Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Wszystko trzeba mieć na piśmie, a mówić nie każdy może

21.05.2019 20:06 | 3 komentarze | 7 909 odsłon | Alicja Molenda

Jeśli myślicie, że na sesjach rad gminnych każdy może zabrać głos, to się mylicie. Jeśli myślicie, że radny o wszystko może tak po prostu zapytać, to też jesteście w błędzie.

3
Wszystko trzeba mieć na piśmie, a mówić nie każdy może
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W kwietniu przysłuchiwałam się obradom w Trzebini. Radny Marian Kokoszka pytał o prawo wypowiedzi dla mieszkańców. Już wie, że przysługuje ono tylko ich przedstawicielom, czyli osobom pochodzącym z wyboru. Chyba, że ktoś jest zaproszonym na sesję gościem.

Radni w Trzebini, a także w innych gminach i powiecie, wiedzą też, że interpelacje muszą teraz składać pisemnie. W takiej też formie są im udzielane odpowiedzi. Wszystko to jest odczytywane na sesji. Nowa regulacja spowodowała, że tych interpelacji jest znacznie mniej, bo po pierwsze - nie każdy radny potrafi je pisać, po drugie - ileż można czekać na odpowiedź! Procedura, zgodnie z prawem, trwa czasem tygodniami. Kiedyś byłam też świadkiem kuriozalnej dość sytuacji, kiedy obrady zostały przerwane, żeby radny swoją interpację napisał. Dura lex, sed lex...

Te pisemne interpelacje to nie była dobra zmiana w prawie, bo pytań jest wiele, na większość urzędnicy są w stanie odpowiedzieć od razu. A nie robią tego, bo prawo im na to pozwala. A niech sobie państwo radni poczekają...

Albo inna sprawa. Radni w Chrzanowie na sesji majowej próbowali dociec, czy czytanie treści uchwał, nad którymi głosują, jest obowiązkowe, czy nie. Jako że nie było na sali żadnego mecenasa, do dziś tego nie wiedzą. Zostali tylko pouczeni, że mają tablety, że projekty uchwał dostają tydzień przed sesją, że jest XXI wiek, i że np. w sejmie też się  nie czyta. O to czytanie upomnieli się Krzysztof Kasperek i Andrzej Filipczak pod koniec sesji. Niby trochę w interesie osób oglądających transmisje obrad w internecie, choć przecież w internecie te projekty też są publikowane, wiec jak ktoś się naprawdę interesuje, to może je przeczytać. Przewodniczący obradom Krzysztof Zubik najpierw się nieco obruszył, ale finalnie polecił już do końca obrad czytać te teksty na głos. Z ostrożności i dla świętego spokoju.

Cała ta historia chrzanowska wzięła się stąd, że obecny burmistrz Robert Maciaszek od pół roku osobiście prezentuje wnoszone przez siebie pod głosowanie uchwały. Nie cytuje paragrafów, preambuł ani napisanych urzędowym językiem uzasadnień, tylko opowiada. Trzeba przyznać, że osoby mniej wtajemniczone w gminne sprawy, na pewno te jego prezentacje rozumieją. Grupa radnych domaga się jednak bardziej formalnego podejścia do procedowania, czyli czytania tego co zostało sformułowane na piśmie. Czy słusznie?

Niepewność ich potrwa do czerwca, bo przewodniczący rady postanowił sprawę rozeznać u prawników. Odpowiedź od jakiegoś mecenasa na pewno otrzyma na piśmie, podobnie jak zainteresowani tą procedurą radni.

Życie pokazuje więc, że pisemny sposób komunikowania się po prostu triumfuje, i że demokracja przez 30 lat nie wszystko jeszcze uregulowała. No i że coraz mniej da się w ogóle powiedzieć. Wszystko trzeba mieć na piśmie.

Alicja Molenda