Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

OPINIA. Rozbuchane ego lokalnych władców

27.09.2022 14:30 | 16 komentarzy | 14 744 odsłon | Agnieszka Filipowicz
Trzeba zaciskać pasa i oszczędzać na wszystkim, co się da. No może poza jednym zadaniem - promowaniem lokalnego władcy.
16
OPINIA. Rozbuchane ego lokalnych władców
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Narzekacie, że brakuje pieniędzy na uliczne kosze? Albo na częstsze sprzątanie chodników i ulic w Waszym mieście? No cóż, okoliczności nie sprzyjają temu, by szastać pieniędzmi na lewo i prawo, bo przecież Puszka Pandory się otworzyła już wiele miesięcy temu... Najpierw pandemia, potem wojna, a na koniec inflacja... Nie wspominając o cenach energii. Trzeba zaciskać pasa i oszczędzać na wszystkim, co się da. No może poza jednym zadaniem - promowaniem lokalnego władcy.

Taka refleksja mnie naszła, gdy znów - trochę przypadkowo - wpadł mi w ręce najnowszy numer „Kroniki Chrzanowskiej". To drugi w tym roku. Pierwszy był czerwony, teraz jest w granacie. Kolory inne, ale jedno jest wspólne - promocja burmistrza. Otwierasz „Kronikę" i kto jest na rozkładówce? We własnej osobie - burmistrz Robert Maciaszek. Zdjęcie wygląda niczym stockowe. Tytuł wywiadu motywujący mieszkańców powiatowego miasta: „Bądźmy dumni z Chrzanowa".
No cóż, współczesny samorządowy PR często ma twarz, imię i nazwisko lokalnego władcy. W Libiążu, Alwerni, a zwłaszcza w Trzebini, jest podobnie. A nawet bardziej nachalnie. Bo tu gminne wydawnictwo ukazuje się co miesiąc.
Na łamach samorzadowych biuletynów nasi burmistrzowie czują się jak pączki w maśle. Ale gazetka to nie wszystko. Zaznaczają swoją obecność na reklamowych ściankach. Widać na nich napisy - gmina Chrzanów, Libiąż czy Trzebinia. Za gminne pieniądze pojawiły się też te z napisami: „burmistrz Chrzanowa", „burmistrz Libiąża", „burmistrz Trzebini". 
I już od pewnego czasu, np. na dni miasta, zaprasza burmistrz, a nie dom kultury. Choć ten burmistrz często nie wie, jakiej pracy wymaga organizacja takiego wydarzenia.

W czasie, gdy tuż za naszą granicą toczy się wojna, śledzę z ciekawością internetowy komunikator Telegram. A na nim - propagandowy kanał Alaksandra Łukaszenki. Te wszystkie "gospodarskie wizyty" satrapy zza naszej wschodniej granicy, jego pryncypialne pochwały, a także połajania. I obawiam się coraz bardziej, że czy aby my nie idziemy w tym kierunku. Autopromocyjne zadęcie lokalnej władzy drażni i niepokoi mnie coraz bardziej.