Nie masz konta? Zarejestruj się

Powiat chrzanowski

Trzeba znać smaki i upodobania

05.02.2021 15:00 | 1 komentarz | 8 914 odsłon | Marek Oratowski
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM".
Od dwóch miesięcy pracują w przyłbicach, oddzielone od klientów przegrodą z pleksy. Praca w sklepie szpitalnym jest teraz specyficzna, ale zgrana załoga daje radę i w takich warunkach.New layer...
1
Trzeba znać smaki i upodobania
Magdalena Wróbel, Danuta Halbina i Dorota Klocek na swoim posterunku
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
W chrzanowskim szpitalu są trzy sklepy spożywcze. W tym oznaczonym logo Przedsiębiorstwa Handlu Spożywczego, za kaplicą, pracują cztery panie.

Magdalena Wróbel ma za sobą długi staż w sklepach PHS-u w Libiążu i Trzebini. W  obu miastach firma miała kiedyś po trzy placówki. Potem trafiła do sklepu przy ulicy Śląskiej w Chrzanowie. Pamięta czasy, gdy wszystkie pracownice obsługiwały klientów w firmowych fartuszkach w barwach żółto-niebieskich.
Od 16 lat, czyli od samego początku, sprzedaje w sklepie w szpitalu. Praca w takim szczególnym miejscu jest dość specyficzna. Zwłaszcza w okresie epidemii.

- Właściwie od momentu wprowadzenia zakazu odwiedzin, naszymi klientami są głównie pracownicy szpitala. Pacjenci nie mogą wychodzić poza oddziały. Zakupy robią im salowe i pielęgniarki. Mają zwykle listę. Rodziny pacjentów i osoby przyjeżdżające na zabiegi rehabilitacyjne na razie więc nie przychodzą, przez to nasze utargi są trochę mniejsze. Jakoś jednak dajemy radę. W przyłbicach lub maseczkach i za pleksą oddzielającą nas od klientów. Każda z nas się trochę boi, ale dajemy radę - mówi Magdalena Wróbel.
Opowiada, że w czasie epidemii najczęściej znikają z półek makarony, cukier, wędlina, napoje kupowane na dyżury, A ponieważ się ociepliło, sporo schodzi już lodów.

- Mamy trochę problemów z dostawami towaru. Niektórzy kierowcy boją się wchodzić do szpitala. Zaopatrują nas więc głównie chrzanowskie firmy. Czasem zdarzają się chwilowe braki w asortymencie, ale klienci są wyrozumiali - zaznacza Magdalena Wróbel.
Sklep czynny jest od 8 do 18.30 od poniedziałku do niedzieli. Godziny są dostosowane do zmian lekarzy, pielęgniarek i salowych.
- Mieszkam na osiedlu Południe. Przez park mam do szpitala kwadrans. Teraz pogoda się ustabilizowała, więc dla zdrowia robię spacerek do pracy - mówi pani Magda.

Danuta Halbina dojeżdża aż z Jankowic.
- Wstaję zwykle po piątej, żeby spokojnie dojechać do pracy. Wcześniej przez 14 lat pracowałam w samoobsługowym sklepie PHS-u w Babicach. W ubiegłym roku zamieniłam go na sklep w szpitalu. Pracuję w swoim zawodzie. Ta praca zawsze mi się podobała, bo pozwala na stały kontakt z ludźmi. Minusem jest to, że po pewnym czasie daje o sobie znać kręgosłup i nogi, bo jednak to także fizyczne zajęcie. Trzeba wystać te osiem godzin, przenosić towar - wylicza pani Danuta, absolwentka Zespołu Szkół Ekonomiczno-Chemicznych w Trzebini.

Członkiem sklepowej załogi jest też Dorota Klocek.
- Dobrze znamy większość klientów. Znamy smaki i upodobania wielu pracowników szpitala. Gdy w latach 80. zaczynałam pracę w handlu na półkach był tylko ocet. Trzeba było przenosić tony mąk i kasz. Teraz towaru jest pod dostatkiem, choć na początku epidemii wykupywanie niektórych towarów miało miejsce i u nas. Sytuacja jednak się szybko unormowała - zauważa.

Przedsiębiorstwo Handlu Spożywczego, do którego należy sklep, ma siedzibę przy ulicy Partyzantów w Chrzanowie. Dawniej znajdowało się tam wiele magazynów. Obecnie te obiekty są wynajmowane.
- Markety i dyskonty wyparły drobniejszy handel także w powiecie chrzanowskim. Zostały tylko sklepy utrzymujące rentowność. Teraz w efekcie mamy tylko dwa sklepy. Ten w szpitalu prowadzimy pod naszym szyldem, w Babicach nasza palcówka na zasadzie franczyzy działa jako Euro Sklep. Przewagą małych sklepów jest to, że możemy się dostosować do potrzeb konkretnego klienta, który nie jest dla nas anonimowy. Dziś jednak w podobnych placówkach ludzie tylko dokupują to, czego nie dostali w marketach - wyjaśnia Kamil Sałęga, od pół roku prezes chrzanowskiego PHS-u.

Archiwum Przełomu nr 21/2020