Spoko , hucpa beee, niech będzie rozróba, jeszcze kumam rabbbani czego dotyczy referendum, tylko co potem,(jeśli zabawa wypali), wybór następnego (oczywiście abstrakcja) nic nie wniesie ,oprócz załatwienia prywaty pewnych ludzi, więc naturalnym odruchem jest pytanie o kandydata, a śmiem twierdzić że będzie to człek ze starego układu leśnych dziadków (skojarzenia z PZPN jak najbardziej trafne) , więc niech obecny burmistrz odpowiada przed porokuratorem , i wtedy dokończy lub nie kadencję, bez podania kandydata, i to kandydata konkretnego to po prostu , rozróba, czy jak tam wolisz , zresztą pobawcie się w referendum, macie prawo, i tego nie neguję....

Ale dlaczego zakładasz, że musi to być ktoś z leśnych dziadków? To zależy jak zwykle przy wyborach lokalnych od ludzi. Skojarzenia z PZPN nie są więc do końca trafne - tam decydują działacze.

Niech więc lud zadecyduje.....

Moim zdaniem pomysł z referendum to czysta paranoja, która będzie kosztowna dla budżetu miasta i nic nie zmieni. Kilkudziesięciu poszkodowanych mieszkańców w kosztowny sposób próbuje odegrać się na burmistrzu za zmiany które wprowadza. Szczurek zaczął redukować przerost zatrudnienia w urzędzie, zakazał dewastacji przez samochody nowo wyremontowanej płyty rynku, przestał rozdawać wszystkim pieniądze, zajął się konkretnie Balatonem. Podpadł tym samym układom koleżeńskim poprzedniego burmistrza. Dlaczego ta zdesperowana grupa mieszkańców nie chciała odwołać Adamczyka za to, że ubywało miejsc pracy w mieście i nic z tym nie robił? Nie odwoływali go jak na Balatonie powstawały nielegalnie budynki, a sam projekt zagospodarowania tego miejsca na który wydawano ogromne sumy był nie możliwy do zrealizowania ze względów na bardzo duże koszty. Nie widziałem planów referendum też wówczas, gdy następował przerost zatrudnienia w urzędzie. To kompletny idiotyzm, że jednym z głównych powodów odwołania ma być nie sponsorowanie obrażonego właściciela stadniny koni czy rzekomy brak miejsca na rynku dla samochodów (bo 2 duże parkingi przy rynku to za mało, a 100m do przejścia z nich do sklepów to za daleko - czysta abstrakcja warta śmiechu).

Skoro twoje zdanie jest takie, to może napiszesz na jakiej podstawie go opierasz?
Możesz podać wyliczenia - ILE KOSZTUJE REFERENDUM?

W Starachowicach koszt takiego referendum wyniósł około 60 tys zł. To chyba spory wydatek z budżetu gminy na fochy kilkudziesięciu mieszkańców. A jeśli uważacie, że warto to wobec organizatorów akcji oczekuje deklaracji, że jeśli dojdzie do referendum i okaże się ono nie ważne to organizatorzy zwrócą gminie koszty tej błazenady. W końcu to tak jak by zabrać w tym roku przedszkolom wszystkie pieniądze na inwestycję, albo zabrać całą pomoc materialną dla uczniów, albo zabrać biblioteką wszystkie środki na rozwój.

Ale żeś pojechał teraz, zwroty kosztów Panie kolego, to jest DEMOKRACJA. Twoje pomysły jednak tą demokracją ograniczają, mam nadzieję, że zauważyłeś.
60 tys to nie jest duży koszt. Pozdrawiam.

