Widzisz Asusrp6 najbardziej chodzi mi o to iz co pewien czas w gazecie pojawiają sie jakieś wywiady, reportaże przeprowadzone przez dziennikarzy Przełomu na jakiś konkretny temat najczęściej wywołany przez jakieś wydarzenie, ciekawy telefon lub coś podobnego. Gdy sa zadawane konkretne pytania - rozmówca tak owija w bawełnę, opowiada rożne inne historie i porusza całkiem nieistotne tematy. W rezultacie powstaje materiał który się drukuje i czytamy go. Dla tego kto jest w danym temacie kompetentny - od razu odbierze to jako tzw mydlenie oczu - owszem rozumiem iż jest to nie zawsze temat na którym się zna redaktor. To jest przykład a takie tematy zdarzają sie czasami. Inny przykład to parę lat temu interweniowałem na temat oświetlenia drogi przy Balatonie prze parę dni. Gdy artykuł się ukazał z informacja na ten temat - napisano iż to pracownicy urzędu interweniowali i cała sprawa została pozytywnie przez nich załatwiona. Rozumie iż temat gorący czasem jest ważny do publikacji ale należy go sprawdzić , naprowadzać rozmówce jak zbacza. I tak myślę miał zachować się rzeczni urzędu. Miał odpowiedzieć na pytanie a nie odsyłać do innych. Miał czas mógł sie przygotować - przecież MGOKSiR podlega pod urząd miasta. A tak to chodzi i pisze się od Annasza do Kajfasza.

No właśnie tak na owijałeś w bawełnę że szok, a ja zadałem bardzo proste i czytelne pytanie o przykład ...

Krzysio: nie do końca masz rację. MGOKSiR jest instytucją gminną, ale na tyle samodzielną, że o jego działalności może informować dyrektor. Rzecznika u r z ę d u można było spokojnie ominąć, choć wydaje mi się że o tej sprawie (zniknięciu strony) już nikt nie chciałby niczego powiedzieć.
2. I w kwestii uwag dotyczących "jakichś wywiadów" i konkretnych przykładów kiepskich materiałów, o które prosił Pana moderator. Też chciałabym je poznać.
Fajnie się krytykuje dziennikarzy za "owijanie w bawełnę" zawarte w odpowiedziach ich rozmówców. Każdy pytany po prostu mówi to co wie, a czytający powinien wyciągać z tego wnioski wnioski. Tak jak ja wyciągam wnioski czytając niektóre wypowiedzi na forum. Jasno z nich wynika, że niektórzy internauci zabierają głos w sprawach, o których nie maja pojęcia. Np. powiat winią za stan dworca ZKKM w Chrzanowie, a burmistrza za stan powiatowych dróg. Ale co by to było gdyby wszyscy wszystko wiedzieli....

Pani Alicjo, tutaj Pani coś ściemnia. Admin Piotr w kwestii "znienawidzonych" stron o ich los zapytał właściwą osobę, tj. rzecznika prasowego UM Trzebinia. Chyba, że wg Pani, pan Piotr powinien o to zapytać samego Wujka Adama. Patrząc na to wszystko z obecnie urealnionej perspektywy, faktycznie po odpowiedź w sprawie zlikwidowanych internetowych plików b.Impresariatu należy zapytać burmistrza. Bo wszyscy "zainteresowani" w tej dziwnej sprawie chowają głowę w piasek. Albo raczej w brudne trzebińskie błoto. W sensie dosłownym i jednoznacznym.

To w takim razie jaka jest rola rzecznika prasowego? Czy na zewnątrz (dla mediów) ma obowiązek rzetelnie odpowiadać na zadane mu pytania - czy też ma nie udzielać odpowiedzi na niewygodne (dla UM) tematy. Czyli ma sprawę odpowiednio zamulić. W takim razie taki pan rzecznik powinien zmienić nazwę na mulnik rzeczny.

Dlaczego Pani wydaje się - że o tej sprawie "zniknięcia" strony już nikt nie chciałby niczego powiedzieć. Co to znaczy - że nikt już niczego nie chce mówić? To co - mają zakaz mówienia, czy też nagle zaniemówili? To niemowy są zatrudnione w UM i w tym MGOKSiR?

