Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzebinia

Hałas może być torturą

02.02.2023 12:00 | 38 komentarzy | 8 762 odsłon | Agnieszka Filipowicz
Zanim przed moimi oknami powstało boisko, mieszkało mi się tu znakomicie - mówi w rozmowie z Agnieszką Filipowicz Tomasz H. Ten mieszkaniec Psar pozwał gminę Trzebinia do sądu z powodu uciążliwego hałasu dobiegającego ze szkolnego boiska sąsiadującego bezpośrednio z jego domem.
38
Hałas może być torturą
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Tomasz H.: Szukałem domu w przystępnej cenie, w dobrej lokalizacji, w stosunkowo bliskiej odległości od stacji kolejowej. Psary od razu przypadły mi do gustu. Wąskie uliczki, zwarta zabudowa, dużo zieleni. Przypominały mi trochę austriackie, sielskie wioski.

Agnieszka Filipowicz: Nie obawiał się Pan, kupując dom naprzeciwko szkoły, że może tu nie być cicho i spokojnie?
- Ależ skąd. Kiedyś mieszkałem przez kilka lat obok szkoły i nie stanowiło to dla mnie problemu. Podobnie było w Psarach, zanim przed moimi oknami powstało boisko. 

Czytelnicy "Przełomu" nadesłali nam zdjęcia, z których wynika, że boisko było przy szkole już kilka dekad temu.
- Ja mam zdjęcia z 2010, na których tego boiska w ogóle nie ma, stoją tam kontenery na śmieci, garaże i parkują samochody. Można to też zobaczyć na filmach zamieszczonych w internecie przez miejscowych. Zresztą kłótnia o to, co było wcześniej, jest bez sensu. Istotne jest, jaki poziom oddziaływania generuje dany obiekt. Na pewno oddziaływanie boiska nie mieści się w zasadzie: immisja pochodząca od obiektu powinna zamykać się w jego granicach. Zostało to zbadane i potwierdzone w raporcie biegłego.

Kiedy dowiedział się Pan o tym zamiarze gminy?
- Po kilku latach. Pewnego dnia zauważyłem geodetę w pobliżu szkoły. Spytałem go, dlaczego wykonuje pomiary. Wtedy dowiedziałem się, że szykuje się ta inwestycja.

Jak Pan zareagował?
- Rozmawiałem na ten temat z ówczesną wiceburmistrz Trzebini, z radnymi, Radą Sołecką Psar, a także projektantem boiska. Próbowałem odwieść gminę od tego pomysłu, bo przewidywałem, jak to się skończy. Niestety, moje uwagi i obawy zostały zlekceważone.

Nie dało się dojść do jakiegoś kompromisu?
- Gdyby to było możliwe, nie poszedłbym z tą sprawą do sądu. Odniosłem wrażenie, że gmina nie chce słuchać moich argumentów. Dam przykład - gdy już sprawa była w sądzie, w 2018 roku biegły sądowy dokonywał pomiaru poziomu hałasu w rejonie boiska. Zaprosił wtedy na spotkanie dwie strony sporu. Przedstawiciele gminy nie przybyli. Również gdy sąd dokonywał wizji lokalnej, pełnomocnik gminy się nie zjawił, przysłał chyba swoją aplikantkę, co nie przeszkodziło mu później autorytatywnie wypowiadać się i "zdawać sprawozdanie z postępowania sądowego" na zebraniu mieszkańców.

Ma Pan żal do władz gminy?
Jestem zaskoczony postawą władz gminy. Najpierw, jeszcze za poprzednich władz, zignorowano moje uwagi i obawy. A przecież można było boisko zbudować w innej lokalizacji, na przykład po drugiej stronie szkoły, gdzie jest zielony, niezagospodarowany teren. Albo zadbać o istniejące już boisko trawiaste w rejonie cmentarza. Mówiąc krótko - przy projektowaniu obiektów, które mają takie obciążenie akustyczne jak boisko, należało robić to po prostu z głową. Później nie respektowano postanowienia sądu, które określało godziny korzystania z boiska. Dlatego zacząłem rejestrować codzienne naruszenia sądowej decyzji. Wbrew niektórym komentarzom, nie jest to "zbijanie kasy na dzieciach", lecz desperacka próba zmuszenia gminy do przestrzegania orzeczeń sądu. To porażające, jak organy administracji odnoszą się do orzeczeń sądu, kształtując tym samym świadomość i kulturę prawną obywateli.

Całość wywiadu dostępna jest w aktualnym 5. numerze "Przełomu"