Kultura
Lektura na weekend
Kto lubi czytać o historii medycyny, koniecznie powinien sięgnąć po wydaną w ubiegłym roku książkę Lindsey Fitzharris "Rzeźnicy i lekarze".
Już sam tytuł intryguje. Całość czyta się, jak dobry thriller. Czytelnik znajduje się w świecie XIX-wiecznej medycyny. I dostaje naturalistyczne opisy tego, co działo się wówczas na salach operacyjnych, do których mógł wejść niemal każdy. Pobyt w szpitalu stanowił jeden z najprostszych sposobów, by w niedługim czasie pożegnać się z życiem...
Autorka grozę sytuacji rozładowuje jednak inteligentnym humorem. Choć z punktu widzenia pacjentów częśto to śmiech przez łzy. Przykład? Symbolem tamtych lat były między innymi amputacje trwające kilkadziesiąt sekund. Dłuższych operacji pacjenci nie byliby w stanie wytrzymać, bo odbywały się bez znieczulenia. Nic dzwnego, że delikwentów do stołu operacyjnego trzeba było przywiązywać.
Główny bohater Joseph Lister to chirurg, który dzięki pewnej operacji postanowił w całości oddać się medycynie. To on opracował „system leczenia antyseptycznego", polegający na skrupulatnej dezynfekcji kwasem karbolowym rąk, narzędzi, nici chirurgicznych i opatrunków, co znacząco zmniejszyło śmiertelność pacjentów.
Książka jest napisana przystępnym językiem. Co najwyżej można się jedynie przyczepić do braku ilustracji i indeksu nazwisk. Miłej lektury!