Chrzanów
Kiedyś to się laliśmy
W Lany Poniedziałek najważniejsze było w Chrzanowie, żeby zdobyć pompę. Kto ją miał, ten utrzymywał przewagę. Najbardziej zaciekłe bitwy toczyły się na dawnym placu targowym, między Świętokrzyską a Sądową.
Chrzanów, lata 80. - to moje dzieciństwo. Mieszkałem dwa kroki od szkoły nr 3. W Lany Poniedziałek zbierała się kilkunastoosobowa ekipa z tej części miasta. Mieliśmy 10-12 lat. Nikt nie odważył się oblewać przechodniów. Wodne bitwy toczyły się między osiedlami.
W całej tej „strategii wojennej" najważniejszy był dostęp do pompy gdzieś w mieście, bo rodzice nie pozwalali, żeby tam i z powrotem latać z wiaderkami do łazienki. Tak, wtedy w grę wchodziły plastikowe wiaderka. Jak chlusnąć przeciwnika, to porządnie!
Jedna pompa, z której korzystaliśmy, znajdowała się między Wojska Polskiego a Świętokrzyską, za domem nieżyjącego już Garncarza. Właściciel nazywał się inaczej, ale w Chrzanowie wszyscy wołali na niego Garncarz. Ta pompa była trochę mniej znana, więc nie tak bardzo oblegana, a co za tym idzie - szczególnie cenna.
Kiedy już zapuściliśmy się w okolice Rynku, to nabierało się wody z pompy stojącej na dawnym placu targowym między Sądową a Świętokrzyską. Tam, gdzie dzisiaj jest parking. O tej pompie wszyscy jednak wiedzieli, więc o dostęp do niej toczyły się zaciekłe boje.
Czasem wpadały do dziecięcych głów bardziej szalone pomysły. A może oblejemy strażaków? Wówczas główna siedziba była przy Śląskiej. No to dalej na nich. Któryś kręcił się przy ogrodzeniu, więc chlust na niego i ucieczka do parku. Chwilę później strażacy rozwinęli węża i potężny strumień wody gonił dzieciarnię między drzewami.
Był bardzo miły katecheta. Zapukało się na plebanię i tak symbolicznie jakąś ćwiartkę wiaderka w jego stronę... A tu nagle wyskoczyło trzech księży. Wszyscy z wiadrami pełnymi wody. Dali nam popalić.
I taki to był Lany Poniedziałek w Chrzanowie, w latach 80.
Komentarze
3 komentarzy
Znacznie ciekawiej było, gdy na przełomie lat 80/90 bracia K***** przyjeżdżali dobrze wyposażoną nyską pod kościół w Trzebini
piękne czasy, też biegałem w takiej ekipie tylko na Północy
Najbardziej w lanym poniedziałku nie lubię czekać aż woda sie zagotuje...