Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzebinia

Wielkie pasje w małym miasteczku

09.02.2021 15:00 | 1 komentarz | 6 378 odsłon | Alicja Molenda
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM".
O sentymencie do historii, motoryzacjii i fotografowaniu z wykorzystaniem walorów lokalnych krajobrazów z Łukaszem Głuchem rozmawia Alicja Molenda.
1
Wielkie pasje w małym miasteczku
Rodzinna wycieczka motocyklowa. Łukasz Głuch z córką Marysią
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Alicja Molenda: Mieszka pan w Trzebini. Od zawsze. Nie ciągnęło pana do świata?
Łukasz Głuch: Nie, bo pasuje mi taki małomiasteczkowy spokój. Mieszkam w samym centrum, choć nie przy rynku, co jest dość komfortowe komunikacyjnie i życiowo. W Trzebini od dawna nic nowego i nobilitującego miasto nie powstało. Ważniejsze instytucje lokalne są w Chrzanowie, poważniejsze zakupy trzeba robić co najmniej w Jaworznie. Tam są dużo bardziej przyjazne rozwiązania komunikacyjne (obwodnice) i transportowe. Jest dobra galeria handlowa. A na trzebińskim rynku dominują banki. Niewiele jest w naszym mieście sklepów innych branż. W handlu mamy w naszym miasteczku regres. Czekamy na obwodnicę. Reasumując - miałem możliwości wyjazdu i zmiany miejsca zamieszkania, ale postanowiłem zostać tutaj, bo chyba mam jednak sentyment do małych miast. Do 18. roku życia mieszkałem w bloku, potem rodzina przeprowadziła się do własnego domu i w nim znalazłem azyl. Pracuję w Valeo, więc pracę mam prawie na miejscu, a znajomych dzięki różnym zainteresowaniom oraz możliwości kontaktu internetowego - wszędzie. Tutaj też jest baza umożliwiająca realizację moich rozlicznych pasji.

Członek grupy rekonstrukcyjnej w niemieckim mundurze

Pasja pierwsza, najstarsza, to coś co wiąże się z motoryzacją. Skoda oraz „stare samochody".
- Konkretnie Skoda Octavia z różnych epok. Za czasów PRL-u to była modna marka. 105-ka, 120-ka. Ja mam Octavię z lat 60. oraz późniejszy model. Wciąż pracuję nad renowacją tej starszej. Przypomnę, że to była niegdyś marka będąca na tym samym poziomie rozwoju co pojazdy FSO. Drugie życie dał jej VW, z którym Polacy się nie dogadali. Dziś Skoda zyskuje coraz więcej miłośników wśród kolekcjonerów starych samochodów, a na rynku pojawiają się wciąż nowe modele tej marki.

Octavia podczas renowacji

Kolejna pasja, to coś co, jak pan powiada, wiąże się z historią i ma koła - motocykle.
- Tak. Zaczęło się od Hondy Shadow. Jeździliśmy na niej z żoną oraz przyjaciółmi na różne wycieczki po Polsce oraz zloty motocyklowe. Gdy urodziła się córka, trzeba było coś zmienić. W trójkę Hondą jeździć się nie da. Pomimo wielkiego przywiązania do tej maszyny stwierdziłem, że szkoda, aby tak stała, bo nas wszystkich nie pomieści. Sprzedałem ją i kupiłem motor z koszem. K-750. Był w dość słabym stanie technicznym, ale był perspektywiczny. Poza tym mógł zmieścić całą naszą rodzinę. Poświęciłem wiele godzin, aby dać mu nowe życie. Inauguracyjnym wyjazdem była pierwsza trzebińska Enigma organizowana przy ul. Długiej. Potem były wyjazdy na kolejne rajdy i zloty. Motocykl wciąż jest gotowy do drogi, podobnie jak my. Pandemia mocno pokrzyżowała nasze plany wyjazdowe. Imprezy, na które mieliśmy już miejscówki - jak wiele innych - zostały odwołane.

Kadr z inscenizacji historycznej

Żona wiedziała w co się z panem pakuje?
- Tak. Jeździmy od dawna razem. Tak spędzamy urlopy. Przy okazji poznajemy fantastycznych ludzi, pasjonatów, takich jak my. Utrzymujemy z nimi stałe kontakty, przyjaźnimy się. Każda pasja poszerza horyzonty, umożliwia zdobywanie wiedzy, wymianę doświadczeń. Każda pasja to inne kontakty, więc krąg znajomych jest bardzo szeroki.

Marysia

Przy okazji wyjazdów na zloty, rekonstrukcje wydarzeń historycznych, narodziła się kolejna pana pasja. Fotografowanie.
- Ona nie jest nowa, bo aparat zawsze mi towarzyszył. Kiedy jednak kupiłem pierwszą lustrzankę, odkryłem urok fotografii. Kolejne, lepsze aparaty, tylko nakręcały tę pasję. Zainteresowanie historią i motoryzacją, te wszystkie wyjazdy, zwiedzanie, tworzyły okazje do ciekawych zdjęć. Miejsca (zamki, muzea), wydarzenia (zloty, rekonstrukcje, rajdy)... Moim celem było dokumentowanie tego wszystkiego. Dwa lata temu poszedłem krok dalej. Postawiłem na reportaże. Powstała na Facebooku strona „Od zlotu do zlotu", gdzie zamieszczam większość swoich galerii. Udało mi się wydać pierwszy album ze zdjęciami. Mocno się przygotowywałem na sezon 2020 i na ciekawe imprezy masowe planowane w tym czasie. Nie udało się z powodu koronawirusa. Mam nadzieję, że jest to kierunek w moich fotograficznych poszukiwaniach tylko czasowo „zamrożony" i szybko wszystko wróci do normy. Będąc zmuszonym w ostatnim czasie do pozostania na miejscu, w domu, szukałem nowych inspiracji oraz starałem się nieco podszkolić, aby podnieść swoje umiejętności. Okazało się, że świetnym kierunkiem w fotografii, do którego nigdy wcześniej nie sięgałem, są portrety, i że moja córka jest fantastyczną modelką. Dzieci pozują naturalnie, niczego nie udają. I to jest piękne. Staram się ostatnio łączyć to portretowanie z ciekawym pejzażem. Nasze tereny i wiosna to umożliwiają. Mamy Balaton, Chechło, Puszczę Dulowską, Rybną... Cieszę się, że w grupie fotograficznej PRZEŁOMowe Kadry spore uznanie zyskała moja ostatnia sesja z makami w tle (zdjęcie z tej sesji można zobaczyć na s. 28 - przyp. aut.). Grupa ta pokazuje, jak wielu uzdolnionych fotografów, zarówno amatorów jak i profesjonalistów, znajduje się w naszym regionie oraz pozwala uczyć się od innych oraz czerpać nowe inspiracje.

Portret to będzie pana nowa specjalizacja?
- Ja się na razie fotografią bawię. Wiem, że dobrze jest pójść w jakimś jednym, ściśle określonym kierunku, ale czas pokaże co z tego wyniknie.

Archiwum Przełomu nr 24/2020