Nie masz konta? Zarejestruj się

Powiat chrzanowski

Traktowali go, jakby nie istniał

28.04.2020 15:00 | 4 komentarze | 12 337 odsłon | Natalia Feluś

- Symptomy tego, że w szkole dzieje się coś złego, obserwowałam u syna od kilku lat. Aż wreszcie przestał wstawać rano z łóżka i odmówił chodzenia na lekcje. Dopiero wtedy się zorientowałam, jakie są skutki przemocy ze strony szkolnych kolegów wobec syna - opowiada pani Anna, mama kilkunastoletniego Piotrka.

4
Traktowali go, jakby nie istniał
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Po spowodowanej chorobą nieobecności Piotrka w szkole nikt nie chciał pożyczyć mu zeszytów. Gdy potrzebował, nikt mu nie pożyczał przyborów szkolnych. Nikt go nie wybierał do wspólnej gry na WF-ie. Koledzy umawiali się, by cała klasa się do niego nie odzywała. Jakby nie istniał...
- Dochodziło też do okrutnych żartów, które piętrząc się, nie dawały normalnie żyć chłopakowi. Aż wreszcie całkowicie odmówił wychodzenia do szkoły - żali się mama nastolatka.

Zamiatanie problemu pod dywan
Największy żal ma do nauczycieli, że nie zareagowali w porę.
- Myślę, że szybka interwencja sprawiłaby, że moje dziecko byłoby teraz normalnie funkcjonującym wśród rówieśników nastolatkiem. Niestety, mimo kontaktu z pedagogiem, nauczycielami czy terapeutami, nikt nie wpadł na pomysł, że w przypadku syna może chodzić o przemoc rówieśniczą - kwituje matka chłopca. Jak twierdzi, brak odpowiedniej reakcji ze strony wychowawcy oraz zamiatanie problemu pod dywan przez nauczycieli tylko spotęgowały skalę prześladowań.
- Czy był to brak kompetencji, brak umiejętności do pracy z grupą w takiej sytuacji, czy brak wiedzy? Nie wiem, ale dziecko prześladowane nie mówi o szykanach z wielu powodów. Samo nie jest w stanie zwrócić się o pomoc, a dorośli nie wiedzą, lub udają, że nie wiedzą, w czym leży problem - mówi pani Anna.

Przetłuszczające się włosy, trądzik i gorszy telefon
Źródłem przemocy rówieśniczej, zarówno fizycznej, jak i psychicznej, która doprowadza nieletnich przed sąd i na mediacje, jest bardzo często dysproporcja w statusie materialnym nastolatków.
- Dzieci wykluczają ze swojego grona kolegów nieposiadających firmowych ubrań i butów, mających starsze urządzenia elektroniczne, niemogących pochwalić się wakacyjnymi wyjazdami do egzotycznych krajów lub na modne, młodzieżowe obozy. Częstym powodem niechęci, wyśmiewania, mniejszych i większych złośliwości, dokuczania i przezywania mogą być błahe, na pozór, problemy typu: przetłuszczające się włosy, trądzik czy przejęzyczenie się podczas odpowiedzi - mówi Eligia Aleksandrowicz-Gąsior, mediator sądowy, która pracuje również w szkole podstawowej.
- Pamiętam mediację, gdzie do bójki między nastolatkami doszło, gdy jeden z nich obraził matkę drugiego słowami: „Twoja matka jest tak stara, że ma w cyckach mleko w proszku". Takie stwierdzenia bardzo bolą, nie pozostają obojętne. Częstą reakcją jest agresja fizyczna, płacz, zamknięcie się w sobie lub wręcz wycofanie się z grupy rówieśniczej - dodaje Eligia Aleksandrowicz-Gąsior.

