Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Jak toczyło się życie w jednostce w Bolęcinie

08.03.2021 16:00 | 7 komentarzy | 13 121 odsłon | Wysłuchała i zanotowała Natalia Feluś
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM".
O Jednostce Wojskowej 3308 w Bolęcinie opowiada Stanisław Chruszcz z Chrzanowa, rocznik 1956.
7
Jak toczyło się życie w jednostce w Bolęcinie
Przysięga żołnierska w JW 3308 w Bolęcinie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rozpoczynałem tam służbę jako 22-latek. Służyłem od 1975 roku jako starszy magazynier sprzętu MPS (materiały pędne i smary). Kończyłem 1 stycznia 1997 roku, kiedy jednostkę rozwiązano. Byłem w niej żołnierzem zawodowym po szkole podoficerskiej w Grudziądzu.

Stanisław Chruszcz, żołnierz w Jednostce Wojskowej w Bolęcinie

Tajemnice
Jednostka istniała od 1961 roku, najpierw z koszarami w Wapienniku. Podlegała Śląskiemu Okręgowi Wojskowemu z siedzibą we Wrocławiu. Pod koniec istnienia - już pod Kraków.
Bolęcińska jednostka to była składnica paliw ze Związku Radzickiego. W specjalnych zbiornikach przechowywano tu oleje i paliwa na wypadek wojny. Co cztery, pięć lat - w zależności od potrzeb - była wymiana tego paliwa, bo mijała jego ważność. Na bocznicę kolejową przyjeżdżały wtedy cysterny, wywoziło się stare paliwo, czyściło zbiorniki, przywoziło nowe i tłoczyło je do nich.
W jednostce pracowało ok. 120 ludzi. Wcześniej nie można było podawać nawet przybliżonej liczby zatrudnionych i stacjonujących w niej żołnierzy. Było to objęte tajemnicą wojskową. Mówiło się, że jak by wyciekła informacja, ile bochenków chleba schodzi codziennie w jednostce, to zaraz by policzono, ile jest tam osób.

Poczet flagowy. Stanisław Chruszcz w środku


W jednostce istniała chlewnia, bo wojsko hodowało świnie. Mięso oddawano do państwowych zakładów mięsnych. My też mogliśmy zapisać się na wędliny i dostać je później w kantynie.
Na miejscu znajdowała się również straż pożarna i oczywiście Komenda Ochrony, która miała na oku cały obszar, ogrodzony trzema liniami drutu kolczastego. Były też psy wartownicze. W mniej dostępnych miejscach pilnowały terenu przypięte na łańcuchach. Wybudowano tu także schrony na wypadek nalotu nieprzyjaciela.

Bocznica kolejowa w Bolęcinie, gdzie przychodziły transporty z paliwem ze Związku Radzieckiego

Czas wolny i służba
W czasie wolnym rozgrywaliśmy mecze w piłkę nożną z milicją, albo w ping-ponga ze strażakami. Na polach należących do gospodarstw rolno-hodowlanych, kobiety żołnierzy zawodowych plewiły w tzw. czynie społecznym. My w tym czasie robiliśmy pieczone - świniaka, barana... Odbywały się też wspólne sylwestry. Mieliśmy zespół muzyczny. Ja grałem na gitarze. Czasem jeździliśmy na tańce do Młoszowej oraz na wycieczki do Krakowa.

Stanisław Chruszcz, w swoim dawnym mundurze


Byłem nieetatowym instruktorem WF-u i na urlopie zastępowałem podoficera sanitarnego. Woziłem np. żołnierzy na akcje krwiodawstwa. Przyjeżdżała też do Bolęcina specjalna ekipa ze szpitala z Gliwic i pobierała krew od żołnierzy. Mieli za to dwa dni urlopu. Pomagaliśmy jak mogliśmy, także w porządkach, w różnych zakładach pracy, gdzie brakowało do tego ludzi.
Jak komuś się nie za bardzo powodziło, to mógł napisać do dowódcy o zapomogę pieniężną. Były pożyczki dla młodych małżeństw. Nie mieliśmy problemów z mieszkaniami.
W jednostce pracowali żołnierze służby czynnej i zasadniczej. O tych pierwszych mówiło się kadry, bo to byli żołnierze zawodowi, jak ja. Ci ostatni byli tam na miejscu zakwaterowani, ale jak się dobrze sprawowali, to wychodzili na przepustki i dostawali urlopy.

Jednostka wojskowa w Bolęcinie dzisiaj


Ja chodziłem tam do pracy - codziennie na godzinę 7. Dniówka trwała niecałe 8 godzin, z tym, że w poniedziałki i wtorki byliśmy nieco dłużej, żeby tygodniowy czas pracy się wyrównał. Na początku tygodnia odbywały się narady i zajęcia dla kadry.
Jako żołnierz zawodowy miałem obowiązek odbyć 2 do 4 służb 24-godzinnych miesięcznie, za które na początku nie płacili, ale później już tak.
Mieliśmy obowiązek uczestniczyć w święcie 1 Maja, a na Święto Wojska Polskiego przyjeżdżały różne delegacje. Wtedy wykorzystywało się trochę młodych. Mówiło się: cztery bele i służba co niedzielę.
Dwa lata służby zasadniczej to było dość długo, ale i tak uważam, że każdy mężczyzna powinien być w wojsku.

***

Obecnie część terenu dawnej jednostki w Bolęcinie niszczeje (w planach na tym miejscu jest budowa ośrodka dla seniorów - przyp. red.). W drugiej części mieści się strzelnica, na której trenują między innymi policjanci, myśliwi i inne grupy strzeleckie.


Archiwum Przełomu nr 29/2020