Pani Alicjo - może i ma pani racje - nie do końca znam kto kogo jest zwierzchnikiem i czy ma prawo wypowiadać się sam czy przez rzecznika. Ale to jest myślę do ustalenia. W opinii czytelników myślę iż to MOKSIR jest zależny od Urzędu Miasta bo oni chyba ich zatrudniają i finansują. Dlatego takiej odpowiedzi oczekiwałbym od przełożonych ustami rzecznika.
Teraz temat wywiadów i innych artykułów o których napomniałem. owszem pare razy trosze się zbulwersowałem czytając je ale nie chcę ich wyciągać już na wierzch - były zamieszczone - wzburzyły mnie trochę - było minęło - jedyna uwaga to to co napisałem - dali sobie dziennikarze wcisnąć przysłowiowy kit. To moja opinia - możemy się nie zgadzać. zauważę kiedyś coś podobnego postaram sie napisać na PW lub zadzwonić i powiedzieć. I nie chodziło mi o krytykę dziennikarza lecz o zasygnalizowanie faktu iż tak czasem bywa.
Temat następny to tzw obwinianie. Myślę iż nie jest ważny czyja droga, czyj dworzec, czyja kamienica lecz o to by dbać o to a nie przysłowiowo zlewać i odsyłać od tzw Annasza do Kajfasza. Proszę zauważyć iz grono forumowiczów to ludzie którzy myślą pozytywnie i chca by pozytywnie się działo - może nie mają mechanizmów do skutecznego działania ale poprzez forum i sygnalizacje drażniących tematów dają wam temat do rozwinięcia go szerzej. jesteście wszak jak władza - i macie więcej możliwości. Czy nie łatwiej np burmistrzowi Kosowskiemu zadzwonić do p. Żuradzkiego i powiedzieć mu wprost - słuchaj stary dziennikarze i mieszkańcy NAS krytykują - weź i napraw te drogę a będziemy mieć spokój? Mnie nie słucha a parę razy interweniowałem.
I najważniejsza uważam rzecz to to iż mądry samorządowiec czy burmistrz czy inny prezes lub dyrektor uważam powinien poczytać co forumowicze maja do powiedzenia i działać. Wtedy myślę iż nie byłby tak krytykowany często.
Nie jestem alfa i omegą i staram się nie włączać w dyskusję na forum w której nie mam nic do powiedzenia lub się nie znam.
Pozdrawiam

Aż się prosi o taki finał sprawy:

Roma locuta causa finita

Czyż sprawy wątpliwe ab ovo nie powinny przynajmniej być kończone w sposób jednoznaczny i transparentny? Pewnie nic takiego się nie zdarzy, bo Rzym woli silentio. Ot, klasa polityczna!

Panie Krzysiu, niestety opinia czytelników nie ma dla dziennikarza mocy wiążącej przy ustalaniu, kto powinien udzielić w danej sprawie informacji. Tę kwestię reguluje ustawa Prawo prasowe (najprościej ujmując szef instytucji lub firmy bądź osoba przez niego upoważniona). Ustalenie kto to jest personalnie należy do dziennikarza.
Kwestia kompetencji, własności i znajomości zadań własnych w przypadku samorządów, ma tu fundamentalne znaczenie.
Nie jest tak jak Pan napisał, że burmistrz Kosowski dzwoni do dyrektora Żuradzkiego, a ten naprawia dziurę w drodze, bo PZD, którym kieruje dyr. Żuradzki podlega staroście, ma określony budżet zatwierdzony przez rade powiatu i zajmuje się tylko niektórymi drogami, po których jeździmy. Przeciętny obywatel tego wiedzieć nie musi, a dziennikarz tak.
Przeciętny obywatel może nie wiedzieć kto "malował" elewacje budynków przy rynku (na tym forum przeczytałam, że gmina), a to w większości przypadków nieprawda.
Nie jest prawdą, że to nieważne czyja jest kamienica, czyj dworzec, czyja droga. Bo publiczne pieniądze gmina może wydawać tylko na zadania (obiekty) wlasne. Oczywiście dobry gospodarz powinien zabiegać u wlaścicieli o to, aby wszytsko było "ładne", ale nie na wszystko może wydać pieniądze.
I pewnie dlatego czytelnikom czasem sie wydaje, że i oni i dziennikarze pytając, dlaczego coś jest nie tak, "dają sobie wcisnąć kit". Ten kit czasem ma solidne umocowanie w przepisach, które być może są niedorzeczne, ale obowiązują.
Reasumując. To dziennikarstwo nie jest takie proste jak się wydaje.

