Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

Lać jak z cebra - Noga się komuś powinęła - Wypić coś duszkiem

15.12.2010 11:29 | 0 komentarzy | 33 207 odsłony | red
Polszczyzna łatwizna (74)
0
Lać jak z cebra - Noga się komuś powinęła - Wypić coś duszkiem
Maciej Malinowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Powiedzenie lać jak z cebra znane jest od lat. Mówi się tak czasem, kiedy pada ulewny, rzęsisty deszcz i nie da się wyjść z domu. Ale dlaczego akurat z cebra? Co to jest ów cebr (ceber)?

Niewątpliwie mamy tutaj do czynienia z wyrazem przestarzałym i to... bardzo przestarzałym, uchodzi on bowiem za pierwsze zapisane polskie słowo pospolite.

Znajdujemy je już w Kronice polskiej Anonima zwanego Gallem (inaczej Galla Anonima), opisującej dzieje Piastów (przede wszystkim Bolesława Krzywoustego). W opowiadaniu o Piaście i jego gościnności nieznany z imienia i nazwiska (różne są hipotezy na temat tego, kim był Gall Anonim) autor wymienia pluralną formę czebri na oznaczenie `naczyń z drewna`.

Takie pojedyncze naczynie nazywano jednak nieco inaczej czber, a nie: czebr. Dlaczego?
Otóż w gwarach mazurzących spółgłoskę cz ludzie wymawiali jak c, słowo czber przeszło więc w cber i w takiej postaci (tzn. z nagłosowym c) zaczęło funkcjonować w polszczyźnie ogólnej.

Z czasem jednak i ono poddane zostało gramatycznej modyfikacji. Powodem było to, że podczas odmiany cber przyjmował formy przypadków zależnych o innej postaci tematu (ceb-, a nie: cbe-). Mówiono cber, ale: cebra, cebrowi, cebrem, o cebrze.

Jak widać, tych ostatnich było więcej, więc w końcu i w mianowniku ustalił się ostatecznie cebr.
Dziś jednak we współczesnej polszczyźnie mamy nie słowo cebr, tylko ceber, od którego utworzono zdrobniałe formy ceberek, cebrzyk (czyli `mały cebr`). W liczbie mnogiej są oczywiście (te) cebry (w dopełniaczu cebrów).

Skoro wiemy już, że jest ceber, czas na wyjaśnienie, dlaczego słowo to weszło do frazeologizmu lać jak z cebra.
Otóż ceber był dużym, okrągłym naczyniem do noszenia wody (i innych płynów, np. trunków), wykonanym z drewnianych klepek z obręczami. Początkowo obręcze również robiono z drewna (przeważnie z leszczyny), dopiero później ze stalowej taśmy (nazywała się bednarka).

Ponieważ jednak taki ceber służył do noszenia wody, a nie tylko jej gromadzenia, musiał mieć oczywiście jakieś ucha. Dlatego w cebrze nie wszystkie klepki były jednakowej długości: dwie przeciwległe specjalnie wydłużano, a na ich końcu wiercono otwory, przez które przekładano drążek (tzw. powerek). Wtedy dopiero dwie osoby mogły ów wielki pojemnik z wodą (niesłychanie ciężki) podnieść i przenieść w dowolne miejsce.

Zdarzało się jednak, że w starych, wysłużonych lub wadliwie wykonanych cebrach między klepkami występowały szczeliny, więc z całego naczynia wylewała się jego zawartość. Jeśli zatem z takiego cebra (transportowanego nawet na krótką odległość) woda tryskała na różne strony, niosące go osoby wyglądały potem tak, jakby zlał je rzęsisty deszcz.

Poza frazeologizmem leje jak z cebra dawna polszczyzna znała i inny: kto ma umrzeć, i w cebrze wody utonie. Nie warto natomiast upowszechniać wątpliwej jakości powiedzenia powstałego ostatnimi czasy kto rano wstaje, ten leje jak z cebra...
W polszczyźnie zachowało się do dziś wiele innych powiedzeń, np. noga się komuś powinęła czy wypić coś duszkiem. Niektórzy mówią jednak i piszą błędnie noga się komuś podwinęła i wypić coś jednym duszkiem...

Powinąć się to stary, zapomniany dziś czasownik, który dosłownie znaczył `poślizgnąć się, pośliznąć się` (obydwa brzmienia uznaje się za poprawne), a w sensie przenośnym wszedł do frazeologizmu używanego wtedy, gdy chce się powiedzieć, że `komuś coś się w jakiejś działalności nie powiodło, nie udało; że ktoś popełnił błąd`.

Podwinąć się (podwijać się) znaczy zupełnie co innego: `zagiąć się pod spód lub do góry`, np. Krótka sukienka Kasi nagle podwinęła się nieco i odsłoniła jej piękne uda.

Pamiętajmy zatem o tym, że noga nie może się podwinąć i dosłownie, i w sensie przenośnym, tylko powinąć się, tzn `poślizgnąć się, pośliznąć się`.

Niesłychanie często zdarza mi się słyszeć (a także czytać), że ktoś wypił coś jednym duszkiem, np.
- Widziałam, jak Rafał wypił j e d n y m duszkiem całą butelkę coca-coli;
-Kelner przyniósł kawę, a gość ją od razu j e d n y m duszkiem wypił;
- Było tak gorąco, że j e d n y m duszkiem wypił dwie szklanki wody mineralnej.
To znowu językowe uchybienie. Poprawna forma tego frazeologizmu brzmi przecież wypić (coś) duszkiem.
Nie wolno dodawać słówka jeden, bo i po co? Duszkiem znaczy bowiem `za jednym razem, bez przerwy na nabranie powietrza, jednym tchem`. Jeżeli więc do całego powiedzenia włączymy przymiotnik jeden, wyjdzie... pleonazm jednym jednym tchem. Czyż nie?

A cóż to jest ów duszek?
Już odpowiadam. Duszek to po prostu zdrobnienie od rzeczownika duch, jednak w innym niż można sądzić znaczeniu. Dziś duch to przede wszystkim `istota bezcielesna, zjawa, widmo, upiór`, ale w dawnej polszczyźnie ów wyraz miał podstawową (pierwotną) definicję taką: `dech, tchnienie, powietrze, którym się oddycha`.
Jeszcze Adam Mickiewicz pisał w „Panu Tadeuszu” o grze Wojskiego na rogu:
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas d u c h a,
I zagrał: róg jak wicher, wirowatym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
Wieszczowi nie chodziło bynajmniej wyłącznie o rym brzucha - ducha. Dla niego zapas ducha oznaczał `zapas powietrza`. Dziś byśmy na pewno nie powiedzieli zapas ducha, tylko zapas tchu.
Niewątpliwie mówienie czy pisanie jednym duszkiem zamiast duszkiem może być spowodowane oddziaływaniem wyrażeń jednym tchem czy jednym haustem (od łac. haustus `przełknięcie, łyknięcie pewnej ilości płynu`; także `ilość płynu, jaką się przełyka za jednym razem; łyk`). Językoznawcy doszukują się tu jeszcze wpływu niemieckiej konstrukcji in einem (auf einem) Zug.

Maciej Malinowski
Autor jest mistrzem ortografii polskiej (katowickie „Dyktando”), autorem książek „(...) boby było lepiej”, „Obcy język polski” i „Co z tą polszczyzną?”

Przełom nr 49 (968) 8.12.2010