Podłęże
Strażacy uratowali sarenkę. Wcześniej ktoś podpalił łąkę
We wtorek druhowie z OSP Grojec gasili pożar nieużytków w Podłężu, w pobliżu promu na Wiśle. - Trawa, zwłaszcza zielona, sama się nie zapala - komentuje Krzysztof Ciupek, prezes jednostki. Gdyby nie ochotnicy, w dymie mogła się udusić mała sarna.
- To pierwszy w tym roku przypadek, że jedziemy do pożaru zielonej trawy. To nietypowa akcja, bo właściwie nie ma otwartego ognia, tylko wszystko się dusi w kłębach dymu - wyjaśnia Ciupek.
W pewnym momencie strażacy dostrzegli sarenkę, która odłączyła się od matki. Nie mogła się wydostać z mocno zadymionej łąki. Na ratunek ruszył dowodzący akcją Mateusz Berny. Trochę się namęczył, zanim złapał zwierzę.
- Skontaktowaliśmy się z centrum zarządzania kryzysowego, a potem z weterynarzem, który polecił nam, żebyśmy zostawili sarenkę w bezpiecznym miejscu, na trawie, w rejonie ugaszonego pożaru. Na pewno matka jest w pobliżu i odnajdzie zwierzę. Tak zrobiliśmy - mówi Mateusz Berny.
Bartłomiej Piechota, zastępca prezesa OSP Grojec, informuje, że od początku tego roku ochotnicy wyjeżdżali 24 razy do płonących traw i 2 razy do pożaru lasu.
Jeśli chodzi o państwową straż pożarną w Chrzanowie, to - jak podaje kapitan Piotr Pawelczyk - było do tej pory 327 wyjazdów do pożarów traw.
Komentarze
6 komentarzy
Strażacy w naturze to mają, że ratują wszystkie istoty żyjące. Wyraz twarzy Pana Mateusza - wręcz bezcenny.
Szacunek dla strażaków za uratowanie małej sarenki.
Jakby taki jeden idiota z drugim podpalający trawy albo las dostał kosztów i kary ze 20-30 tysięcy to do końca życia miałby nauczkę. A jakby się to rozniosło po powiecie ,,jakie kary walą" to temat by znikł na amen....
Oduczać podpalaczy wysokością kar i obciążaniem kosztami akcji gaśniczej !
Widać jeżom i zającom tak było pisane... To Stwórca ustala zasady kiedy na świat przychodzimy a kiedy z niego schodzimy.
A kto uratuje jeże i zające zabite kosiarkami na poboczach?