Z "lektury" wywiadu: A co pan będzie teraz robił?
- Będę się uważnie przyglądał, co MGOKSiR zrobi z dorobkiem moim i pracowników impresariatu.

Płonne nadzieje, panie Franciszku. Dorobek Impresariatu pójdzie w niepamięć.
Należy domniemywać, że także wszelka dokumentacja zapisana na plikach serwera, została skutecznie wyczyszczona. Aby w ewentualnych procesach sądowych nie miał Pan czym się wykazać. W końcu ten sowicie opłacany prawnik w UM Trzebinia musi zostać jakoś spożytkowany. Oczywiście przeciwko Panu.
Więc panie Franciszku - Caute! O czym z przykrością zawiadamiam.

Niekoniecznie tak długo, chociaż jestem z natury cierpliwy. Ponieważ jednak przez trzy tygodnie nie doczekałem się na zwrotnego maila, dzisiaj zadzwoniłem. Na pytanie, dlaczego nie uzyskałem odpowiedzi, usłyszałem, że p. Jędrysik nie miała czasu. Pozostawiam to bez komentarza.
Co do meritum, cytuję p. Ewę Jędrysik:
"Po likwidacji impresariatu przestaliśmy opłacać domenę impresariatu. Jeśli w ośrodku likwiduję jakiś dział, to również likwiduję nieuzasadnione koszty. Pan Wołoch od początku wzbraniał się przed tym, żeby strona impresariatu była połączona ze stroną MGOKSiR. Wszystkie dane są na serwerze i można je przenieść. Nie mam jednak do tego ludzi. Obawiam się także, że gdyby informacje i zdjęcia ze strony impresariatu znalazły się na stronie MGOKSiR-u, zostałabym posądzona o przywłaszczanie czyjegoś dorobku".
I kolejny cytat:
"Nikt w sprawie strony internetowej impresariatu do mnie nie dzwonił, nie pisał, nie przyszedł. Jeśli będzie zainteresowanie, zastanowię się, co dalej robić".
W związku z powyższą wypowiedzią, następnym razem proponuję szanownym forumowiczom, żeby zamiast tracić czas na snucie przypuszczeń i domniemań na forum, sami skontaktowali się z osobą bezpośrednio odpowiedzialną za dane przedsięwzięcie czy sprawę. Niekoniecznie przy wykorzystaniu przepisów Ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nawet, jeśli będą musieli nieco poczekać, odrobina osobistego zaangażowania wszystkim wyjdzie na zdrowie.

Czyli Piotrze wierzysz iż dla nas będzie miała czas którego dla ciebie - redaktora Przełomu nie miała??Może i masz rację ale popatrz jak to inaczej brzmi gdy ktoś pojedynczy rozmawia a jak gdy dziennikarz w imieniu wielu forumowiczów pyta się. Nie mowie iż nie wierze że uda się odzyskać archiwa ale czy nie kręcimy się w kółko tematu zamiast informować otwarcie i od razu.

Wierzę, że tak. Wszyscy popełniamy błędy, a od tego mamy rozum, żeby wyciągać wnioski. Zresztą możecie to w bardzo prosty sposób sprawdzić. P. dyrektor powiedziała, że czeka na opinie w sprawie strony impresariatu. Kto pierwszy?
Czy inaczej brzmi? A ja odwrócę Twoje pytanie: jak myślisz, co czuje dziennikarz, który w imieniu forumowiczów zgłasza problem nigdy nieprzekazany przez bezpośrednio zainteresowanych?

