Chrzanów
Święty Mikołaj patronem Chrzanowa
- Mając takiego patrona, nic nam niestraszne - zauważa Kamil Bogusz, dyrektor Muzeum w Chrzanowie przybliżając postać świętego, który opiekuje się Chrzanowem.
Kamil Bogusz: Od samego początku istnienia miasta. Najstarsze wzmianki o kościele pod wezwaniem św. Mikołaja sięgają XIV wieku. Zazwyczaj było tak, że miasto obierało takiego patrona, pod wezwaniem którego był kościół farny (główny kościół miejski). O Mikołaju jako patronie miasta - poświadczonym dokumentem - możemy mówić od XV-XVI wieku. Najstarszy wizerunek naszego patrona jest na pieczęci z połowy XVI wieku.
Jak wygląda ta pieczęć?
Na środku jest pełna postać św. Mikołaja, który w nogach ma herb Ligęzów - Półkozic, właścicieli naszego miasta. Chrzanów był miastem prywatnym, sami się rządziliśmy jako mieszczanie. Właścicielem nie był król ani klasztor, ale możnowładczy ród Ligęzów. Umieszczenie ich herbu u stóp patrona oznacza ważność rodu, a jednocześnie składanie hołdu świętemu Mikołajowi. Po lewej i po prawej stronie pojawiają się głowy osłów, czyli godło z herbu.
Sam Mikołaj stoi w pełnej krasie, trzymając trzy kule (swój symbol) i pastorał, co oznacza, że nas prowadzi i się nami opiekuje. Ma też w ręku księgę, czyli naucza. To jasny znak, że mając takiego patrona - nic nam niestraszne. Co ciekawe - św. Mikołaj jest ogolony, nie ma brody.
Wokół jego postaci jest łaciński napis Sigillum Civitatis Chrzanovie co oznacza pieczęć miasta Chrzanowa. Już wtedy mówimy więc o mieście (civitas), a nie miasteczku (oppidum), możemy więc być z tego dumni, gdyż oznacza to, że jesteśmy ważni. To też znak reklamowy, który mówił: patrzcie, nas stać, jesteśmy bogaci, przyjeżdżajcie do nas, inwestujcie. Sama pieczęć ewoluowała, ale postać św. Mikołaja jest na niej zawsze widoczna, aż do XIX w.
Zachęcamy do przeczytania całej rozmowy, która ukaże się w jutrzejszym wydaniu tygodnika "Przełom".
Komentarze
1 komentarz
A gdyby tak w parze z Mikołajem w pełnej krasie pojawił się burmistrz z głową pełną pomysłów cieszących mieszkańców, to dopiero byłaby pewność, że nic nam niestraszne.