Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

SYLWETKA. Prędzej piłka mnie przeżyje

22.10.2015 18:34 | 0 komentarzy | 3 818 odsłony | Michał Koryczan

Jest jednym z weteranów piłkarskich na ziemi chrzanowskiej. O zawieszeniu butów na kołku wcale nie myśli. Krzysztof Mirek, bo o nim mowa podkreśla, że najlepszy sezon jest jeszcze przed nim.

0
SYLWETKA. Prędzej piłka mnie przeżyje
Krzysztof Mirek
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W piłkę gra już od 32 lat. Przygodę z futbolem zaczynał jako dziewięciolatek w zespole trampkarzy Górnika Siersza.

- Na początku grałem w ataku i nawet nieźle mi szło. Wszystko zmieniło się w Krakowie. Pamiętam, że pojechaliśmy z Górnikiem na turniej organizowany przez Wisłę. Nasz podstawowy bramkarz doznał urazu. Trener powiedział do mnie: Krzysiek, musisz stanąć w bramce. I tak zostało. Powiem szczerze, że pierwsze treningi to była dla mnie masakra. To tak jakby dziecko uczyć chodzić. Ja potrafiłem sobie sam wrzucać piłkę do siatki - opowiada Krzysztof Mirek.

Jeszcze jako nastolatek zadebiutował w pierwszej drużynie Górnika Siersza, grającej wówczas w trzeciej lidze.
- To było mocne uderzenie jak dla mnie. Graliśmy z CKS Czeladź. Mecz zakończył się remisem 1-1. Gdybyśmy przegrali, to spadlibyśmy z trzeciej ligi. Po tym meczu uświadomiłem sobie, że naprawdę warto to robić. Bardzo dobrze wspominam tamte lata. Mieliśmy naprawdę mocny zespół. Grałem w jednym zespole z takim świetnymi zawodnikami jak Robert Moskal, Artur Bilski, Mietek Szczurek, Mietek Starniowski czy świętej pamięci Bogdan Ficek - mówi Krzysiek.

Przyznaje, że służba wojskowa zahamowała nieco jego karierę. Po odejściu z Sierszy występował w Świcie Krzeszowice, Niegoszowiance Niegoszowice, MKS Trzebinia-Siersza i UKS Dulowa. W barwach tego ostatniego klubu wrócił niejako do korzeni, zamieniając bramkę na atak. W sezonie 2010/2011 wywalczył koronę króla strzelców chrzanowskiej B-klasy. Zdobył wówczas 21 goli walnie przyczyniając się do awansu UKS do klasy A.

- Powiem szczerze, że nie wiem jak to się stało. Jak kopnąłem piłkę, to ona wpadała do siatki. Maiłem wtedy takie szczęście. Z drugiej strony w pewnych sytuacjach wykorzystuję wiedzę odnośnie tego, co w danym momencie powinien zrobić bramkarz. Ja to wiem, bo kiedyś sam to robiłem - mówi Krzysztof Mirek.

W tym sezonie wrócił na boisko po dwuletniej przerwie spowodowanej kontuzją. Broni barw A-klasowej Wolanki Wola Filipowska.

- Trzeba było dużo samozaparcia, żeby wrócić po czymś takim do grania w piłkę. Nie można jednak czegoś, co się robiło przez ponad trzydzieści lat, tak nagle uciąć. Którą młodość przeżywam? Podobno, że nie ostatnią. Ten najlepszy sezon jest jeszcze przede mną. Powiedziałem kiedyś, że chyba piłka prędzej przeżyje mnie, niż ja piłkę. Moim marzeniem było zagrać kiedyś z synem w jednej drużynie. Udało się. Damian stoi w bramce. Ja tam kopię coś w przodzie. Predyspozycje wiekowe nie pozwalają mi na jakieś szybkie rajdy, ale ile mogę, tyle pomagam. Jak podkreśla trener Tomasz Ryba, dwóch napastników nie musi biegać. Wystarczy, że jeden to robi - podkreśla napastnik Wolanki.