Nie masz konta? Zarejestruj się

Zagórze

Pieniądze go zaskoczyły bardzo pozytywnie. Dzisiaj łączy home office z village office

11.03.2021 13:00 | 6 komentarzy | 6 733 odsłon | Tadeusz Jachnicki
Z okazji Dnia Sołtysa rozmawiamy z jedną z najmłodszych osób piastujących taki urząd w powiecie chrzanowskim, Łukaszem Bieńkiem z Zagórza.
6
Pieniądze go zaskoczyły bardzo pozytywnie. Dzisiaj łączy home office z village office
Łukasz Bieniek. FOT. Michał Koryczan
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Tadeusz Jachnicki: Jaka jest dzisiaj rola sołtysa na wsi i czy się zmieniła na przestrzeni lat?
Łukasz Bieniek: Jestem stosunkowo młodym sołtysem. Nie mam jeszcze 30 lat. Urząd również piastuję krótko, bo niespełna dwa lata. Z tej perspektywy mam wrażenie, iż wciąż pokutuje przeświadczenie, że sołtys może dużo i wiele od niego zależy. Tymczasem jest on tylko swego rodzaju przekaźnikiem, pośrednikiem pomiędzy urzędem gminy, samorządem a mieszkańcami. Jestem więc w pewnym sensie gospodarzem reprezentujemy naszą, wiejską społeczność. Jednak takie sprawcze możliwości sołtysa są ograniczone. Przez wieki taki urzędnik dysponował dużo większą władzą, przywilejami. Rozsądzał przecież nawet spory. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. To rola pośrednictwa, może wzmocniona jakimś prestiżem. I choć może jesteśmy „bliżej" pewnych informacji, to nadal jesteśmy zwykłymi mieszkańcami, którzy mają takie same prawa i obowiązki jak każdy inny. Nas też dotyczą wysokie opłaty za śmieci, podatki, problemy z podtopieniami, oblodzenia dróg...

Co pana, młodego człowieka, skłoniło by ubiegać się o urząd sołtysa, bo chyba nie pieniądze?
- Nie, o pieniądzach w ogóle nie myślałem. Choć trzeba przyznać, że w gminie Babice dieta sołtysa jest wysoka w porównaniu z innymi gminami, gdzie sołtysi otrzymują po 200 czy 300 złotych. Swoją dietą byłem więc bardzo pozytywnie zaskoczony. W moim przypadku to ponad tysiąc złotych miesięcznie. Ale tak jak mówię, nie wiedziałem jaka jest dieta sołtysa, nie interesowałem się tym wcześniej. Co mnie więc skłoniło, by ubiegać się o urząd? Może po prostu usposobienie. Zawsze miałem jakieś zapędy do kierownictwa, rozporządzania, zarządzania, organizacji...

Z wykształcenia jest pan...?
- Technikiem bezpieczeństwa i higieny pracy. Zawodowo zajmuję się jednak zupełnie czymś innym, bo pracuję w branży eventowej.

To zapewne cechy przydatne w tej branży i ułatwiają też pełnienie roli sołtysa.
- Zdecydowanie, przede wszystkim otwartość na ludzi. Miałem z nią kiedyś problem. Przez długi czas miałem pewne zahamowania w kontakcie z ludźmi nawet podczas rozmowy telefonicznej. Praca i życie to zmieniły. Pokazały mi, że nie ma się czego bać. Dzisiaj kontakt międzyludzki jest dla mnie czymś naturalnym, co więcej, wiem, że im więcej luzu w tych kontaktach, więcej spraw jesteśmy w stanie załatwić. Oczywiście powaga urzędu i etykieta są ważne, ale uśmiech też jest potrzebny i wiele spraw ułatwia.

Czas od kiedy pełni pan urząd nie należy do najłatwiejszych.
- Są sytuacje bardzo ciężkie. W czasie mojej kadencji była i skażona woda, i wzrost cen za wywóz śmieci, a teraz pandemia. Czasy nie są ciekawe, ale musimy przetrwać. Myślę, że dużo uśmiechu i pogoda ducha nam w tym pomogą.

Pandemia a praca zawodowa? Branża eventowa bardzo ucierpiała.
- Tak, to trudny okres dla takiej branży. Firma, w której pracuję nie poddaje się. Choć po rozkwicie w 2019 roku przyszło totalne wyhamowanie, wciąż działamy. A w tunelu zaczyna pojawiać się światełko. Pojawiają się imprezy, rezerwacje... Szczególnie w tych trudnych czasach musimy pilnować, by nie wypaść z rynku nawet na moment, bo powroty są znacznie trudniejsze i nie zawsze możliwe.

Pracuje pan zdalnie, jak rozumiem.
- Tak, ale to dla mnie żadna nowość. Ja tak działam bodaj już trzeci rok. Pod tym względem czas pandemii nie był dla mnie żadną rewolucją. Home office mam chyba od połowy 2018 roku. Za to sołectwo daje mi możliwość działania w terenie, i wówczas jestem już na village office, a nie na home office.