Chyba coś mi umknęło przez ostatnie lata - zajął się konkretnie Balatonem? Zaczął redukować przerost zatrudnienia? Mam nadzieję, że do tej redukcji zaliczyłeś zatrudnienie pełnomocników (to tak a propos też skończenia z rozdawnictwem pieniędzy)?
Mam też nadzieję, że wziąłeś pod uwagę arogancję naszego burmistrza, straszenie wszystkich, którzy mają inne zdanie zwolnieniem, obietnicę ufundowania stypendium (co nie należy do obietnic najtrudniejszych do realizacji)...
Posługiwanie się argumentem, że za poprzednika nic podobnego nie podjęto tez jest mocno nietrafione - po pierwsze możliwość organizowania referendum istnieje od niedawna, po drugie należy się raczej cieszyć, iż mieszkańcy stają się bardziej świadomi swoich praw i możliwości. Czy to źle, że przynajmniej część zaczyna rozumieć, że władze to są nasi wybrańcy, od których mamy prawo wymagać rzetelnej pracy? I których mamy prawo odwołać?
Co do kosztów - demokracja generalnie jest kosztowna. Skoro więc nie powinniśmy organizować ani popierać referendum, to może w ramach dalszych oszczędności pana Szczurka ogłosić dożywotnim burmistrzem? Dopiero będzie taniej! A jeśli szukamy prawdziwych oszczędności - to lepiej zająć się tematem diet radnych i pensji burmistrzowskiej: i jedne, i druga są mocno wygórowane.

Obawiam się, że szanowni przedmówcy troszczący się o wydatki na referendum nie znają mechanizmów podziału budżetowych środków. Gwarantuję Wam, że nie istnieje żaden powód by uważać, że jeśli środki NIE PÓJDĄ na referendum, to więcej będzie na przedszkola, szkoły itd. To są zupełnie rozłączne pozycje budżetu, w dodatku zarządzane na różnych szczeblach administracji. Poza tym co to znaczy wydać te pieniądze? Ano tyle, że skonsumują je osoby i instytucje bezpośrednio przeprowadzające te referendum, więc poniekąd i tak zostaną na tym terenie, bo wrócą do budżetu prędzej czy później w postaci podatków, opłat itd.
Idąc tym tropem nie należy w ogóle przeprowadzać żadnych wyborów, ogłosić Polskę monarchią absolutną dynastyczną i wprowadzić system feudalny. Będzie tanio, porządnie, a i zapewne metalowe rusztowanie przy wjeździe do Trzebini zacznie pełnić swoją funkcję zgodnie z potocznym określeniem nadanym przez trzebinian.

Aby doszło do referendum, musi taką inicjatywę poprzeć niemal 3000 osób - mieszkańców gminy.
A więc jeżeli dojdzie do referendum, nie będzie to już wydatek na "fochy kilkudziesięciu mieszkańców", tylko prawie trzech tysięcy. To tak gwoli ścisłości, bo to delikatna różnica.

Ja także uważam, że skoro jest taka próba sił to demokracja na tym właśnie polega, że żadne rządy nie są władzą absolutną tylko są wolą większości.
Zabić jest łatwo każdą inicjatywę i jakże łatwo ją skrytykować.
Uważam, ze wybory powinny być obowiązkowe, wzorem niektórych krajów, np Szwajcarii, bo wówczas byłaby pewność, ze większość to większość, a nie wola skrajnej mniejszości, która z tego prawa korzysta, uważając się potem za większość i mieniąc władzą legitymizowaną przez wolę większości.
Wracając jednak do naszego burmistrza, toż on także jako radny, a kilka lat Przewodniczący Rady Miasta mógł kontrolować poprzedniego burmistrza. Wystarczy sprawdzić ile razy zagłosował przeciw udzieleniu mu absolutorium. A jego bezkrytyczne odcinanie się od poczynań poprzednika, z którym ściśle współpracował szereg lat i przyznawał mu premie i podwyżki, tym bardziej pokazało mi jakim jest człowiekiem.
Nie przynależę do żadnej z grup wymienionych tutaj jako organizatorzy referendum, ale kłamstw i czczych obietnic nie lubię.
Jak to powiedział jeden (dla mnie niewiele wart polityk) prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie po tym jak zaczyna

Hmm......."metalowe rusztowanie przy wjeżdzie do Trzebini". Ładnie nazwane. Jak będzie nowy burmistrz Trzebini, to go poproszę o demontaż tych szubienic. Nigdy nic nie wiadomo, demokracja nie jest wieczna i przede wszystkim trzeba na nią zasłużyć jak i dorosnąć. Niestety, musi minąć kilka pokoleń w naszym kochanym kraju, włącznie z tymi w Trzebini. Aby była ona prawdziwa mimo swej niedoskonałości. Bo nie ma systemu ustrojowego idealnego, i bardzo dobrze. Bo nagle wielu pragnęło by wyniesienia na ołtarze.

