Nie masz konta? Zarejestruj się

Pośredniak jak żona Cezara?

05.11.2003 00:00
Z Andrzejem Urygą, wiceprzewodniczącym Powiatowej Rady Zatrudnienia, rozmawia Anna Kasprzyk
Co Pan sądzi o dwuznacznej atmosferze wokół chrzanowskiego urzędu pracy?
- Przyglądam się temu, co się dzieje w urzędzie, jako członek Powiatowej Rady Zatrudnienia i nie mam zastrzeżeń co do wydatkowania funduszy i podejmowanych inicjatyw. Działalność urzędu oceniam może nie rewelacyjnie, ale dobrze. Sam urząd pracy miejsc pracy nie tworzy.
Ale pośredniczy pomiędzy pracodawcami a bezrobotnymi, uczestniczy w rozdzielaniu ofert.
- Firmy małe, prywatne, mające status firm rodzinnych zatrudniają pracowników według swojego rozeznania. Pracują tam krewni lub znajomi właściciela. Stąd wiele ofert nie pojawia się na rynku pracy.
Jednak pewna liczba ofert trafia do urzędu i powinna być rozdzielana. Bezrobotni mają zastrzeżenia co do sposobu, w jaki się to odbywa...
- Nie mam sygnału, by takie sytuacje miały miejsce. Punktem wyjścia dla podjęcia dyskusji o urzędzie pracy powinna być przede wszystkim diagnoza sytuacji na rynku pracy. Jest ona fatalna. Praca staje się bardzo poszukiwanym towarem. I ten temat rodzi różnego rodzaju spekulacje. Skądinąd wiadomo, że zdobycie pracy w instytucjach czy gdziekolwiek powinno być poprzedzone przetarciem szlaków.
W chrzanowskim pośredniaku, instytucji powiatowej, zatrudnia się bezrobotnych radnych powiatowych i najbliższych krewnych tych radnych. Co Pan o tym myśli?
- Są to osoby dobrze przygotowane do pracy. Zawsze jednak może pojawić się pytanie, dlaczego oni, a nie kto inny. Próbuje Pani użyć pojęcia kolesiostwo i zatrudnianie z układów. Zawsze ktoś kogoś zna. Elementem, który przełamuję tę formułę kolesiostwa, jest przygotowanie merytoryczne. Jeśli ono występuje, to jest już dobrze. Zdecydowanie jest źle, gdy kolesiostwo objawia się zatrudnianiem osób niekompetentnych.
Zatrudnianie radnych powiatowych rzuca jednak cień na powiatowy urząd pracy. Rodzi to nieufność, potęguje plotki, wzmaga frustrację...
- Zawsze można stawiać jakieś zarzuty. Urząd pracy jest miejscem newralgicznym. Po zmianie kierownika urzędu pracy można wskazać wiele elementów nowatorskich w pracy tej instytucji. Przykładem może być utworzenie zamiejscowych agend w Babicach i Alwerni. Inny przykład do pikniki branżowe dla pracodawców i bezrobotnych.
Pewne inicjatywy faktycznie zostały podjęte. Jednak pogłoski i plotki pozostały...
- Urząd pracy musi mieć odpowiedni klimat do pracy. Jeśli spowoduje się sytuację, że ta instytucja zostanie zaszufladkowana jako teren działań niewiadomego pochodzenia, odbije się to nie tylko na pracownikach tego urzędu, ale i na bezrobotnych. W obliczu tego, co się dzieje na górze, permanentnej wręcz korupcji łatwo jest stworzyć niekorzystną atmosferę, przypiąć łatkę. Tylko pytanie – czemu to ma służyć? Bezrobotni tworzą prawie 10-tysięczną rzeszę ludzką. Plotka ma tę właściwość, że często powtarzana staje się prawdą. Krzywdzące jest przypięcie urzędowi pracy łatki instytucji nieprzychylnej bezrobotnym, nieporadnej i skorumpowanej.
Pana zdaniem, na pewne pogłoski nie powinno się zważać.
Faktem jest jednak, że to właśnie Pan wnioskując na marcowym posiedzeniu Powiatowej Rady Zatrudnienia o odwołanie kierownik urzędu (Małgorzaty Ślizowskiej – przyp. aut.) wytoczył cztery argumenty. Trzy pierwsze były ogólne. Dotyczyły mało skutecznej walki z bezrobociem. Czwarty brzmiał – cytuję: „niepokojące sygnały na temat udostępniania ofert pracy”.
- Formułując ten wniosek nie użyłem tego argumentu. Wyszedł on w dyskusji... Gdybym jednak miał dowody, użyłbym go jako pierwszego. Urząd pracy powinien być jak żona Cezara.
Protokół mówi jednak, że to Pan operował tym argumentem. Pogłoska pogłoską, plotka plotką, jednak coś na rzeczy chyba było...
- Było. W liście do przewodniczącego rady powiatu, odwołana kierownik pisze: „Chcę również odnieść się do czynionych kuluarowo zarzutów, tj. listy z nazwiskami bezrobotnych. Lista ta zawiera nazwiska bezrobotnych mieszkańców powiatu, którzy w 2002 roku trafili do drzwi kierownika urzędu, prosząc o pokierowanie ich aktywnością na rynku pracy...”. To cała odpowiedź na problem. Tu nie ma co komentować. Jest to niedopuszczalne, by w urzędzie publicznym istniały – poza schematem organizacyjnym – jakieś inne struktury. Co to znaczy, że kierownik tworzy jakąś listę. Jakim cudem i jakim prawem?
Gdy w marcu pytałam Pana o powody odwołania kierownik PUP-u, ani słowem nie wspomniał Pan o niepokojących sygnałach na temat rozdzielania ofert pracy. Dlaczego?
- Wymienienie go spowodowałoby rzucenie cienia na tę instytucję. Raz jeszcze powtórzę i nie zmienię zdania ani o centymetr: urzędowi pracy potrzebny jest dobry klimat do pracy. Jeżeli ten klimat będzie zły, jego skutki odczują przede wszystkim bezrobotni. Nie urzędnicy, bo ci jakoś sobie poradzą.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 44 (605)
  • Data wydania: 05.11.03

Kup e-gazetę!