Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Muzyka - przestrzeń, w której skrywam emocje

22.05.2020 15:00 | 0 komentarzy | 4 481 odsłony | Marek Oratowski

Na YouTubie jej utwory mają ponad siedem milionów wyświetleń. Magdalena Tylek z Chrzanowa najpierw komponuje, a dopiero potem pisze słowa swoich piosenek i nie lubi występów na scenie.

0
Muzyka - przestrzeń, w której skrywam emocje
Magdalena Tylek z nieodłączną gitarą
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Marek Oratowski: Jak pani określi swoją muzykę osadzoną w klimatach chrześcijańskich?

Magdalena Tylek: Muzyka chrześcijańska to szerokie pojęcie. Przy utworach Natalii Niemen i Wioli Brzezińskiej można poszaleć. Ja wolę spokojniejsze klimaty. To, co gram i śpiewam, nazwałabym religijną poezją śpiewaną. Trochę tak, jak chrzanowski bard Janusz Saługa.

Ma pani wykształcenie muzyczne?
- Nie. Gram na gitarze ze słuchu. Nauczyłam się chwytów gitarowych, zachęcona przez koleżankę. Nie znam nut. Nie było mi to potrzebne. Trzy lata temu zapisałam się do szkoły kantorów u dominikanów w Krakowie, ale trudno mi było te zajęcia pogodzić z pracą zawodową. Zrezygnowałam, ale nie żałuję, bo na tych zajęciach poznałam mojego męża.

Nagrała pani dwie płyty. Trochę różne od siebie.
- Pierwsza nosi tytuł „Wierzę, że”. Grałam na niej i śpiewałam. Przy jej produkcji uczestniczyło 15 osób, wiele instrumentów. W tych utworach słuchać oazowe klimaty. Do udziału w nagraniach zaprosiłam ludzi, których znałam m.in. ze scholi. Zagrało też kilka sióstr zakonnych. Jedna na skrzypcach, druga na gitarze basowej, trzecia na cajonie - instrumencie perkusyjnym pochodzącym z Afryki. Utwory powstawały w dużych odstępach czasu. W końcu stwierdziłam, że trzeba je nagrać. Druga płyta nazywała się „Spotkanie”. Nagrałam ją z profesjonalnym muzykiem, Arkadiuszem Kucem z Katowic. Na próby przyjeżdżałam z nowymi tekstami, a Arek nadawał im odpowiednie brzmienie. Tym razem tylko śpiewałam. Obie płyty powstały w studiu „Katolik”, w Krakowie.

Wszystkie utwory są autorskie?
- Tak, z wyjątkiem piosenki „Odnów mnie”, na drugiej płycie, wszystkie pozostałe utwory napisałam sama.

Gdzie można posłuchać tych piosenek?
- Na YouTubie mam swój kanał. Wystarczy do wyszukiwarki wpisać moje nazwisko. Ma ponad siedem milionów wyświetleń.

Wśród utworów są też duety z Heleną Kmieć, wolontariuszką z Libiąża, zamordowaną w Boliwii. Jak się poznałyście?
- Działałyśmy w Salwatoriańskim Wolontariacie Misyjnym. Spotykałyśmy się z Helanką w Trzebini, gdzie jest centrum wolontariatu. Od początku bardzo się polubiłyśmy. Często dzwoniła z propozycją wspólnego pośpiewania. Na mojej drugiej płycie zaśpiewała w chórkach. Bardzo przeżyłam jej śmierć. Kompletnie nie mogło do mnie dotrzeć, że coś takiego mogło się wydarzyć. Też jestem wolontariuszką. W stolicy Gruzji - Tbilisi, u księży kamilianów, pracowałam w ośrodku dla niepełnosprawnych. Ten wyjazd nauczył mnie pokory. Zresztą, część dochodów ze sprzedaży obu płyt jest przeznaczona na wsparcie wyjazdów misyjnych, organizowanych przez Wolontariat Misyjny Salvator. Aktualnie biorę udział w pięknym projekcie, realizowanym przez Fundację im. Heleny Kmieć. Nagrywamy płytę poświęconą Helence.

Czym jest dla pani muzyka?
- Zawsze była moim życiem. Przestrzenią, w której skrywam emocje. Na przykład, pierwsza płyta powstała z myślą o bracie, który w 2005 roku, w wieku 26 lat, zginął w wypadku. Zachodzę nieraz w głowę, jak napisałam ten czy inny tekst. I dochodzę do wniosku, że Ktoś musiał wtedy kierować moimi myślami. Zresztą, zwykle najpierw siadałam z gitarą i zaczynałam coś grać, a potem dopiero powstawały słowa.

W latach szkolnych pani pasją był sport.
- Tak, grałam w siatkówkę i koszykówkę. Jako uczennica SP nr 10, a potem II LO w Chrzanowie, grałam w reprezentacji szkoły. Muzyka pojawiła się w moim życiu pod koniec liceum. Zaczęłam chodzić na pielgrzymki i działać w oazie. Wcześniej nie było mi aż tak po drodze z Panem Bogiem. To się zmieniło.

Jest pani mamą...
- Tak. Kiedy zaszłam w ciążę z pierwszym dzieckiem, gitara poszła trochę w odstawkę. Urodziłam Juliannę. Ciągle dostaję zapytania, czy nie wystąpiłabym tu, albo tam. Gram w kameralnych warunkach, najczęściej w kościołach. Niezbyt dobrze czuję się na scenie. Choć występuję od dawna, to jednak zawsze się stresuję. Niedawno, na zaproszenie księdza proboszcza zagrałam podczas festynu parafialnego w kościele Matki Bożej Różańcowej w Chrzanowie. Spodziewam się drugiego dziecka, więc przerwa w intensywniejszym graniu będzie dłuższa.

Przełom 49/2019