Wreszcie jest jakaś odpowiedź. Wprawdzie wymijająca, ale to już sukces.
Procedura z p.o. widocznie jest miła w UM Trzebinia. Bo nigdy nic nie wiadomo, kto będzie ewentualnym "spadochroniarzem" na kierowniczym etacie.

Ciekawie stawiasz problem, z którym zwraca się do dziennikarza. Owszem, mogę skorzystać z ustawy o dostępie do informacji publicznej - ale czynię to w sprawach dla mnie osobiście ważnych. Nie jestem trybunem ludowym, aby korzystać z tej ustawy i uzyskane efekty propagować publicznie. Nie mówiąć o tym, że w myśl tej ustawy nieraz trzeba ponieść koszty finansowe.
Od informacji pro publico bono jest "czwarta władza" - czyli Wy Państwo dziennikarze. A od pozyskania informacji macie do dyspozycji różnych rzeczników prasowych wszelakich instytucji opłacanych z pieniędzy podatników.

Jak sobie to wyobrażasz Piotrze, że np. pani Jędrysik będzie miała ochotę rozmawiać ze mną o etatyzacji w Miejskim Domu Kultury? Przecież ja nie jestem dla pani Dyrektor żadnym partnerem do rozmowy dot. wewnętrznych rozliczeń służbowych. Wcale nie musi mi udzielać odpowiedzi. Nawet, gdybym był reinkarnacją samego pana Wołocha. Podobnie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Trzebini.

Najpierw Przełom odpowiednimi artykułami podniesie ciśnienie u czytelników, a potem się chyłkiem wymiguje - gdy "rozemocjonowani" czytelnicy pragną coś więcej wiedzieć. Przesadziłeś mocno Piotrze, odsyłając mnie czytelnika do tej ustawy o dostępie do informacji. Zresztą można doskonale manipulować tą ustawą i pytającego skutecznie zniechęcić. Niektórzy urzędnicy opanowali to po mistrzowsku. Dziennikarze także potrafią. Tylko nie bardzo rozumiem, co wiosna ma do tego.

Niezmiennie pozdrawiam. Aczkolwiek nie gorąco.

Przeniosłem post tutaj, bo w temacie regulaminowym offtop zaczął się robić.


Zgadzam się. Jest też jednak jeszcze coś takiego jak obywatelska aktywność.

Nie wiem, czy będzie chciała na ten temat rozmawiać. Jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Ale jesli spróbujesz i p. dyrektor będzie piętrzyć trudności - to jest temat dla dziennikarza.

Nie dajesz Piotrze za wygraną, ale nieco złagodniałeś. Tak, jakby można już osiągnąć kompromis. Wprawdzie te moje "zapytania" nie są dla mnie o wadze hasła Nicea albo śmierć, ale są spowodowane właśnie tym obowiązkiem obywatelskim. Jako przykładny obywatel, spełniam swój obowiązek obywatelski udzielając się (głosując) w każdych wyborach. W sposób demokratyczny wybieram władze samorządowe w moim mieście. Więc od tychże władz oczekuję takich samych reguł, tj. demokracji w rozwiązywaniu problemów kadrowych jak i demokratycznego "obsadzania" prestiżowych stanowisk. Nie muszę dodawać, że finansowanych z pieniędzy podatników.
Jednakże ta demokracja nie ma nic wspólnego z kulturą. Mam na myśli kulturę demokracji.

Serdeczne dzięki, że już mnie nie odsyłasz do korzystania z tej ustawy o dostępie... czegoś tam. Pani Jędrysik nie będę niepokoił, gdyż "problem" tkwi znacznie wyżej i jest ogólnie znany. Z tym "p.o" zaskoczyłeś mnie. Poszerzyło to znacznie moją wiedzę o kulturze demokracji w Trzebini. Trochę mi się to kojarzy z kulturami bakterii.

Pozdrowienia niezmiennie. Znacznie cieplejsze.

Impresariat w ogóle nie powinien zostać utworzony. Wystarczy tych orgazinacji w Trzebini zajmujących się kulturą.