Nie masz konta? Zarejestruj się

Sanki ożywią Alwernię

10.03.2004 00:00
Czy Alwernia już wykorzystała wszystkie swoje atrakcje turystyczne? Okazuje się, że nie, bo w miasteczku nie pomyślano dotąd o rzeczy najprostszej.
Czy Alwernia już wykorzystała wszystkie swoje atrakcje turystyczne? Okazuje się, że nie, bo w miasteczku nie pomyślano dotąd o rzeczy najprostszej.
O tym, by wykorzystać zamknięty od wczesnej jesieni do późnej wiosny, stromy i kręty fragment drogi powiatowej. Prowadzi ona przez stary las, tworząc bardzo malowniczy, naturalny tor saneczkowy. Taki, jakiego nie ma nigdzie w okolicy od Krakowa po Katowice.

Miasto zrealizuje
- Dotąd myśleliśmy raczej o uruchomieniu wyciągu narciarskiego oraz restauracji francuskiej w domu z podcieniami – zdradza dalekosiężne plany Alwerni pełnomocnik burmistrza ds. promocji i integracji z UE, Jerzy Kasprzyk.
Przyznaje, że jakoś nikt nie wpadł na myśl przyciągnięcia turystów do miasteczka zimą, by sobie urządzali rodzinne zjazdy sankami. Trasa jest dwukilometrowa i bezpieczna. A jeśli już ktoś tu przyjedzie z dziećmi, np. z Krakowa, to można mu zaoferować tyle ciekawych propozycji, iż nie będzie chciał wracać do domu przed wieczorem. I tak w każdy weekend, a w ferie codziennie. O śnieg nie ma się co martwić, bo na zamkniętym odcinku drogi leży on zimą zawsze.
- Korzyści byłyby oczywiste. Miasto powinno zainteresować się promocją tego pomysłu i zrealizować go już następnej zimy – twierdzi J. Kasprzyk. Sam jest przedsiębiorcą, więc wie, co mówi.

SOK zorganizuje
Realizacja tego pomysłu nie wymaga wielkich nakładów. Sprowadza się bowiem do wysiłku głównie organizacyjnego. Mógłby mu sprostać z powodzeniem Samorządowy Ośrodek Kultury. Tym bardziej, iż świeci na ogół pustkami na równi z zabytkowym Rynkiem.
Skoro więc mieszkańców Alwerni nic na Rynek specjalnie nie ciągnie (prócz banku spółdzielczego i komisji rady ds. rozwiązywania problemów alkoholowych), to warto tu sprowadzić turystów z większych miast. Auta mogą zaparkować pod siedzibą SOK-u, którego pracownicy udzielą wszelkich informacji co i jak z tą jazdą sankami. A co więcej, odpłatnie je wypożyczą.

Rolnik sprzeda
Sanki nie są zresztą do zjazdów koniecznie potrzebne. Większym powodzeniem będą cieszyły się worki foliowe wypchane sianem. To dopiero atrakcja, ruszyć w dół na takim pojeździe. Siedzi się na nim wygodnie. Kieruje łatwo. A na dodatek czuje się przyjemne ciepło, a nie zimne deski.
Raczej nie trzeba długo szukać rolnika, który oferowałby potrzebny sprzęt. Siana w gminie Alwernia jest pod dostatkiem, a worki z grubej folii można nabyć w każdym większym sklepie.

Bernardyn poleje
Z obecności saneczkarzy, czy też „workarzy”, skorzystaliby również bernardyni z pobliskiego klasztoru. Wszak to ci właśnie zakonnicy słyną na świecie ze sporządzania rozgrzewającego eliksiru na bazie spirytusu. Psy rasy bernardyn, mając przytroczone beczułki, dostarczają ożywczy napój zagubionym w Alpach turystom.
W Alwerni turyści nie musieliby się zaraz gubić. Po prostu skorzystaliby z propozycji zakupu trunku na początku trasy. Stanowiłby on zapewne znakomitą zachętę nie tylko do zjeżdżania, ale i do późniejszego zwiedzania klasztoru.

Straż dowiezie
Aby nie przeszkadzać w jeździe po torze saneczkowym, z dołu na górę wracałoby się ścieżką z boku drogi. Kto jednak traciłby czas i siły na taką męczącą wspinaczkę, gdyby strażacy z miejscowej OSP zaoferowali dojazd swoim żukiem? Rzecz jasna ledwie nadążyliby z kursowaniem. I z kasowaniem biletów za przejazd. Przy okazji można byłoby zachęcić turystów do zwiedzenia unikalnego Muzeum Pożarnictwa. A nawet zorganizować małą wycieczkę po miasteczku na zabytkowym, strażackim wozie. I jeszcze zrobić fotografie dzieciom w starych, błyszczących hełmach na głowie.

SOK nakarmi
Sala wystaw ośrodka kultury zamieniłaby się w sezonową restaurację, serwującą proste i tanie potrawy: bigos, fasolkę, flaki, hamburgery, gorące napoje. Dodatkowo byłby czynny sklepik z pamiątkami.
Dyrektor SOK-u, znany rzeźbiarz Władysław Tomczyk, który nigdy nie może usiedzieć spokojnie, zafundowałby kolejną atrakcję: galerię figur lodowych. Każdy mógłby dotknąć ważnych postaci, od burmistrza i starosty, po wojewodę i premiera.
I teraz tylko od władz Alwerni zależy przekucie tej wizji w czyn. Żadne pieniądze z Unii Europejskiej ani zgody ze stolicy nie są tu bowiem potrzebne. Wystarczy zwykła chęć działania.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 10 (622)
  • Data wydania: 10.03.04

Kup e-gazetę!