www.forum.przelom.pl
https://przelom.pl/forum/

Moja przygoda z Pink Floyd
https://przelom.pl/forum/viewtopic.php?f=4&t=5066
Strona 1 z 1

Autor:  kattebush [ 12.2.2012 22:01 ]
Temat postu:  Moja przygoda z Pink Floyd

Witam serdecznie!

Zainspirowana spotkaniem Forumowiczów - chciałam zaproponować kilka tematów z dziedziny kultury. Nie będzie może to z naszego regionu - ale mam nadzieję, że znajdę zrozumienie.

Na pierwszy ogień wrzucam temat: "Moja przygoda z Pink Floyd". Temat rzeka, tak jak i ich muzyka.
Swoja przygodę z PF i rockiem progresywnym zaczęłam w 1995 roku. Po wysłuchaniu płyty "The Division Bell" - ostatniej ich płyty.
Dla mnie muzyka PF jest muzyką dla wybranych. Chyba tylko w ten sposób mozna to okreslić. To jest muzyka ambitna, tak bardzo różniąca się od tej szmiry, zalegającej teraz na półkach. Nieprzeniknione dzwięki, nastrojowość, to główne atuty. Słuchając Pink Floyd człowiek nabiera dystansu do siebie, do Świata po tym, co usłyszy.
Oczywiście - można się spierać, czy PF skończył się w momencie odejścia Rogera Watersa. Są osoby, dla których Waters jest kimś w rodzaju guru. Że płyty nagrane po Jego odejściu są nijakie, bez wyrazu.
Ciekawa jestem Waszych opinii. Zapraszam do dyskusji :)
Pozdrawiam
kattebush - taki przewrotny nick.

Autor:  Krzysio [ 12.2.2012 22:25 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Ja pierwszy swoją przygodę z zespołem zacząłem od jednej z najbardziej rozpoznawalnych płyt czyli The Wall.
Był chyba rok 1980 gdy w radio Wojciech Mann zapowiadał iz za kilka dni otrzyma nowa płytę tego zespołu. O ile pamiętam korzystał z uprzejmości stewardessy Lot-u która przewiozła te płytę. I zaczęło się. Nagrywałem z Radia Zodiak na szpulowiec ZK146 wszystkie części.
Potem był stan wojenny i i gdzieś koło 1988 dotarł film pod tym samym tytułem który oglądało się na Video na nocnych seansach po 20-30 osób. Po płyty (winylowe jeździło się wtedy do Katowic na tzw szaber plac który był przy szkole za PKS-em.
Takie były moje początki z zespołem Pink Floyd :) I szukało sie płyt - Ciemnej strony księżyca, Ummagumma, Animals, Atomowe serce matki...

Autor:  kattebush [ 12.2.2012 22:39 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Krzysiu - i znalazłam jak widać fana PF :)
Najpierw dostałam oczywiście winylową płytę - a właściwie ją gdzieś znalazłam w domowym archiwum. A była to ciemna strona księżyca. Ale jakoś tak nie do końca chciało mi się słuchać jej. Więc za początek słuchania uważam The Division Bell. Ale zaraz.. Teraz mi się coś przypomniało - pamiętasz taki program gospodarczy, na samym początku była wstawka Money? I wtedy to chyba po raz pierwszy usłyszałam PF.
A później to zbieranie kaset magnetofonowych, płyt winylowych, CD. Teraz już DVD. Pamiętam, jak wydawany był Pulse - wersja z migającą diodą. Jeszcze do niedawna mi migała :D

Autor:  Pan_Jabu [ 13.2.2012 15:34 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Ja lubię Pink Floyd z każdego okresu. Tak naprawdę, to jest to kilka zespołów w jednym :) Każdy okres jest inny. Gdyby porównać Division Bell z pierwszą lub drugą płytą - ktoś kto pierwszy raz słyszałby tę muzykę z pewnością nie powiedziałby, że to ten sam zespół.
Mam wszystkie płyty i nie potrafię wskazać jednej ulubionej.
Chociaż nie jest to dla mnie zespół nr 1, to na pewno w pierwszej piątce. Klasyka, te czasy już nie wrócą.

Autor:  kattebush [ 13.2.2012 15:41 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Masz rację Panie_Jabu - jeśli ktoś zacznie słuchać PF od The Piper at the Gates of Dawn czy A Saucerful of Secrets - to może się zrazić. Trochę inny już jest album Ummagumma. Ale jak dla mnie to wyraziści Floydzi są od Atom Heart Mother. Już bez Syda Barretta.

