Grupa przystankowa na alkoholowym cugu - przelom.pl
Zamknij

Grupa przystankowa na alkoholowym cugu

18:00, 09.03.2024 Łukasz Dulowski
Skomentuj Sołtys Balina Michał Kłyk (w środku) organizuje w każdy poniedziałek spotkania w sołtysówce dla osób, które nadużywają alkoholu Sołtys Balina Michał Kłyk (w środku) organizuje w każdy poniedziałek spotkania w sołtysówce dla osób, które nadużywają alkoholu

Byłem dobrym fachowcem, teraz jestem alkoholikiem - przyznaje Adam z Balina. We wsi jest dużo więcej takich nałogowców. Obsiedli przystanki, ale wcale nie czekają na żaden autobus.

Widok sielski na zdjęciu z lotu ptaka. Balin właśnie budzi się do życia. Mgła jeszcze otula szczelnie domy. Z tej białej zasłony otrząsnął się już ceglany kościół - chyba jedyny obiekt warty zobaczenia w tej podchrzanowskiej wsi.


Balin właśnie budzi się do życia i... (FOT. MICHAŁ TOMASZEWSKI/PRZEŁOMOWE KADRY)

... miejscowi alkoholicy jak co dzień przywloką się na przystanki autobusowe

Z góry świat prawie zawsze wydaje się piękniejszy. A na dole? Niedługo wstaną z łóżek miejscowi alkoholicy. Jak co dzień przywloką się na przystanki autobusowe. Mocno wpisali się w lokalny krajobraz. To tak zwana "grupa przystankowa".

Widzimy się bez alkoholu
- Są już nałogowo pijące osoby w wieku czterdziestu lat, trzydziestu pięciu i trzydziestu. Nowi przybywają. Nie ma tak, że starzy zapijają się na śmierć i nikt ich nie zastępuje. Problem alkoholowy jest ogromny, również w mojej wsi. To także pokłosie komuny, gdy alkohol lał się strumieniami - stwierdza sołtys Balina Michał Kłyk.
Michał jest młodym sołtysem. Sympatyczny i bezpośredni w rozmowie. Chyba nie lubi jakichś sztucznych konwenansów. Gdy trzeba, wali prosto z mostu. Prowadzi prywatny biznes. Sprzedaje, montuje, serwisuje m.in. zasilacze, agregaty, akumulatory. Postanowił, że pomoże naładować baterie tym "co w życiu tak jak w tańcu zgubili nagle rytm". W sołtysówce organizuje spotkania dla Darków, Adamów, Zbyszków, Sławków - mieszkańców Balina, którzy często piją w świątek i piątek. Michał wymyślił sobie, że takie posiadówki będą się odbywać w ramach reaktywowanego Klubu Rolnika. Dawno temu istniał w Balinie i wielu mieszkańców z sentymentem wspomina to miejsce. Jako przedsiębiorca wie, że dobra nazwa może zagwarantować sukces.
- Czasem dyskutujemy o książkach, filmach, historii Balina, różnych ciekawostkach. No i o kłopotach, że kogoś coś boli. Widzimy się przy kawie, herbacie, kartach, szachach, ale bez alkoholu - zastrzega Michał. - Był nawet pomysł, żeby ruszyć z "kinem balińskim", ale chłopaki stwierdzili, że przyjdzie za mało osób, więc odpuściliśmy - dopowiada.

Dawny Klub Rolnika przy Jaworznickiej w Balinie. Zdjęcie udostępnione przez sołtysa Michała Kłyka

Grupa przystankowa z lepszej strony

Siedzę z sołtysem Michałem w biurze jego firmy. W luźnej rozmowie zauważa, że często powierzchownie oceniamy ludzi po wyglądzie i zachowaniu, a przecież każdy z nas ma jakieś problemy.
- Panowie nadużywają alkoholu, co też nie bierze się znikąd, lecz z emocji, braku zrozumienia, stresu. Ale tak naprawdę są to również wartościowe osoby. Cenię sobie spotkania z nimi, bo na przykład mają więcej czasu niż ja na czytanie książek - stwierdza.
Michał Kłyk próbuje pokazać "grupę przystankową" z trochę lepszej strony. Podkreśla, że mógł liczyć na ich pomoc, przygotowując imprezę związaną z obchodami 11 Listopada czy Baliński Jarmark Bożonarodzeniowy.
- Teraz jest pomysł, żeby uruchomić społeczny ogródek warzywny na gminnej działce w centrum Balina. Właśnie w taki sposób postaram się zaangażować tych ludzi, żeby poczuli się potrzebni - zapowiada.

