Nie masz konta? Zarejestruj się

Poszedł na całość

29.10.2003 00:00
Piątkowa sesja trzebińskiej rady miasta przypominała teatr jednego aktora. W roli głównej wystąpił radny Franciszek Wołoch (LPR). Lista jego niekonwencjonalnych zachowań jest dość długa. Zaczęło się od głosowania w hollu.
Piątkowa sesja trzebińskiej rady miasta przypominała teatr jednego aktora. W roli głównej wystąpił radny Franciszek Wołoch (LPR). Lista jego niekonwencjonalnych zachowań jest dość długa. Zaczęło się od głosowania w hollu. Skończyło na publicznym użyciu wulgaryzmu i postawieniu wniosku o odwołanie przewodniczącego rady Stanisława Szczurka.
Początek był niewinny. Radny staryujący w wyborach z ugrupowania burmistrza Razem dla Trzebini Benedykt Jagiełło chciał usiąść tam, gdzie zwykle siedzi na sesjach. Niestety, jego miejsce było już zajęte, dlatego demonstracyjnie ulokował się zupełnie z boku.

Starcie pierwsze: bitwa o stołki

Jagiełło poprosił przewodniczącego Stanisława Szczurka o wyjaśnienie. Usłyszał, że członkowie Klubu Radnych Jedność zapragnęli siedzieć koło siebie.
- Dla tego klubu są wszelkie wygody, a plebs ma siedzieć z boku. Panie Jagiełło, zapraszam na korytarz! – zaproponował wzburzony Franiszek Wołoch.
Jak powiedział, tak zrobił. Zabrał krzesło i powędrował na korytarz. Za nim podążył Benedykt Jagiełło. Przez otwarte drzwi śledzili przebieg sesji. Podczas głosowania podnosili ręce. Na sali zapanowała konsternacja.
- Czy można głosować poza salą obrad? – zapytał ktoś ze środka sali.
- Obrady odbywają się na sali, której końcem są drzwi, dlatego nie można głosować będąc poza tym pomieszczeniem – zawyrokował radca prawny.
Słysząc to, Franciszek Wołoch przysunął fotel bliżej drzwi tak, że jego nogi dotykały podłogi sali lustrzanej.
- Teraz też nie jestem na sali? – pytał radny Wołoch.
- Powinniśmy przesunąć się o jedno miejsce, wtedy pan Jagiełło będzie miał gdzie usiąść – zaproponował kompromisowe rozwiązanie Włodzimierz Korczyński.
Ogłoszono dziesięciominutową przerwę, po której wszyscy siedzieli już na miejscach. Nie oznaczało to jednak końca konfliktu.

Atmosfera zagęściła się ponownie podczas dyskusji nad wysokością dodatku specjalnego dla burmistrza. Projekt uchwały zakładał utrzymanie 30-procentowego dodatku do wynagrodzenia (chodziło o 1.870 zł). Franciszek Wołoch, wspierany przez Przemysława Rejdycha, zaproponował, by przyznać burmistrzowi najniższy przewidywany przez przepisy, czyli 20-procentowy dodatek.

Starcie drugie: zabrać burmistrzowi

- Macie jedyną okazję w roku, żeby ocenić pracę burmistrza. Dlatego zrzućcie kaganiec i rozpocznijcie dyskusję – zachęcał pozostałych radnych Franciszek Wołoch.
- Proponuję, by pan burmistrz dostał dodatek 40-procentowy. Prezesi spółek zarabiają po 80-100 tys. zł. Dla mnie pieniądze, które zarabia burmistrz, są śmieszne. Wiem, że burmistrz bardzo dużo pracuje, bo przez rok nie mogłem się do niego dostać – uzasadniał radny Czesław Kraciuk. Potem jednak się rozmyślił i wycofał wniosek.
- Nie twierdzę, że burmistrz źle pracuje, ale chodzi o sytuację finansową gminy. Zresztą teraz burmistrz ma już drugiego zastępcę i jest mu lżej – argumentował Przemysław Rejdych, którego w głosowaniu za obniżeniem dodatku specjalnego z 30 do 20 procent poparł tylko teść – Franciszek Wołoch.

Starcie trzecie: mobbing w urzędzie

Trzecie starcie miało miejsce już pod koniec sesji. Franciszek Wołoch zarzucił przewodniczącemu Stanisławowi Szczurkowi, że nie informuje o wszystkich wpływających do niego pismach.
- Wszystkim pismom, które przychodzą, nadaję bieg zgodny z regulaminem. To znaczy przesyłam je do komisji lub odpowiednich instytucji – zapewniał Stanisław Szczurek.
- Żądam, by pan czytał o wszystkich ważnych sprawach. Jeśli regulamin jest zły, zmienimy go – nie dawał za wygraną radny Wołoch.
Wobec tego Stanisław Szczurek poinformował, że od dwóch pracownic urzędu miasta (Zofii Kopeć i Anny Bolek) wpłynęła skarga na Franciszka Wołocha. Urzędniczki tłumaczyły mu zasady, na jakich przyznawany jest burmistrzowi dodatek specjalny. Ten jednak podobno nie chciał słuchać. „K..a, to ludzie w gminie głodują, a jemu dają podwyżkę?” – miał między innymi powiedzieć Franciszek Wołoch. Urzędniczki stwierdziły w skardze, że radny zastosował wobec nich „mobbing psychiczny” oraz zachował się gorzej niż „petent z marginesu społecznego”.
Tłumaczącemu się ze swojego zachowania Franciszkowi Wołochowi na sali obrad puściły nerwy.
- To jest chore. To jest sk..syństwo i ja się na to nie mogę zgodzić – stwierdził.
Po chwili dodał, że składa wniosek o odwołanie Stanisława Szczurka z funkcji przewodniczącego.
Do tego doszła jeszcze pyskówka pomiędzy Franciszkiem Wołochem a radnym Tadeuszem Wrońskim. Ten ostatni chciał, by w ramach Święta Niepodległości zostały też złożone wiązanki kwiatów pod pomnikiem w Myślachowicach i zaczął uzasadniać swój pogląd.
- Ty mnie, chłopie, nie będziesz uczył historii! – grzmiał radny Wołoch.
- Daj spokój, chłopie! – nie pozostał mu dłużny Tadeusz Wroński.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 43 (604)
  • Data wydania: 29.10.03

Kup e-gazetę!