Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

OPINIA. Sernik lepszy od szpinaku - dlaczego unikamy czytania wiadomości

12.07.2022 20:24 | 0 komentarzy | 4 828 odsłony | Alicja Molenda
Ostatnia aktualizacja: 06.07.2022 20:24
Wielu Czytelników pyta czasem w komentarzch, jaka jest przyszłość papierowej prasy, skoro jej nakłady od kilku lat nie rosną. Wrzucam więc pewien kontekst pokazujący, że przyszłość prasy zależy od tego, jaki nośnik informacji przeważy i od tego, czym ludzie będą się interesować.
0
OPINIA. Sernik lepszy od szpinaku - dlaczego unikamy czytania wiadomości
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Trzykrotna w tym roku podwyżka cen papieru (tradycyjnego nośnika informacji) nie sprzyja wydawaniu i kupowaniu książek i gazet. Kolorowe tygodniki opinii kosztują już powyżej 10 zł, dzienniki 4-8 zł. Magazyny specjalistyczne, jak np. mój ulubiony o marketingu, nawet 60 zł. Tyle samo kosztuje nowośc książkowa.

Jestem miłośniczką druku na papierze. Kupuję systematycznie kilka tygodników i magazynów w wersji papierowej. Kupuję też książki. Oswoiłam też prenumeraty cyfrowe, bo wiem, że płacąc mam dostęp do treści wiarygodnych, specjalistycznych, unikalnych, dobrze napisanych. Jedni kupują abonamenty na filmy, muzykę czy telewizję, czyli słuchanie i oglądanie. Ja płacę za czytanie.

Przyszłość prasy, jak wspomniałam, zależy od tego, czy czytelnicy będą ją kupować. Nie jest tajemnicą, że internet jako platforma dystrybucji treści informacyjnych zwycięża, ale raczej ten w wersji darmowej. Tworzenie sprawdzonych informacji to jednak praca, za którą ktoś musi dostać wynagrodzenie, dlatego powoli trzeba się przyzwyczajać, że "za darmo" nie może trwać wiecznie, i że reklamy nie pokryją wszystkich kosztow działalności wydawniczej w internecie.

Amerykanie zbadali, że za cyfrowe subskrybcje płaci już ok. 20 procent konsumentów treści w internecie.

Jest też inna ciekawostka wynikająca z tych badań. Średnio 38 proc. ludzi na świecie unika czytania wiadomości. Nawet za darmio. W USA i Wielkiej Brytanii już powyżej 40 procent. Dlaczego? Bo coraz silniejsze są tendencje do odrzucania treści trudnych, przygnębiających. Chodzi o newsy o kryzysach gospodarczych, klimatycznych, epidemii, wojnach... W ostatnich latach złych wiadomości jest coraz więcej. Ludzie je odrzucają lub reagują na nie hejtem. Czasem wolą poprzestać na wygodnej opinii sąsiada, np. że nie ma covida, że wojna to "ściema" i spać spokojnie niż czytać jak coś się rozwija.

Tak więc i w niechęci do przyswajania informacji uważanych przez ich twórców za ważne, należy upatrywać problemów tytułów prasowych w druku i w internecie. Nadchodzi więc czas pewnych nie do końca wciąż zdefiniowanych przez odbiorcę zmian w kontencie, z którymi każdy wydawca się liczy. Ja również.

Jedna z badaczek treści w amerykańskiej prasie napisała o nich tak: „za dużo już mamy energetycznego szpinaku, potrzebujemy trochę słodkiego sernika". Fakt. Tylko co będzie jak przesłodzimy rzeczywistość?

Jeśli ktoś chciałby podyskutować o tym, co się czyta, a czego nie, to zapraszam.