Nie masz konta? Zarejestruj się

Film straconych marzeń?

17.09.2003 00:00
Zapowiedziana na drugą połowę września premiera filmu o Alwerni lat 50. i 60., w której dorastali bracia Grabowscy, najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku.
Zapowiedziana na drugą połowę września premiera filmu o Alwerni lat 50. i 60., w której dorastali bracia Grabowscy, najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku. Na nic się zdała petycja skierowana do dyrektor II Programu TVP S.A. Niny Terentiew, podpisana przez blisko 150 mieszkańców, w tym aktorów i statystów z Alwerni. Czy film w ogóle ma szansę zaistnieć kiedykolwiek?
Pojawienie się w lipcu ekipy filmowej i nagłe zainteresowanie się świata mediów Alwernią, bądź co bądź małym miasteczkiem w powiecie chrzanowskim, zwiastowało nastanie nowych, lepszych czasów. Samorządowcy upatrywali w tym szansę na wypromowanie gminy, aktorzy-debiutanci na sprawdzenie swych możliwości i kto wie – może na oszałamiającą karierę filmową. Tymczasem całe to przedsięwzięcie zwyczajnie wzięło w łeb. I choć po filmowcach śladu nie ma, pozostały wciąż nieuregulowane rachunki.

Jak dwa bieguny
O konflikcie, do którego doszło jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do fabularnego dokumentu zatytułowanego ,,Oprowadzę was po moim świecie”, pisaliśmy w połowie lipca. Stronami sporu okazali się reżyser – Konrad Szołajski oraz wiodąca postać filmu, wokół której osnuto opowieść, aktor, reżyser, dyrektor Starego Teatru – Mikołaj Grabowski.
Kością niezgody były najoględniej mówiąc inne wizje przedstawienia obrazu z tamtych lat. W opinii aktora – film naruszał jego dobra osobiste, czego najwyraźniej nie dostrzegał reżyser. Panowie nie mogli znaleźć kompromisu w wielu kwestiach. Mikołajowi Grabowskiemu przeszkadzał ponoć kolor nawierzchni posypanej szutrem (zabieg ten służył zakryciu asfaltu na drogach), a Konradowi Szołajskiemu niedyspozycja aktora, który albo brał udział w zdjęciach do innego filmu, albo był zajęty uczestnictwem w turnieju golfowym.
- Mikołaj Grabowski wciąż szukał zaczepki. Do wszystkiego i wszystkich miał zastrzeżenia, a to mu się hrabianki nie podobały, a to realizacja poszczególnych scen. Wciąż dochodziły do nas wyłącznie jego krytyki – twierdzi Kazimierz Krański, który był prawą ręką reżysera.
Pozyskiwał statystów i rekwizyty oraz realizował zdjęcia z lotu ptaka. On także na czas kręcenia zdjęć był zmuszony zamknąć na miesiąc fotostudio.

Odszedł z gotówką
Konflikt narastał, aż któregoś dnia reżyser podziękował Mikołajowi Grabowskiemu, prosząc by ten więcej na planie się nie pojawiał. Aktor nie tylko zerwał z filmem, ale spowodował, że z produkcji wycofali się jego koproducenci: telewizja publiczna oraz ministerstwo kultury.
- Udział Mikołaja Grabowskiego i jego akceptacja dla ostatecznego kształtu artystycznego filmu ma kluczowe znaczenie dla jego realizacji. Ponieważ podczas produkcji filmu Mikołaj Grabowski wycofał swój udział w jego realizacji, z produkcji wycofała się Telewizja Polska, a w konsekwencji załamało się finansowanie filmu. Agencja Produkcji Filmowej, która zadeklarowała uprzednio wsparcie finansowe dla tego projektu, była zmuszona wstrzymać się z podpisaniem umowy z producentem do czasu ostatecznego wyjaśnienia sytuacji – wyjaśnił w piśmie, skierowanym do naszej redakcji, Jacek Fuksiewicz, dyrektor Departamentu Filmu Ministerstwa Kultury.
Sam zainteresowany Mikołaj Grabowski nie chciał komentować swojej decyzji. Z ostatniej z nim rozmowy jasno wynika, że nie chce mieć z tą sprawą nic wspólnego. Nadal kategorycznie sprzeciwia się upublicznieniu dokumentu, w którym wykorzystano wątki z jego biografii. Nic też nie wskazuje na to, by mogło dojść do pojednania obu panów.

Stop klatka
Mieszkańcy Alwerni, którzy zaangażowali się ze wszystkich sił w to przedsięwzięcie, czują wielki żal i rozgoryczenie. Nie stracili jednak nadziei, że koniec końców zobaczą film i siebie w nim na ekranie. Świadczy o tym wysłana do Niny Terentiew – dyrektor II Programu TVP S.A., końcem sierpnia petycja, pod którą podpisało się blisko 150 mieszkańców Alwerni i okolic w mniejszym lub większym stopniu związanych z produkcją pana Szołajskiego.
Pisemna prośba pozostaje jednak jak na razie bez odpowiedzi.
Dla gimnazjalistek uczących się w Alwerni – Kornelii Krańskiej i Estery Kosowskiej, udział w filmie był wielką przygodą, która na długo pozostanie w ich pamięci. Ale był to także okres wytężonej pracy i wielu wyrzeczeń, pomimo trwających wakacji. Ich kolega Kuba Biel dla filmu musiał zrezygnować z wyjazdu nad morze.
- Podejrzewam, że gdyby filmu nie udało się pokazać na ekranie, byłoby to dużym ciosem dla wielu ludzi, którzy włożyli w to swoje serce i zapał. Dla Alwerni, która długie tygodnie żyła wyłącznie tym filmem, byłby to czas stracony – uważa Wojciech Gaj-Jabłoński, właściciel firmy budującej sprzęt służący do latania, wykorzystany do realizacji ujęć z lotu ptaka.
Nadzieję, że uda się sfinalizować to artystyczne przedsięwzięcie, można żywić. Pytanie tylko – na jak długo jej starczy?

Budżet filmu wynosił 350 tys. zł. Dotychczasowe prace kosztowały około 100 tys. zł. Plan filmowy wymagał wypożyczenia około 300 kostiumów i zatrudnienia przeszło 100 statystów.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 37 (598)
  • Data wydania: 17.09.03

Kup e-gazetę!