Nie masz konta? Zarejestruj się

Ziemia chrzanowska

Michał Winiarczyk. Rozmowa o tym, jak pasja zrodziła pasję

03.11.2020 15:00 | 0 komentarzy | 7 908 odsłon | Alicja Molenda
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM".
Trzeba dużo butów ubrudzić, poświęcić się, nie wyspać, żeby pokazać ludziom coś, co ich zadziwi. Dla mnie nie jest problemem wstać w lecie przed piątą rano, aby utrwalić brzask czy wschód słońca - opowiada Michał Winiarczyk w rozmowie z Alicją Molendą.
0
Michał Winiarczyk. Rozmowa o tym, jak pasja zrodziła pasję
Michał Winiarczyk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Alicja Molenda: - Najpierw był rower. Pierwsze pana hobby. Treningi o różnych porach dnia. W kieszeni, na wszelki wypadek, komórka. Jak u wszystkich. I co było dalej?
Michał Winiarczyk: - Rzeczywiście, dość długo najważniejsze było dla mnie kolarstwo. Ściganie się na różnych trasach. Walka o sekundy. Treningi. I podczas tych rowerowych treningów, często w porach nietypowych, np. o świcie, odkryłem tak piękne zjawiska przyrody, że grzech było ich nie utrwalać. Przyglądałem się, jak funkcjonuje natura, jakie są jej prawa. Jak zmieniają się w ciągu doby kolory, światło... Tak mnie to wciągnęło, że trzeba było kupić aparat i jak najszybciej zdobyć maksymalną ilość wiedzy, umożliwiającą poprawne utrwalanie tego, co widzę. Czas spędzany w plenerze zacząłem powoli dzielić pomiędzy dwie równoległe pasje: rower i fotografowanie. I nastąpił przełom.

Zacumowana łódź. Miejsce pozornie banalne. Tuż przed wschodem słońca nabiera magicznego charakteru. FOT. Michał Winiarczyk

Rower jest dla pana ważny od dawna, a fotografia?
- Historia tej pasji jest dość krótka. Jakieś aparaty w domu zawsze były, prawie każdy coś amatorsko pstrykał. Prawdziwe fotografowanie dojrzewało we mnie od dwóch lat. Skupiłem się na tym rok temu.

Dlaczego?
- Jestem osobą dość aktywną, szybko się zorientowałem, że robienie zdjęć działa na mnie relaksująco; w pewnym sensie uspokaja. Z drugiej strony, budzi inny, twórczy niepokój. Każe szukać inspiracji. Podobnie jak rower, wygania mnie z domu o niezwykłych porach, w różne, dziwne miejsca.

Wiktor i Alpaka. Spotkanie młodego chłopca z ukochanym zwierzątkiem to jedna z najpiękniejszych chwil, jakie miałem szczęście fotografować. Emocje były tak wielkie, że kolor stał się zbędny. FOT. Michał Winiarczyk

Czego jeszcze wymaga fotografia?
- Szukaniu inspiracji musi towarzyszyć zdobywanie wiedzy na ten temat, uważne przyglądanie się temu, co robią inni. Analizowanie własnych postępów. Jak było rok temu, jak jest teraz. Potem przychodzi potrzeba pokazania tego innym i dreszczyk emocji. Czy się spodoba? Jak to ocenią?

Potrzeba zaskoczenia czymś oryginalnym też?
- To nie jest takie proste, bo zaskakiwać i łamać zasady może ktoś, kto się na czymś naprawdę dobrze zna. Ale oczywiście mam plan. Będę próbował zaskakiwać czymś nowym.

Na pana zdjęciach, które obserwuję od kilku miesięcy w grupie PRZEŁOMowe Kadry, już pojawiają się nowe miejsca i nowe pomysły, ale są też kadry wyglądające na ulubione.
- Zawodowo dużo jeżdżę po Śląsku i Małopolsce, dlatego znam tu mnóstwo pięknych zakątków. Wiem, gdzie wrócić w weekend z aparatem, żeby się zrelaksować i zapolować na moment, w którym można tam zrobić dobre zdjęcie. Widząc coś w dzień, staram się wyobrazić sobie, jak to miejsce wygląda o poranku lub o zmierzchu. I sprawdzam.

Drzewa. Jeden z częstszych widoków w trakcie mojego porannego treningu. O poranku alejka potrafi wyglądać nieziemsko. FOT. Michał Winiarczyk

Intuicja nigdy nie zawiodła?
- Raczej mam nosa, choć fotografowanie to pasja dla cierpliwych. Ona też tej cierpliwości uczy. Zdarzało mi się czasem wracać w to samo miejsce 10 razy. Dopiero za dziesiątym wyszło coś, co naprawdę mi się spodobało. Bywało też, że wracałem z niczym.

Najbliższa jest panu fotografia krajobrazowa.
- Można tak sądzić, bo najwięcej takich zdjęć pokazuję w mediach społecznościowych. W grupie PRZEŁOMowe Kadry, z którą związany jestem od prawie roku, również. Ale bliskie jest mi również portretowanie, fotografia uliczna, nocna. Wciąga mnie utrwalanie prawdziwych emocji, ruchu. Wiem, że ludzie chętniej oglądają rzeczy ładne, dlatego takie też najczęściej pokazuję. Ale zaniedbana, nadgryziona zębem czasu architektura, miejsca zapomniane, ukryte w dzikiej roślinności, też potrafią być fascynujące dla fotografa.

A makro? Próbował pan?
- Też próbowałem, ale wąska przestrzeń, skupianie się na miniaturowym detalu, niezbyt są zgodne z moją, dynamiczną naturą.

