Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Zajęci trzymaniem rąk w kieszeni

25.06.2009 17:06 | 17 komentarzy | 6 243 odsłon | red
OPINIA. W czwartek przed południem miałem wątpliwą przyjemność jechać ulicą Grunwaldzką w Trzebini. Nie zwracałem szczególnej uwagi na gigantyczne dziury zasypane na słowo honoru, w które wciąż wpadał wóz. Po cichu liczyłem, że zawieszenie wytrzyma. Wiem, wiem. Do, delikatnie rzecz ujmując, nierówności na tej głównej drodze w Sierszy już chyba każdy zdążył się przyzwyczaić. Jednak brak kierujących ruchem doprowadził mnie do szału.
17
Zajęci trzymaniem rąk w kieszeni
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

OPINIA. W czwartek przed południem miałem wątpliwą przyjemność jechać ulicą Grunwaldzką w Trzebini. Nie zwracałem szczególnej uwagi na gigantyczne dziury zasypane na słowo honoru, w które wciąż wpadał wóz. Po cichu liczyłem, że zawieszenie wytrzyma. Wiem, wiem. Do, delikatnie rzecz ujmując, nierówności na tej głównej drodze w Sierszy już chyba każdy zdążył się przyzwyczaić. Jednak brak kierujących ruchem doprowadził mnie do szału.

Kiedy zdecydowałem się na powrót tą samą wyboistą trasą, krew zalała mnie totalnie. Jechałem spokojnie prawym pasem, a tu nagle przede mną pojawił się walec. Utwardzał świeżo wylany asfalt. Zjechałem więc na lewy pas i spokojnie stałem w sznurze samochodów. Byłem przekonany, że ktoś, kilkadziesiąt metrów przede mną, kieruje ruchem. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że naprzeciwko również stoi wąż wozów. Ludzie cierpliwie czekali, aż my, jadący od Sierszy, uprzejmie zjedziemy na swój pas i udrożnimy "przynależny" im fragment szosy. Jegomościa z lizakiem nie było. Oczywiście sygnalizacja świetlna też go nie zastępowała. No cóż pomyślałem, drogowcy zapracowani, więc nie mają czasu kierować ruchem i dbać o bezpieczeństwo na drodze, którą rozkopali.

Po minięciu walca, spojrzałem w prawo. Na chodniku stało bodaj siedmiu robotników w pomarańczowych kamizelkach. Dżentelmeni wyjątkowo byli zajęci trzymaniem rąk w kieszeniach i oglądaniem poczynań kolegi siedzącego za kółkiem walca. A wy, kierowcy, urwijcie sobie łeb. Wasze bezpieczeństwo, wasza sprawa. Cieszcie się, że wam drogę robimy.

Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że kilkaset metrów dalej wyłonił się mężczyzna z lizakiem w ręku. Chodził jednak poboczem, bo akurat ten fragment Grunwaldzkiej, kierowania ruchem nie wymagał.
Tadeusz Jachnicki