Ryby oferowane do sprzedaży jako „karpie z Zatora” często niewiele mają wspólnego z oryginalnym karpiem zatorskim. Nie dajcie się naciągnąć nieuczciwym handlowcom. Część z nich kupuje tanio ryby niewiadomego pochodzenia, a potem sprzedaje drożej, reklamując, że pochodzą z Doliny Karpia.

Przekonał się o tym mieszkaniec Trzebini. W środę chciał kupić karpia zatorskiego na placu targowym i o mały włos nie zostałby nabity w butelkę. Na stoisku była informacja, że karpie pochodzą z Zatora. Ponieważ właśnie rybę z tamtejszej hodowli chciał kupić, wiedząc, że jest smaczna, poprosił o unijny certyfikat. Sprzedawca nie był w stanie go okazać. Klient zorientował się, że jest naciągany i wezwał policję.

– Rzeczywiście okazało się, że sprzedawana ryba nie ma nic wspólnego z karpiem zatorskim. Osoba, która nią handlowała, przyznała się, że kupiła ją w jakimś markecie za niecałe 8 zł, a potem próbowała sprzedać za 12 zł, powołując się na to, że pochodzi z hodowli w Zatorze. Uczulamy mieszkańców, by robiąc przedświąteczne zakupy, zachowali ostrożność i nie dali się wprowadzić w błąd. By mieć pewność, że kupujemy oryginalnego karpia zatorskiego trzeba poprosić o certyfikat – mówi Mariusz Jurczyk z Komendy Powiatowej Policji w Chrzanowie.

Nieuczciwy sprzedawca dostał mandat. Gdyby użył chronionej prawnie nazwy karp zatorski, groziłaby mu grzywna, kara ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności do 2 lat.

W maju 2011 r. Komisja Europejska wpisała karpia zatorskiego do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych. Kupując taki produkt, klient ma pewność, skąd pochodzi i że jest najwyższej jakości. Karp zatorski może być produkowany jedynie w gminach Zator i Przeciszów w powiecie oświęcimskim oraz w Spytkowicach w powiecie wadowickim. Niewielu mieszkańców o tym wie, a nieuczciwi handlowcy zbijają kokosy na podróbkach. Zwłaszcza teraz przed Bożym Narodzeniem, gdy większość klientów szuka smacznej ryby na wigilijną kolację.
(EJB)