Bezwzględni w grupie
Innym przejawem agresji, jak mówią sami nastolatkowie - „tępienia", jest zazdrość o oceny i pozycję klasowego prymusa. W takich przypadkach przemoc jest skierowana w stosunku do klasowego „kujona".
Z drugiej strony, prześladowania często doświadczają znajdujący się na przeciwległym biegunie społeczności klasowej - jej „outsiderzy".
- Nastolatkowie bywają z jednej strony bezwzględni, gdy działają w grupie i mają audytorium do poklasku, z drugiej - kiedy są stronami mediacji - potrafią w bardzo dojrzały sposób określić źródło konfliktu, przeprosić i wypracować formę zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy - zaznacza mediator sądowy i podaje, że w jednej mediacji taką oryginalną formą odpracowania swoich win było zobowiązanie do przynoszenia osobie pokrzywdzonej w każdy z sobotnich, wakacyjnych poranków słoiczka robaków, potrzebnych jej do wędkowania.

Po pierwsze: rozmowa
Właśnie mediacje rówieśnicze dają możliwości, aby sami nastolatkowie mogli określić, gdzie tkwi problem i przy pomocy mediatora, który jest osobą neutralną i bezstronną, wypracować satysfakcjonującą wszystkie strony ugodę. Ważne, by rodzice, a przede wszystkim nauczyciele, wiedzieli, że najważniejsza jest rozmowa z dziećmi i udzielenie im pomocy w każdej sytuacji, którą sygnalizują jako kłopotliwą dla nich samych.
- Reakcja na przemoc rówieśniczą ze strony dorosłych zawsze winna być bardzo jasna i jednoznaczna - podkreśla Marcin Nieroda, psycholog i pedagog szkolny. - Zatamowanie eskalacji przemocy to najważniejszy, pierwszy krok; zdemaskowanie sprawcy i otoczenie ofiary opieką. Omówienie zachowań sprawcy, uczulenie członków grupy na reagowanie - tak w skrócie wygląda praca z ofiarami przemocy i grupami rówieśniczymi - wymienia psycholog i dodaje: - Przemoc funkcjonuje w grupie. Uwrażliwienie na krzywdę członków grupy jest niezwykle ważnym elementem pracy.

Epilog
Pani Anna z synem odwiedziła już kilku terapeutów. Niestety, u chłopaka zdiagnozowano depresję.
Zarówno mama, jak i reszta rodziny jest pełna wiary w to, że odpowiednie leczenie oraz zmiana środowiska wpłyną pozytywnie na stan nastolatka.

Dane matki i syna występujących w artykule zostały zmienione i są znane redakcji.

 

 


Obserwować i stawiać granice

Nie bójmy się kontrolować dzieci i stawiać im granic. One tego potrzebują jak powietrza. Mogą mówić coś innego, mogą się buntować, ale potrzebują tego, bo wtedy czują się bezpiecznie - mówi Marcin Nieroda, psycholog i pedagog szkolny.

Natalia Feluś: Gdzie biegnie granica między koleżeńskim dokuczaniem a przemocą rówieśniczą?
Marcin Nieroda: Gdy widzimy powtarzające się akty dręczenia osoby poprzez natarczywe dokuczanie, obrażanie, popychanie, przy jednoczesnej bierności lub ograniczonej reakcji ofiary - to mamy do czynienia z przemocą rówieśniczą. Ofiara przemocy ulega wówczas pewnym przemianom. Zamyka się w sobie, zaniedbuje obowiązki, odcina się od rówieśników. Sprawca przemocy dokonuje nieprawdopodobnych zmian w psychice ofiary, co jest najbardziej tragicznym skutkiem. Ofiara nie ma możliwości obrony, lub te możliwości są bardzo ograniczone. Jej bierna postawa często zachęca napastników do eskalowania aktów przemocy. Przejawy przemocy rówieśniczej można zauważyć, obserwując młodzież w jej naturalnym środowisku, gdzie nie ma kontroli osoby dorosłej nad grupą, lub ta kontrola jest ograniczona. W miarę naturalnie młodzież reaguje na siebie podczas przerw, w spontanicznej grze na boisku sportowym, podczas pokonywania drogi do domu w grupach.

