Konkurs to konkurs. PiS bierze wszystko

Pominięci samorządowcy są mocno rozgoryczeni. Wiele inwestycji nie zostanie dofinansowanych.

Połowę tej sumy rozdysponowano latem. Pieniądze otrzymały wszystkie polskie samorządy, choć jak zauważa burmistrz Chrzanowa Robert Maciaszek sumy, którymi zostały wsparte te związane w jakiś sposób z Prawem i Sprawiedliwością, były zacznie większe. Chrzanów otrzymał wówczas 3,7 mln zł.

Również zdaniem wójta Babic Radosława Warzechy, letni zastrzyk był dyskusyjny. W związku z pandemią zarządzana przez niego gmina straciła bowiem rządową subwencję w wysokości 1,5 mln zł. Fundusz inwestycyjny powstał, bo miał wyrównać tę stratę.

- Tymczasem dostaliśmy jedynie 700 tysięcy złotych - przypomina wójt.

Obecnie na wsparcie samorządów do Małopolski trafił niespełna miliard złotych. By cokolwiek dostać, trzeba było wystartować w konkursie.

- Wszystkie znane mi gminy starały się o dotacje z funduszu inwestycji lokalnych, ale otrzymały je samorządy związane z PiS. My składaliśmy wniosek o rozbudowę szkoły podstawowej nr 6 w Kościelcu - mówi Robert Maciaszek, burmistrz Chrzanowa.

- Jestem zbulwersowany. Działam w samorządzie od ponad 20 lat i po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją - Jacek Latko, burmistrz Libiąża również nie kryje oburzenia na sposób podziału puli pieniędzy wedle klucza politycznego, a w zasadzie - partyjnego.

Podsumowując, wsparcie w Małopolsce zyskało 186 inwestycji. Na ziemi chrzanowskiej na rządowe pieniądze mogą liczyć tylko Alwernia i Krzeszowice.

Pierwsza dostała dwa miliony złotych na rozbudowę szkoły. Podobnie Krzeszowice - 3,5 mln zł na rozbudowę placówek w Filipowicach i Zalasie oraz kolejne 2 mln zł na podstawówkę w Sance.

- Za pierwszym razem dostały wsparcie wszystkie samorządy. Teraz mieliśmy konkurs. Konkurs to konkurs. Ktoś oceniał te wnioski. Teraz rozpoczyna się kolejne rozdanie i samorządy znów będą mogły ubiegać się o dofinansowanie - komentuje poseł PiS Krzysztof Kozik z Libiąża dodając, że nie dopatrywałby się tutaj polityki.

- Tyle, że trudno to było nawet nazwać konkursem. Z czymś takim nie mieliśmy do czynienia nawet przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. Żadnych wytycznych, żadnych kryteriów. Teraz, gdy jest po wszystkim, nie mogę nawet swoich wniosków porównać z innymi, by sprawdzić jakie błędy popełniłem. Ale czy w ogóle je popełniłem? Jak się patrzy na to, które projekty zyskały dofinansowanie, to widać, że inni dostali pieniądze na takie inwestycje jakie i my zgłaszaliśmy. Przyglądając się liście trudno się oprzeć wrażeniu, że decydujący kierowali się jedynie sympatiami politycznymi - ocenia Warzecha i przyznaje, że wszystko to idzie w niebezpiecznym kierunku.

- Z dróg, żłobków i przedszkoli korzystają wszyscy, niezależnie od tego na kogo głosują - kończy wójt.