Blisko wodopojów
Mężczyźni przychodzący na spotkania reaktywowanego Klubu Rolnika w większości mają swoje domy, ale niektórzy z nich mieszkają sami. Czasem pracują, przynajmniej dorywczo. Żyją też z zasiłków.
Inicjatywa sołtysa Michała, dotycząca Klubu Rolnika, wzięła się stąd, że mieszkańcy Balina cały czas narzekają, że "niebieskie ptaki" siedzą na przystankach autobusowych i... wiecznie piją. Najczęściej w sąsiedztwie sklepu Lewiatan przy Jaworznickiej oraz obok ośrodka zdrowia przy Wyzwolenia.
- Na ogół blisko "wodopojów" - uśmiecha się Michał Kłyk.
Dzwonił z tym problemem do różnych instytucji społecznych i fundacji, ale bez echa.
- Jedna pani oświadczyła, że takie osoby muszą po prostu umrzeć, żeby problem się skończył - relacjonuje.
Myślał nawet o ulokowaniu "grupy przystankowej" w jakimś odosobnionym miejscu, gdzie mogłaby się spotykać. Utworzenie oazy alkoholowej to jednak karkołomne rozwiązanie, bo dochodziłoby tam do pijaństwa, zaśmiecania terenu, ale też nie tędy droga, żeby w ten sposób walczyć z nałogiem. Ostatecznie powstał Klub Rolnika.
- Z prowizji uzyskanej za zbieranie zeszłorocznych podatków kupiłem karty i szachy. Zaprosiłem tych ludzi na spotkania. Bez plakatów, po cichu między sobą. Przychodzą i gramy, rozmawiamy, miło spędzamy czas. Jest fajnie - ocenia.
Sołtysówka mieści się w budynku biblioteki, Jaworznicka 45 w Balinie. Tam właśnie od września zeszłego roku, w każdy poniedziałek, w godz. 16-19, odbywają się spotkania w ramach reaktywowanego Klubu Rolnika. Przychodzi na ogół 5-7 osób. Maksymalnie było 12.

Flippery z młodości
Zbliża się termin poniedziałkowego spotkania. Jadę do Balina, a z płyty CD leci piosenka Marcina Stycznia z urzekającym tekstem: "Madonna od popaprańców/ Przychodzą do niej ci/ co w życiu tak jak w tańcu/ zgubili nagle rytm/ Madonna od popaprańców/ przychodzą do niej też/ ci, którym ciąży łańcuch i dosyć mają łez".
Sołtys Michał Kłyk ma kawę i herbatę. Ale też wstawił do sołtysówki flipper, czyli automat do gry, który kupił cztery lat temu. Uruchamia "Final Fight" ("Walka finałowa"). Trzeba za pomocą różnych ciosów walki eliminować przeciwników.
- W sumie to przywiozłem tę "maszynę" ze względu na Darka - zaznacza.
Darek, jako pierwszy, przychodzi do sołtysówki i od razu namiętnie oddaje się grze.
- Dawniej flippery były pod kościołem w Balinie. Nieraz przyjeżdżała buda na pół roku. Można było pograć. A ile się przegrało?! - wspomina.
Sołtys zafundował wspomnienia z młodości, z czego Darek bardzo się cieszy i już zostanie przy automacie do końca posiadówki w ramach Klubu Rolnika. Sołtys chodził z Darkiem do pierwszej i drugiej klasy podstawówki.
- A kiedy idziesz na terapię? - dopytuje kolegę.
- Jutro mam psychologa i będę wszystko wiedział - mruczy pod nosem Darek. Chyba nie podobają mu się takie pytania.

