Ukraińscy sąsiedzi z Kambeliny - przelom.pl
Zamknij

Ukraińscy sąsiedzi z Kambeliny

09:00, 27.06.2024
Skomentuj Olena Popova z mężem Walentym, synową i wnukami mieszkają w Kambelinie Olena Popova z mężem Walentym, synową i wnukami mieszkają w Kambelinie

Jeszcze parę lat temu wiedli spokojne życie w swoich domach w Ukrainie. Mieli pracę, rodzinę i dach nad głową. Dziś mieszkają w ośrodku dla uchodźców w Chrzanowie. Większość z nich nie ma do czego wracać.

Kambelina to nazwa, która został po istniejącym kiedyś salonie sukien ślubnych przy Trzebińskiej. W budynku był też klub fitness, szkoła tańca.

Kiedy w lutym 2022 r. u sąsiadów na wschodzie wybuchła wojna, jego właściciele - Mirosława Warzecha razem z mężem po prostu czuli, że muszą pomóc. Budynek zamienili w dom dla uchodźców. Stanęły w nim ścianki działowe, meble, powstały łazienki, kuchnia.

Wkrótce zrobiło się ciasno, więc zaadaptowali na ośrodek także drugą nieruchomość - przy Szpitalnej. Dziś mieszka u nich 71 osób z Ukrainy. Każdy ze swoim dramatem.

Mieli kiedyś marzenie
Olena Popowa ma 56 lat. Nigdy by nie przypuszczała, że życie tak się potoczy. Kiedyś była już w Polsce. Ba, nawet pięć lat tu mieszkała, bo jako wojskowa stacjonowała w końcu lat 80. w bazie radzieckiej w Brzegu.

Wojskowym był także jej mąż, Walenty - lat 57. Oboje mieli marzenie. Wierzyli, że nawet, gdy skończy się ustrój sowiecki, to oni jeszcze do Polski wrócą. Zamieszkali jednak w Chersoniu. Olena uczyła w szkole.

Świetnie radziła sobie też jako cukiernik. Walenty na rencie po poważnym wypadku, gdy jego służbowy samochód spadł z mostu, ogarniał dom oraz niewielki, rodzinny biznes.

W czerwcu 2023 r., w trakcie działań zbrojnych, zniszczona została zapora na Dnieprze. Woda wdarła się do ich domu i prowadzonego przez nich sklepu. Nie było nawet z czym uciekać. Zdołali uratować tylko siebie. W Kambelinie mają jeden z większych pokoi, bo często zaglądają do nich wnuki zza ściany. Syn z synową mieszkają obok.

- Bardzo chciałam pracować, bo lubię pracę... - zaczyna opowieść Olena i spogląda w stronę wspierających ją kul. Potknęła się lub poślizgnęła. Upadając, złamała rękę i nogę. Do pracy nie wróciła. Ledwie może się ruszać.

- My tu, dzieci za ścianą. Czy zostaniemy? Chcemy zostać, bo przecież wracać nie mamy do czego, póki Ruski tam stoją - mówi Olena. Główny problem to praca.

Kiedyś pracował syn. Był kierowcą. Teraz pracuje Ola, synowa. Ich czwórka dzieci chodzi do szkoły i przedszkola. Dostają na maluchy "800 plus", ale ani dorywcza praca, ani dodatki nie starczą, żeby wynająć większe mieszkanie.

Zostaną? Wrócą? Kto to wie?
Po sąsiedzku mieszka Rusłana Rumanowa, 42-letnia nauczycielka historii. Przyjechała do Chrzanowa z córkami. Wzięli ze sobą psa. Ich miasto w Ukrainie zostało zbombardowane i od końca września 2023 r. żyją w Kambelinie. Stworzyli tu namiastkę domu. Mieszkają w jednym pokoju.

- Jesteśmy tu wszyscy trochę jak rodzina. Każdy ze swoją historią. Od czasu przyjazdu do Polski nie byłyśmy w Ukrainie. Boimy się, że nie miałybyśmy potem jak tu wrócić - mówi Rusłana.

Starsza córka, Anastazja ma 24 lata i pracowała w Ukrainie jako ratownik medyczny. Tu, chcąc pracować, musiałaby nostryfikować dyplom i jak się wkurzy, to pewnie to zrobi. Na razie dorabia sobie w firmie właścicielki Kambeliny.

Razem z mamą uczy się języka na kursie u Renaty Hejmo, będącej dobrym duchem wojennych rozbitków ze wschodu. Cieszy się też, że ma dach nad głową, nie marznie i ma co jeść. Wierzy, że wkrótce wszystko się ułoży. Zostaną w Polce? Wrócą do Ukrainy? Kto to dzisiaj wie...