W czym panu pomaga fotografowanie przyrody?
- Daje mi to spokój, wyciszenie, pozwala odreagować. Przynosi satysfakcję i wielką radość, gdy zdjęcie natury podoba większej liczbie osób. Trzeba dużo butów ubrudzić, poświęcić się, nie wyspać, żeby pokazać ludziom coś, co ich zadziwi. Dla mnie nie jest problemem wstać w lecie przed piątą rano, aby utrwalić brzask czy wschód słońca. Te fotogeniczne chwile o poranku są bardzo krótkie. Czasem coś trwa minutę, dwie, maksymalnie pięć, a przygotowanie do zdjęcia znacznie dłużej. Czasem nie zdążę i, jak wspomniałem, wracam do domu z niczym.

Jest szansa, że obok kolarstwa i fotografowania w Michale Winiarczyku obudzi się jakaś kolejna pasja?
- Nie mogę już niczego sobie dokładać, bo czasu i zainteresowania wymaga też moja rodzina: dwaj synowie i żona. W ramach podziału obowiązków piorę, sprzątam i gotuję na zmianę z żoną. Gdy nie mam domowego dyżuru, jest czas na pasje.

Igor ze świnką morską. Ile ciepła i opiekuńczości jest w tym urwisie. FOT. Michał Winiarczyk

A synów, którą z nich pan zaraził?
- Starszy trenuje piłkę nożną w MKS Fablok, uprawia kolarstwo. Młodszy ma zainteresowania bardziej artystyczne (może tu jest miejsce na fotografię?) i informatyczne.

Przełomowe Kadry, fotograficzna grupa sympatyków robienia ciekawych zdjęć, założona niespełna rok temu na Przełomowym profilu na FB, liczy już blisko 900 osób. Jest pan jej członkiem.
- To bardzo sympatyczna społeczność. Dzięki niej oglądamy swoje zdjęcia, oceniamy je, udzielamy sobie fachowych rad, czasem coś skrytykujemy. Generalnie, rozwijamy się. Wiele osób się temu przygląda, ale pewnie z czasem i one odważą się wysyłać swoje fotki na grupę. Dzieją się tam fajne rzeczy, także dzięki moderacji.

Wiele pana zdjęć się podoba. Czuje się pan już mistrzem?
- Skądże! We wszystkim, co robię, dążę do jakiegoś ideału; może nawet za mocno, nie robię niczego po łebkach. Lubię się po prostu uczyć. To jest ten czas. I nosi mnie. Jadę gdzieś pod Kraków i siedzę z termosem i kawą w jednym miejscu, czekając na wymarzone światło, żeby zrobić wymarzoną fotkę. Czasem to jedna ze stu zrobionych fotografii.

Stu?
Tak. Z takiej liczby czasem 5-10 jest dobrych. Wracam do domu i od razu robię pierwszą selekcję. Złe staram się od razu kasować, choć czasem żal. Robione w dużych ilościach zdjęcia niepotrzebnie się mnożą. Dobra rada jest więc taka, żeby na gorąco segregować wykonane fotografie, odrzucając zdjęcia ewidentnie złe.

W kalendarzu ,,Przełomu" na 2020 rok są dwa pańskie zdjęcia. Pierwsze, na sierpień - przedstawia Kamionkę. Kamionka to jest moje tegoroczne odkrycie. Magiczne miejsce.
- Tak jest. To część Garbu Tęczyńskiego. Ja ją odkryłem już dawno, bo to świetne miejsce na rowerowe treningi. Niezwykle malownicze krajobrazowo. Zimą panują tam zaskakujące warunki atmosferyczne. W mieście śniegu nie ma, a tam - Arktyka! Śnieg, wieje! Poza tym, to doskonale miejsce do obserwowania i fotografowania Tatr.

Rybak. Skąpana w mgłach postać. Tylko wielka pasja mogła sprawić, że się tam znalazł. FOT. Michał Winiarczyk

Na okładce jest Chechło.
- Chechło jest przykładem tego, jak można rozwinąć swoją wyobraźnie. Niby taki pospolity zbiornik wodny, a tyle osób potrafi tam zrobić tyle ciekawych zdjęć. Pokazać je, jako miejsce malownicze, mistyczne wręcz. Jednych zachwyca bardziej to, co było przed rewitalizacją, innych ekscytują pewne nowoczesne elementy obiektu.

Na jednym z towarzyszących naszej rozmowie zdjęć jest Chechło w porannej mgle. Gdzieś pośrodku stoi wędkarz i ten, kto go uwiecznił....
- To ważne dla mnie zdjęcie. Pokazuje, jak dwie osoby, mające różne pasje, potrafią się spotkać w jednym miejscu. Wędkarz w wodzie, ja z aparatem na brzegu, o świcie. On nie śpi i ja nie śpię. I ten dramatyzm unoszących się mgieł. Lubię takie klimaty.


CV
Michał Winiarczyk z zawodu jest handlowcem; uprawia kolarstwo. Pasjonat fotografii. Ściga się na rowerze w barwach Ocynkownia Ślask SCHC Team Chrzanòw, jest członkiem grupy ULTRA team, którą założył kilka lat temu z trójką przyjaciòł.
Ma żonę, Annę i dwóch synów. Jego fotografie na FB można oglądać w galerii Okiem Miśka. Jest autorem dwóch zdjęć w kalendarzu „Przełomu" na rok 2020 - okładkowego Chechła i sierpniowej Kamionki.

Archiwum Przełomu nr 50/2019

Kładka nad stawem. O każdej porze roku mijam to miejsce i zawsze zwraca moją uwagę. Kwintesencja spokoju. FOT. Michał Winiarczyk