Przełom Online
OPINIA. Smardzewice zamiast Juraty
Planując wakacyjny czy weekendowy wypoczynek w Polsce wybieramy bardzo sztampowo. Jak woda - to coś nad Bałtykiem, jak góry - to Zakopane czy inny kurort. Zazwyczaj to miejsca drogie i zatłoczone. Przekonałam się o tym w ostatni weekend.
Z powodów rodzinnych musiałam pojechać do Krynicy-Zdroju. To mój matecznik, więc zawsze będę mieć do niej sentyment, ale moja miłość do tego miasta znacząco słabnie - zwłaszcza w sezonie. Bo Krynica jest coraz bardziej jarmarczna - uliczne stragany zajmują coraz szersze pasy chodników (notabene skórzane klapki za 10 zł na jednym z nich - przy powszechnej drożyźnie - zrobiły na mnie wielkie wrażenie). A tam, gdzie nie ma straganów stoją samochody.
Krynica jest jednym wielkim parkingiem. Korki ciągną się przez całe centrum uzdrowiska, bo płynność ruchu tamują skutecznie turyści praktycznie cały czas przelewający się przez przejścia dla pieszych. Polowanie na kawałek wolnego miejsca na samochód to rytuał.
Nasunęła mi się refleksja: czy w takich miejscach naprawdę da się dobrze wypocząć? A przecież wystarczy trochę pogooglować, by znaleźć coś równie atrakcyjnego, ale mniej zatłoczonego i tańszego.
Takim przykładem są okolice Zalewu Sulejowskiego na Mazowszu, które odwiedziłam weekendowo dwa tygodnie temu (o tym, co zobaczyłam, dzielę się z Państwem w bieżącym numerze "Przełomu" - werska elektroniczna dostępna na kiosk.przelom.pl). Oczywiście Smardzewice nad Zalewem Sulejowskim nie brzmią tak ponętnie jak nadmorska Jurata czy mazurskie Mikołajki, ale zapewniam, że nie będziecie się tam nudzić, a w bonusie otrzymacie niższe ceny i mniejszy tłok.
Niedawno pisałam w „Przełomie" o Łemkowszczyźnie, cudnej i ciągle niezadeptanej krainie w Beskidzie Niskim, za tydzień przeczytacie o Morawach, świetnej - choć oczywiście skromniejszej, alternatywie dla włoskiej Toskanii. Kiedyś odkryłam też, że zamiast do przeludnionych zwykle basenów termalnych w Chochołowie, można się wybrać do podobnych w Oravicach na Słowacji (kwadrans jazdy samochodem od Chochołowa).
Czasem warto odejść od sztampy i poszukać czegoś nowego. A jakby coś się nie spodobało, to przecież drogę do Juraty i Zakopanego każdy zna...
Grażyna Kaim
Komentarze
17 komentarzy
Dobrej nocki Antoninko!
No i fajnie, dobranoc kattebush, śpij spokojnie.
Antoninko - niezależnie czy na 3 dni czy na 2 tygodnie - do Ustki jedziemy zawsze samochodem. Sezon trwa do końca września, choć turystów mniej (szkoła). Zwijające się punkty handlowe nie robią na nas wrażenia - nie korzystamy z nich. Kawiarnie i lodziarnie czynne. Nawet i kino otwarte. Pełna zgoda - z pogodą może być różnie. Może mamy to szczęście, że zazwyczaj na pobyt 2 tygodniowy to są raptem 2-3 dni w deszczu? Grzybki suszę w suszarce, bierzemy ją zawsze ze sobą. A gdyby było nie daj Bóg zimno - to ciepły koc się znajdzie, albo i farelka. Może spróbuję coś negatywnego znaleźć - ciężko o dentystę w Ustce, jak nagle ząb da o sobie znać. Ale Słupsk blisko i stomatolodzy chętni do pomocy.
@kattebush - wiemy? Czyli kto wie? Nie staraj się blokować moich wypowiedzi, tak uważam i tak się wypowiadam. Dodam jeszcze, że Ustka bez samochodu, to całkowita porażka, człowiek jest przywiązany do miejsca. Kiedyś ktoś mi roztaczał uroki Sylwestera pod gwiazdami w Paryżu, uwierzyłam, napaliłam się, pojechałam i osobiście przekonałam się, że to wręcz niewypał, bubel organizacyjny, powiedziałam, nigdy więcej, wszystkim odradzam. Sparzyłam się, dlatego przekazuję rzetelną informacje. Kattebush, nie licz, że nie zastaniesz zwijających się punktów handlowych, wszak jedziesz po sezonie, a i z pogodą może być różnie, mokry ręczniczek możesz kilka dni suszyć. Ciesz się jednak wypoczynkiem, grzybki zbieraj i susz w słoneczku, najlepiej w Orzechowie, i oby sztormu nie było, bo Cię w domku letniskowym przewieje.
@Antoninko, wiemy, że nie potrafisz przyznać się do błędu. Wiemy, że piszesz żeby tylko pisać. Nie ważne, że to co piszesz - to bzdury czy kłamstwa. Wiemy, że dla Ciebie białe nigdy nie będzie białe, a czarne - czarne. Wiemy, że nie potrafisz cieszyć się z życia. Wiemy, że teraz masz znów gorszy okres w życiu. W tym wszystkim jednak pamiętaj o swoim dziecku.
@kattebush - Ustecki Targ Rybny, to tylko targ z nazwy, tam żadnej ryby nie nabędziesz, gwarantuję Ci to. Życzę miłego wypoczynku, dostatku ryb na Usteckim Targu Rybnym i żadnego starego Niemca w zasięgu wzroku, a letniskowy domek może nie okaże się zatęchły, dzięki upalnej pogodzie grzyb podsechł, drażnił nie będzie. I nie argumentuj internetowymi bzdetami.
Ustecki Targ Rybny znajduje się w porcie zachodnim, przy Klubie OPTY. Targ pracuje, gdy rybacy zgłoszą powrót z połowu i zamiar sprzedaży. Informację o tym czy ryba jest dostępna można otrzymywać na telefon komórkowy, po zainstalowaniu aplikacji Fishmarket Ustka. A aplikacja powstała w ramach projektu „Fish markets - Small coastal fishery and its heritage as significant potential for tourism destination development” (“Targ rybny – małe rybołówstwo przybrzeżne i jego dziedzictwo jako istotny potencjał turystyczny”) realizowanego w ramach Programu Południowy Bałtyk 2014-2020.