Druidzie. Sołtys/radny/wiceprzewodniczący RM (zwany dalej sołtysem) nie jest człowiekiem muzykalnym (na piknikach rodzinnych nie grają nawet country), więc trudno orzec czy dyryguje. Batutą chyba nie włada zbyt sprawnie. Bardzo nie lubi też, gdy mówi się o SRWP, że to "jego Stowarzyszenie" – wówczas krzyczy i trzeba go potem przepraszać w lokalnej prasie. Załóżmy więc, że SRWP nie jest jego. Ale…
Mimo, że Stowarzyszenie ma swojego prezesa
, nic przecież nie dzieje się w nim bez woli
omnipotentis sołtysa. Pewnie jest to spowodowane zależnością od funduszu sołeckiego, który jak widzimy pokrywa koszty dwóch wspomnianych wydarzeń kulturalnych. Współpraca SRWP z radą sołecką jest więc modelowa i zasłużyła na miano "osiągnięcia roku" (podobnie jak piknik i mikołajki). Zresztą sołtys od lat lansuje tezę, że zjednoczenie funkcji radnego i sołtysa w jednej osobie to najlepsze rozwiązanie dla wsi. Oczywiście teza ta ma u nas wielu przeciwników, ale w tutejszej demokracji (?) wygrywa model: szampon z odżywką.
Zakres działalności Stowarzyszenia rzeczywiście zadziwia. Gdy zestawi się go z czasem powstania SRWP brzmi on jak samospełniające się proroctwo (ładny eufemizm). Punkt po punkcie. Dziwi mnie tylko, że w osiągnięciach za zeszły rok nie znalazły się szczegóły z realizacji postulatu "wspieranie demokracji i budowanie społeczeństwa obywatelskiego". Zgadzam się, że to nie slogan. Z wielką powagą hasło to było wcielane w życie na sali sądowej. Z czasem stanie się bez wątpienia ważnym przyczynkiem do rozprawy
„Dzieje pogardy w Psarach”, bo pogarda wobec człowieka ma u nas bogatą tradycję. Złotymi zgłoskami zapisał w niej rozdział sam
omnipotens pan sołtys.
Jak na imię tej demokracji? Nie wiem. Może nazwijmy ją Wiesław. Bo czytam ostatnio przemówienia towarzysza Wiesława. Parafrazując jedno z takich przemówień rzec można:
"Nasza miejscowość stanęła na skraju przepaści, lecz dzięki działalności SRWP uczyniła krok naprzód".