A gdzie mam pić?!
W spotkaniu uczestniczy dzielnicowy Balina aspirant Marcin Leszczyński, który w zakresie zadań priorytetowych ma m.in. interwencje w zakresie spożywanie alkoholu i zanieczyszczanie miejsc publicznych.
- Dzielnicowy rozmawia i o mandatach i o przestępstwach - zagaja sołtys Balina Michał Kłyk.
Jako drugi do sołtysówki, po Darku, przychodzi Jarek.
- Mandat przyjmujesz? Kiedy będziesz pił? - pada trochę żartobliwe pytanie.
- Który przystanek? - dopytuję Jarka.
- Jego jest przystanek przy Wyzwolenia - dzielnicowy uprzedza Jarkową odpowiedź.
Dopowiada, że Jarek ma już trzy mandaty i jedno pouczenie za spożywanie alkoholu.
- Tłumaczyłem mu tyle razy. Nie na przystanku. Pani kierownik z ośrodka zdrowia dzwoni do nas z interwencjami - alarmuje dzielnicowy.
- Nikt mnie nie widzi - ripostuje Jarek.
- Ale ludzie cię widzą - zauważa sołtys.
- Dlaczego pijesz na przystanku? - pytam Jarka.
- A gdzie mam pić?! - odparowuje ze złością.
Tłumaczy się, że kiedyś były cztery bary w Balinie, ale wszystkie pozamykali. Wymienia "Antosia" w dawnym GS-owskim sklepie, dalej "Kmicic I" i "Kmicic II" oraz "Tasia" obok kościoła.
Dzielnicowy Marcin Leszczyński mówi, że większość towarzystwa alkoholowego zbiera się na przystanku w sąsiedztwie Lewiatana przy Jaworznickiej w Balinie.
- Tyle razy ich pouczałem, żeby nie pili na przystankach, bo to miejsca publiczne. Ale ile razy mam ich pouczać? - pyta retorycznie.

Nic się nie płaci!
- Jak nie ma się gdzie spotkać, to wybierają przystanki - wtrąca sołtys Michał Kłyk.
- Albo idziemy na Stok, obok źródełka - dopowiada Jarek.
- W zeszłym roku tam sprzątaliśmy w ramach prac społecznie-użytecznych, bo wrzucali śmieci nawet do źródełka - stwierdza sołtys.
- Nie tylko śmieci. Takiego jednego też tam wrzucili - pomrukuje Jarek.
Wracam do tematu mandatów i pytam dzielnicowego, czy płacą je "niebieskie ptaki"
- Nic się nie płaci! - wyrywa się Jarek.
Dzielnicowy informuje, że zgodnie z przepisami są wystawiane mandaty za spożywanie alkoholu w miejscach publicznych. A ukarani twierdzą, że później są anulowane. Bo niby z czego mieliby je zapłacić? W efekcie mamy więc grę w kotka i myszkę z udziałem policji i alkoholików z Balina.
Jarek, Zbyszek, Sławek zasiadają do gry w karty. Lubią remika, bo nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o liczbę graczy.
- Na przystanku przy Wyzwolenia w Małym Balinie to jest kultura. A tutaj, przy Jaworznickiej, to nie - zagaja Jarek. - Śpią, rzygają, srają... Jednego z nich jak reszta dorwała, to tak go skopali, że schował się pod ławkę na przystanku. Gdyby nie kobieta, która przedzwoniła na policję, to by go zabili - opowiada.

Wszyscy jesteście The Best
Na spotkanie w ramach Klubu Rolnika przychodzi Adam.
- Zwłaszcza tego pana się boję - wskazuje na dzielnicowego. - Ino mandaty mam przez niego. Trzy lata temu za sklepem. Jadłem śniadanie w czasie pracy i... - relacjonuje.
- ... i czym pan popijał to śniadanie? - dopytuje dzielnicowy.
- Nie popijałem, bo butelka stała koło mnie - broni się Adam.
- Wszyscy jesteście The Best. Jak podjeżdża się do was radiowozem, to mówicie, że to nie moje. Ni chu chu - komentuje dzielnicowy.
Aspirant Marcin Leszczyński mówi, że w innych wsiach w gminie Chrzanów nie ma na taką skalę, jak w Balinie picia alkoholu na przystankach. A m.in. w Balinie jest już od kilku lat dzielnicowym, więc zna tutejsze tematy jak własną kieszeń.
- Przecież jeździmy też po Luszowicach, ale również po Płazie czy Pogorzycach. I tam nie widać jakiegoś wielkiego problemu - stwierdza dzielnicowy.
- Może mają się gdzie napić w spokoju... - zastanawia się Adam.
Dzielnicowy zwraca uwaga, że mimo iż na okrągło "grupa przystankowa" pije pod Lewiatanem przy Jaworznickiej w Balinie, to jednak mieszkańcy rzadko dzwonią z interwencjami na policję.
- Wydaje mi się, że ludzie się przyzwyczaili, że na tym przystanku ciągle siedzą i popijają. Już nie reagują - uważa.