Panie Mikołaju, proszę nas oświecić, na czym polega umowa dzierżawy tych terenów w Bolęcinie dla OSP. Jakie korzyści tytułem tej dzierżawy ma gmina Trzebinia? Może to jest umowa użyczenia? Wtedy gmina nie ma żadnych korzyści, a ma natomiast pan burmistrz - jako Naczelny Prezes OSP w Trzebini i okolicznych sołectwach. Coś podobnego, jak Waldemar Pawlak, który był długo I Strażakiem OSP na cały kraj. I został premierem.
Widocznie droga do władzy w państwie wiedzie poprzez to prezesowanie w OSP.

A tak szczerze mówiąc, to po co te OSP? Przecież to są towarzystwa wzajemnej adoracji i raczej z nich jest niewiele pożytku. Służą jedynie do pomocy przy likwidacji płonących traw, chociaż "wtajemniczeni" twierdzą, iż niejednokrotnie te trawy podpalają młode zuchy z różnych OSP. Aby uzyskać dodatkowe środki z gminnego budżetu i udowodnić niezbędność istnienia tych dziwnych organizacji w strukturach samorządowych gminy.
Od gaszenia prawdziwych pożarów mamy zawodową straż pożarną z doskonałym sprzętem i ze znakomicie wyszkolonymi zawodowcami. I oni są zawsze do dyspozycji, w przeciwieństwie do tych z OSP.
Może i są jakieś wyjątki od reguły, ale nieliczne. Nie wyobrażam sobie obecnego Pana Burmistrza biegnącego z sikawką do jakiegoś małego lokalnego pożarku, o większym nie wspominając.

Ten nieszczęsny murek w Myslachowicach:
Jednego nie mogę zrozumieć - jak mogła wzrosnąć wartość posesji państwa Rejdychów z chwilą wybudowanie tego muru oporowego w granicy ich działki? Przecież w wielu przypadkach buduje sie zapory siatkowe względnie mury oporowe (w zależności od konfiguracji terenu) na granicach prywatnych działek ze szkolnymi obiektami sportowymi.
Wygląda mi to na mocną manipulację pani radnej z trzebińskiego samorządu. A bieg sprawy "doniesienia" tej trójki radnych wg pani rejonowej prokurator może potrwać (teoretycznie) nawet dwa lata. Czyli do końca kadencji burmistrza.

Otóż jest to umowa użyczenia, w przeciwieństwie do umowy jaką gmina zawarła z KJ Szarża, która była umową dzierżawy. Co prawda z racji bardzo niskiej kategorii gruntu (VI kl) oraz przeznaczenia na cele sportowe czynsz dla gminy Klub płacił bardzo symboliczny, niemniej płacił.
Odnośnie OSP to też jestem tego zdania, ale tu chyba chodzi bardziej o tradycje niż faktyczne potrzeby. Z tego samego powodu nie mogę zrozumieć, dlaczego OSP koniecznie musi w czynie społecznym zagospodarowywać plażę i robić gastronomię nad Gliniakiem, zamiast zająć się wyłącznie pracą statutową, jaką jest dbałość o bezpieczeństwo mieszkańców. Wolałbym, gdyby strażacy z OSP zajęli się załataniem i umocnieniem grobli oddzielającej rzekę Chechło od Gliniaka, gdyż obecny jej stan grozi powodzią i podtopieniami przy byle deszczu.

Nie byłbym zdziwiony gdyby wyszło na jaw że za tą sprawą stoi miejscowy "Brutus" burmistrza.

A kto jest tym Brutusem Witku?