Konkurentka choinki z Rynku stoi na podwórku państwa Wilgów Chrzanowie

Ponad 50 lat i kilkanaście metrów wysokości ma choinka, która pięknie przystrojona w światełka stoi na rogu ul. Głowackiego i 29 Listopada w Chrzanowie. To duma Jerzego Wilgi, potomka starej, cabańskiej rodziny. Czy to najwyższa plenerowa, bożonarodzeniowa choinka w mieście? Wielu twierdzi, że tak. Pan Jurek jest tego pewien, choć twardych dowodów nie ma, bo drzewko jest tak wysokie, że trudno je dokładnie zmierzyć.

Już za kilka dni zgasną wszystkie lampki, ale w grudniu, dokładnie w Wigilię, drzewko znowu rozbłyśnie.

- Czasem mówię mężowi, żeby włączył światełka kilka dni wcześniej, bo już wszyscy wkoło to zrobili. Nie da się przekonać – mówi Barbara Wilga, żona pana Jerzego.

Sama chińszczyzna

Główna konkurentka (jeśli chodzi o wysokość) choinki na podwórku państwa Wilgów stoi w Rynku.

- Moja jest wyższa – bez wahania ocenia Jerzy Wilga. Może kiedyś, przy okazji wymiany światełek z pomocą jakiegoś specjalistycznego sprzętu, pokusi się o jej zmierzenie.

Pan Jerzy nie kryje, że przez rozmiar choinki wszelkie zabiegi wokół niej nie należą do prostych. A co roku trzeba sprawdzić przed świętami stan lampek - które świecą, a które trzeba wymienić na nowe.

- Z tą wymianą to mam problem, bo nigdzie nie mogę kupić porządnych, oryginalnych lampek. Wszędzie chińszczyzna. Zjeździłem się za nimi po okolicy, szukałem w intrenecie, ale nie znalazłem – mówi pan Jurek. Mówiąc oryginalne ma na myśli polskie, na grubym, czarnym kablu, z lampkami w kształcie sopli o długości 80 cm. Jeśli, ktoś wie, gdzie mógłby takie kupić, to pan Jurek chętnie posłucha.

Jak tłumaczy, porządne światełka na solidnym kablu konieczne są po to, by przetrzymały silne wiatry, które od czasu do czasu się tutaj zdarzają.

Ciemny szczyt

- Nie ściągam tych światełek w ogóle. Są na choince cały czas. Niestety, te najładniejsze sople, co były na samej górze, odpadły ze starości – mówi Jerzy Wilga. Choinka jest przez to w tym sezonie trochę ułomna, bo jej szczyt nie jest oświetlony.

Złości to pana Jurka, ale cóż zrobić. Może w przyszłym roku uda mu się kupić światełka, jakich szuka.

Te najstarsze lampki mają prawo się popsuć i poodpadać, bo Jerzy Wilga po raz pierwszy wystroił to drzewko zaraz po przeprowadzce do nowo wybudowanego domu przy 29 Listopada.

- Wprowadziliśmy się tu w 2004 roku, więc chyba na święta w 2005 roku choinka już się świeciła – liczą na głos małżonkowie. 

Choinka na paragon

Samo drzewko jest dużo, dużo starsze od domu. Rośnie tam od 1971 roku. Pan Jurek i Pani Barbara dobrze znają tę datę, bo zachował się paragon po tym zakupie, którego dokonała mama pana Jurka, Kazimiera Wilga.

- W latach 70, to nie było tak, jak teraz. Nie dało się ot, tak kupić sobie choinkę do posadzenia. Mama wybrała się więc po nią do Krakowa i wzięła rachunek, żeby mieć dowód - jakby ktoś przyszedł na kontrolę - że nie jest wykopana z lasu tylko kupiona - opowiada Jerzy Wilga. 

Wtedy było to niewielkie, mierzące około metra drzewko, ale już wtedy mogło się czuć wyjątkowe, bo, jak wspomina pan Jurek, wkoło same pola były.

- Tu, gdzie teraz dom stoi mama uprawiała truskawki, trochę ziemniaków...  - wspominają państwo Wilgowie.

Pani Kazimierze pewnie nawet do głowy nie przyszło, że po latach, gdy przywiezione z Krakowa drzewko tak pięknie wyrośnie, syn będzie je co roku na Boże Narodzenie przystrajał. No i że będzie z główną choinką w mieście - na Rynku - konkurować.