Dom to zawsze dom
12-letni Władysław jest niepełnosprawny, ma porażenie czterokończynowe. Ale świetnie sobie radzi intelektualnie. Przyjechał z Harkowa z mamą Olą i z ciocią Ireną.

- Rakiety rozerwały nasz dom - mówi mama.

W Ukrainie została rodzina, a one z Władysławem ruszyły w nieznane. Dotarły do Kambeliny. Dzięki pomocy dobrych ludzi chłopiec, który nie chodził, zaczął samodzielnie się poruszać. Zorganizowano rehabilitację i cztery razy w tygodniu jeździ z mamą do Katowic. Mówi, że kiedyś będzie strażakiem. Kiedy skończy się wojna, chce z mamą wrócić do siebie, bo choć nie ma za bardzo na co narzekać, dom, to zawsze jest jednak dom.

Do domu chce także wrócić Kira, 6-letnia dziewczynka z Zaporoża. Od dwóch lat jest w Kambelinie z mamą i babcią. Lepiej mówi po polsku, niż którakolwiek z mieszkających tam osób. Babcia Oksana pojedzie do Ukrainy tylko na parę dni. Po leki, których w Polsce nie udało się dobrać. Kira zostanie tu z Julią, swoją mamą. Nie będą same. Mają pomoc rodziny Warzechów, Renaty Hejmo, mają też swoich ukraińskich sąsiadów.

 

 

(Ewa Solak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

OgieńOgień

0 0

Może redaktorzy Przełomu przeprowadzą wreszcie jakiś wywiad z młodymi.ukraińcami imprezującymi nad Chechłem lub w okolicach galerii handlowych . Nie trudno ich znaleźć , młodzi ,sprawni , wysportowani a jakoś nie spieszno im do obrony banderowskiej ojczyzny. Stop ukrainizacji Polski

20:43, 27.06.2024
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

88 lat temu na Grunwaldzkiej w Chrzanowie

Pisząc dzisiaj o szarości i biedzie w czasach PRL, warto unikać dokonywania manipulacji polegajacej na porównywaniu poziomu życia "wtedy" (lata 60/70) z tym poziomem dziś. Warto natomiast porównać z poziomem życia w innych krajach. Wystarczy nieco poczytać czy pooglądać zdjęcia i filmy z Francji, Włoch czy Hiszpanii. Tylko nie porównywać polskiej wiochy z Paryżem, a porównać ją z wiochą w Masywie Centralnym, Pirenejach czy na włoskim południu. Rażących różnic nie widać, a dzielnice willowe u nas też się budowały. Oczywiście łatwiej wrzucić zdjęcie pustej półki sklepowej zastawionej butelkami z octem, zrobione w czasach najgłębszego kryzysu. Ja tam pamiętam te półki jako tako zapełnione z towarami, w tym takimi, na wiele których nie było nas w domu stać. Na szkolnych apelach (było coś takiego - lata 60-te) kierownik szkoły nie raz wymachiwał bułką z szynką przyniesioną przez sprzątaczkę ze śmietnika, wygłaszając okolicznościowe przemówienie w stylu; "wasi rodzice ciężko pracują, a wy ....". Po co więc ta ideologiczna przesada w prawie każdym tekście o tamtych latach? Prawdą jest, że nie było komórek, netu, komputerów i paru innych rzeczy, tylko że gdzie indziej też ich nie było.

stary zgred

07:57, 2025-05-13

Nowa książka o Helenie Kmieć z Libiąża

Panie Oratowski i reszta! Szybkie szkolenie z edytorstwa konieczne!!

Złoty pył.

23:13, 2025-05-12

88 lat temu na Grunwaldzkiej w Chrzanowie

Przypomnę że od 1945 r do 1989 czyli w tym szarym komunistycznym kraju bez ,, radości" I dobrobytu jak tutaj Przełom pisze przybyło nas około 15 milionów ludzi. Od 1989 w zachodnim dobrobycie hehe nie przybywa nic a nawet ubywa nam ludności. Więc przestańcie prać młodym mózgi jak to było źle. Lata 70 były naprawdę na wysokim poziomie jak na tamte czasy i to w każdej dziedzinie. Do tej pory nie rozkradli tego co wtedy powstało

Ogień

22:11, 2025-05-12

Bezrobotni pracują za 12 złotych za godzinę

Ale za to ten pajac z PO Jerzy Kasprzyk dyrektor który na targu kupił wykształcenie jeździ nowiutkim BMW. Brawo POwcy,a ludzie powinni mu splunąć w tę POwską facjatę.

Tak dla Polski

21:57, 2025-05-12

0%