Byłem fachowcem, jestem alkoholikiem
- Dawniej było inaczej w Balinie. Dzisiaj rodzina na rodzinę wilkiem patrzy. Przedtem ludzie też się kłócili, na przykład o miedzę, ale przyszła sobota i niedziela, to wspólnie pieczone robili. A teraz? Każdy sobie rzepkę skrobie - Sławek macha ręką.
Kiedyś takim miejscem, gdzie się spotykali mieszkańcy, był właśnie Klub Rolnika. Sołtys pokazuje stare zdjęcie, na którym dzieci i młodzież tłoczą się przed głównym wejściem. Znajdował się w obecnie opuszczonym, ceglanym budynku przy Jaworznickiej.
- Były różne zajęcia dla dzieci i młodzieży. Warcaby i szachy. Jednego razu graliśmy w szachy bite cztery godziny. A i jeszcze przywozili club-colę, czyli podróbkę coca-coli - wspomina Jarek.
Jeden z alkoholików z Balina zgodził się porozmawiać w cztery oczy o swoim życiu, bo przecież za każdym nałogiem stoi jakaś przyczyna.
Adam przekroczył sześćdziesiątkę. Od kilkunastu lat nie pracuje. Dawniej był budowlańcem. W różnych firmach. Pracował m.in. przy budowie szkoły i dawnego osiedla ZWM w Trzebini.
- Byłem dobrym fachowcem - uważa. - Teraz jestem alkoholikiem. Nie pracuję chyba przez alkohol - przyznaje.
Mówi, że jego ojciec pił, bracia pili i on też pije od młodych lat.
- Już jako gówniarz sięgałem po alkohol. Co jakiś czas próbuję przestać, ale ciągle mnie łapie na nowo - stwierdza. - Terapeuta mówi, że mogę jeszcze z tego wyjść, ale ja mu nie wierzę. W siebie też nie wierzę... - zawiesza głos.
Nigdy się nie ożenił, bo - jak tłumaczy - miał świadomość, że przez swój nałóg skrzywdzi kobietę i dzieci.
- Piję, bo... Sam nie wiem, po co piję... - wzdycha.
Lubi czytać książki. Przygodowe i sensacyjne. Wypożycza je w bibliotece w Balinie. Gdy jednak złapie cug, to nieraz dołącza do "grupy przystankowej".
Właśnie autobus podmiejski zatrzymuje się przy Jaworznickiej w Balinie. Na przystanku kilka osób, ale nikt nie wsiada, bo nikt z grupy przystankowej nigdzie się nie wybiera. Ot - C`est la vie! "Już na rogu kumple jak grzech, odwrotu już nie ma...".

Imiona niektórych uczestników spotkań w Klubie Rolnika w Balinie zostały zmienione.

(Łukasz Dulowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

Promil_plPromil_pl

0 0

Dobrze że przynajmniej mają gdzie przyjść i pogadać. Łatwo powiedzieć alkoholik czy menel. Za każdym z nich stoi inna historia. Ale historia zna także wielu bogatych celebrytów którzy skończyli przedwcześnie i już ich z nami nie ma. Wóda to podstępny nałóg, który zaczyna się niewinnie a kończy zazwyczaj niestety smuto. 14:40, 10.03.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

JerMihJerMih

0 0

Najgorsze jest to że te istoty mają z czego pić bo za alkoholizm można dostać rentę, Ja jestem chory i właściwie nie zdolny do podjęcia jakiejkolwiek pracy i nawet renty nie przyznają!!!! 15:11, 10.03.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OGŁOSZENIA PROMOWANE

0%