Trzeba się lepiej poznać - przelom.pl
Zamknij

Trzeba się lepiej poznać

Grażyna KaimGrażyna Kaim 11:42, 23.09.2024
Skomentuj

Większość Polaków, mam na myśli osoby narodowości polskiej, bo Romowie też są Polakami - nie wie nic o Romach. Żyjemy między sobą, w jednym kraju i kompletnie się nie znamy - mówi Władysław Kwiatkowski, dyrektor Centrum Kultury i Historii Romów w Oświęcimiu w rozmowie z Grażyną Kaim.

 

Grażyna Kaim: Wielu chrzanowian dobrze pamięta pana dziadka - Władysława Kwiatkowskiego – króla Cyganów. Przepraszam za to określenie, ale tak się go w Chrzanowie nazywało. Jeśli ktoś miał jakiś problem z Romami, szedł do króla i on to załatwiał. Ponoć jego interwencja była dużo skuteczniejsza niż policji.

Władysław Kwiatkowski: To były inne czasy, ale rzeczywiście dziadek miał taki autorytet. To była osoba będąca pewnego rodzaju przywódcą, takim wójtem, osobą wśród Romów bardzo szanowaną.

W końcu był królem…

Nie używamy takiego określenia.  

Nie wierzę.

Naprawdę nie. Gdy Romowie zaczynali się osiedlać, w latach 60., 70. taka osoba z wielkim autorytetem była bardzo potrzebna, bo Romowie znaleźli się w kompletnie dla nich nowej sytuacji. Pamiętajmy, że wcześniej, przez wieki przemieszczali się i nagle zaczęli mieszkać ze sobą, pośród jakieś społeczności, zupełnie im obcej. To rodziło różne konflikty, spory – także wewnątrz grupy. Z opowiadań ojca wiem, że co rusz do dziadka ktoś przychodził. Dziadek uspokajał sytuację.

Teraz też jest taka osoba?

Tak. Patrząc na historię Romów, wytworzenie takiego systemu było konieczne. Społeczeństwo romskie zawsze żyło na uboczu, z różnymi społecznościami, ale zawsze na uboczu. Ponieważ była to społeczność wędrująca, to gdzie się nie pojawili byli obcy. Zawsze był podział my - oni. I zawsze były jakieś konflikty. Przy tym była duża nieufność. Po holokauście Romowie byli kompletnie zdruzgotani. Potem było przymusowe osiedlanie. Grupa stała się bardzo hermetyczna. Romowie nie byli politykami, nie mieli we władzach swoich przedstawicieli. Musieli więc stworzyć coś, żeby swoje problemy rozstrzygać we własnym gronie i na własnych zasadach. Nie mówimy tutaj oczywiście o przestępstwach, tylko o wewnętrznych konfliktach, rodzinnych sporach, których nie udało się wewnątrz danej rodziny rozwiązać, albo występki przeciw grupie. Jest ktoś taki, kogo można by nazwać wójtem – osoba z autorytetem, mająca swój trybunał sędziowski, który osądza, po której stronie jest wina. I wszystkie strony konfliktu muszą się do tego rozstrzygnięcia zastosować.

A jeśli ktoś się nie zastosuje?

To są różnego rodzaju kary. Nie pieniężne, ale np. wykluczenie z grupy.

***

To fragment obszernego wywiadu z Władysławem Kwiatkowskim. W całości można go przeczytać w bieżącym, 37. numerze tygodnik „Przełom” oraz w elektronicznym wydaniu gazety na e-prasa i e-Kiosk.pl

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


0%