Z jakiego powodu jedne dzieci pastwią się nad innymi?
- Powody są bardzo złożone. Musimy wejść tutaj w obszar historii dzieciństwa, modelu funkcjonowania rodziny, kontroli nad funkcjonowaniem młodego człowieka. Z pewnym przerażeniem obserwuję ogrom obciążeń psychicznych, jakie muszą znosić dzieci w dzisiejszym świecie. Bagaż doświadczeń 10-latka jest nieraz zbyt duży, aby mógł on sam go udźwignąć. Rezultatem takich obciążeń są zachowania idące w kierunku izolacji, jak również agresji. Pamiętam jedną lekcję, podczas której uczniowie kończyli zdania, które ja zaczynałem. Poprosiłem o dokończenie zdania: „Najbardziej boję się...". Cisza. Jeden uczeń, który uchodzi za energicznego i często dokucza innym, podnosi rękę i mówi: „Najbardziej boję się o to, jak będzie wyglądało moje życie po rozstaniu moich rodziców. Jutro rozwód". Inny uczeń mówi": „Ja mam to samo". Dziewczynka odpowiada: „Nie martw się, ja już tak mam od dwóch lat, wiem, co czujesz, przyzwyczaisz się. Ja dałam radę".
Wspaniała, niezwykła lekcja, której chyba nigdy nie zapomnę. Dzieci same łączyły się w bólu, same wspierały się nawzajem. Ja milczałem. Ten agresor okazał się chłopcem niezwykle poranionym, pełnym lęku i bólu. Takich osób, o podobnej historii, w klasie było siedem.

Jak czuje się ofiara przemocy rówieśniczej?
- Przede wszystkim, nie wierzy we własne siły. Nie wierzy, że może coś zmienić. Liczy na przeczekanie. Myśli: może sprawca odpuści i zapomni o mnie. Dodatkowym, niezwykle ważnym obciążeniem dla ofiary, jest milczenie grupy; cicha akceptacja tego, co się dzieje. Ofiara izoluje się, zaniedbuje obowiązki, narasta w niej przeświadczenie, że nie jest nic warta, bo nikt nie stanie w jej obronie. Bierność ofiary zachęca sprawcę. Tak powstaje krąg. Wyrwanie się z niego to wielka odpowiedzialność, leżąca po stronie rodziców, sąsiadów, nauczycieli, pedagogów. Ich rolą jest obserwować i w chwili zauważenia niepokojących zachowań - natychmiast reagować.


Jak poprowadzić klasę, gdy jest w niej prześladowca i ofiara?

- Jeden obszar działania - to praca z klasą, drugi - to praca z rodzicami. Konieczna jest szczera rozmowa o sytuacji w klasie. Unaocznienie sprawcy ogromu zła, jakie niesie ze sobą jego zachowanie. W przypadku braku jakichkolwiek postępów istnieją miejsca, do których sprawcy przemocy powinni trafiać. To młodzieżowe ośrodki socjoterapeutyczne, w przypadkach skrajnych - młodzieżowe ośrodki wychowawcze. Należy mieć na uwadze przede wszystkim pomoc ofierze, nawet doprowadzając do izolacji sprawcy.

Co robić, by zapobiec przemocy rówieśniczej?
- Rozmawiać wieczorami ze swoimi dziećmi w domu, przy gorącej herbacie z cytryną. Więcej słuchać niż mówić. Słuchać aktywnie. Gdy mówi do mnie moje dziecko, to wyłączam się ze wszystkiego i jestem dla mojego dziecka. Kontroluję życie mojego dziecka. Wiem, co jest w jego smartfonie, wiem, co ogląda w internecie, wiem o moim dziecku dużo i dyskretnie wykorzystuję moją wiedzę, aby przestrzegać je przed popełnianiem błędów, które czasami mogą odbić się na całym jego życiu. Nie bójmy się kontrolować dzieci i stawiać im granic. One tego potrzebują jak powietrza. Mogą mówić coś innego, mogą się buntować, ale potrzebują tego, bo wtedy czują się bezpiecznie.
Gdy dziecko cicho siedzi w swoim pokoju, to dla rodzica chwila wytchnienia. Fajnie, że moja córka, syn zajmują się sobą. Ja mam luz. Niech siedzi przy swoim komputerze... Często, to początek problemów, które rodzice tworzą na własne życzenie. Dla dziecka nie ma nic bardziej cennego niż kontakt z rodzicem. Emigracja zarobkowa i rozpady rodzin to niezwykle niebezpieczna tendencja naszych czasów.


Przełom 49/2019