-- 13.2.2012 21:17 --

Z takich ciekawostek odnośnie albumu Atom Heart Mother:
Zamykający płytę, trzynastominutowy utwór Alan's Psychedelic Breakfast jest żartem muzycznym. Utwór składa się z kilkunastu krótkich instrumentalnych przejść, przerwanych nagranym procesem przygotowywania śniadania przez jednego z inżynierów dźwięku Pink Floyd. Utwór kończył się dźwiękiem spadających kropli wody ze zbyt słabo zakręconego kranu. Dźwięk ostatniej kropli został zapisany na zamykającej ścieżce winylowej płyty tak, że mógł być odtwarzany w nieskończoność. Tego efektu niestety nie udało się odtworzyć na CD :)

Autor:  Pan_Jabu [ 13.2.2012 22:11 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Dla mnie pierwszym albumem PF jaki słyszałem była płyta The Wall. Dzieło bezprecedensowe, choć dziś rzadko go słucham, bo jest bardzo dołujące. W całej twórczości grupy dominują klimaty dołujące :)
Główna w tym chyba "zasługa" Rogera Watersa, który - delikatnie mówiąc - nie był człowiekiem tryskającym humorem :)
PF bez Watersa to był bez wątpienia inny zespół, co nie znaczy, że gorszy. Cieszę się jednak, że panowie koniec końców się pogodzili. Gdyby nie ich trudne charaktery (zwłaszcza Watersa) i nieustanne konflikty, być może stworzyliby jeszcze więcej wybitnych dzieł.

-- 13.2.2012 22:13 --

Swoją drogą drobna ciekawostka: David Gilmour był osobą, która bardzo pomogła na samym początku kariery Kate Bush :)

Autor:  kattebush [ 13.2.2012 22:19 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

A ja stanowczo i zdecydowanie mówię Gilmour ;)
Teksty Watersa są... do pewnego momentu genialne, a później juz tylko meczące. Trzeba jednak przyznać, że David i Roger tworzyli genialny duet... Solo David jest miejscami troszke za grzeczny, a sam Roger jest ciężkostrawny. Do momentu kiedy się nawzajem temperowali bylo genialnie, chocby DSOTM. Przewaga Watersa sprawia, że The Wall jest dla mnie miejscami nie do przejścia. Bez watersa robi sie miło ale hmmm... troszke monotonnie...
A zatem czemu David? Jest lepszy pod względem technicznym, poza tym jest świetnym gitarzystą i śpiewa chyba lepiej od Watersa.

Ps. I dlatego może właśnie też za Kate Bush lubię Gilmoura :D

Autor:  Krzysio [ 14.2.2012 7:37 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Moda na winyle wróciła. Dlatego zastanawiam sie czy ktoś posiada jeszcze Floydów na winylu?
Na twórczość i charakter Watersa jak piszą duży wpływ miał fakt iż urodził sie w czasie II w.ś. a ojciec zginał na niej. Ciekawym pomysłem w którym uczestniczył - własnie chyba już jako wokalista był koncert w Berlinie z efektami burzenia muru berlińskiego.
Fajnym pomysłem byłoby móc sie spotkać by obejrzeć i posłuchać np The Wall z Bobem Geldolfem :)

Autor:  kattebush [ 14.2.2012 12:16 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Tak Krzysiu! Moda na winyle wróciła. I dlatego postanowiłam sobie kupić dobry gramofon/adapter?/, aby móc odsłuchiwać PF prosto ze starych winyli :D
A propos spotkania: to może kolejne spotkanie Forumowiczów przy winylach tym razem?

Autor:  Pan_Jabu [ 14.2.2012 14:55 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

Gilmour jest na pewno lepszym wokalistą niż Waters :)
A co do Rogera, to jego teksty to jest nieustanna deprecha :) Na pewno to wpływ dzieciństwa, może też charakteru. W każdym razie absolutnie zgadzam się, że w większej dawce jest to nie do przejścia. Dlatego napisałem, że do The Wall wracam rzadko. The Final Cut nie słucham prawie w ogóle. Płyty bez Watersa lubię, ale najchętniej wracam do tych, które nagrywali, gdy była między nimi zgoda :)

Autor:  Piotrek Tarczyński [ 17.2.2012 20:46 ]
Temat postu:  Re: Moja przygoda z Pink Floyd

27 lutego można będzie uczestniczyć w interesującym przedsięwzięciu, czyli "ekskluzywnym odsłuchu obfitującej w niespodzianki reedycji arcydzieła Pink Floyd" ;):
http://www.polskieradio.pl/6/1020/Artyk ... -osobistej
Zapowiada się bardzo ciekawie :)

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC (czas letni)
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/