Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Magia złomu

24.09.2008 17:14 | 1 komentarz | 9 660 odsłon | red
Czasem, gdy ludzie przywożą mi sterty rzeczy, których chcą się pozbyć, to wydaje mi się, że tu się dzieją jakieś czary - dziwi się Krzysztof Tukaj z Woli Filipowskiej.
1
Magia złomu
Testuje działanie opisu pod zdjęciem
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Czasem, gdy ludzie przywożą mi sterty rzeczy, których chcą się pozbyć, to wydaje mi się, że tu się dzieją jakieś czary - dziwi się Krzysztof Tukaj z Woli Filipowskiej.
Z dumą spogląda na 45 tysięcy zgromadzonych starych kluczy, na 1.450 policzonych już dzwonków, na zabytkowe XIX-wieczne łyżwy, zaśniedziałe samowary i miliony innych przedmiotów, niegdyś codziennego użytku. Pan Krzysztof przyjmuje złom.

Najlepsza jajecznica z cynowej patelni
Jadąc drogą krajową od strony Krzeszowic, przy wyjeździe z miasta wystarczy zerknąć w prawo. Wiszące tuż przy bramie drewniane koła wozów, chomąta dla koni, zdobiące płot widły czy grabie, od razu przyciągają wzrok. O krok dalej otwiera się prawdziwe królestwo pana Krzysztofa. Choć zardzewiałe przedmioty na myśl faktycznie mogą przywodzić bezużyteczny złom, nie sposób obok przejść obojętnie. Wśród nich są istne perełki, mające nawet po 500 lat.
- Większość tego mam z odzysku – przyznaje.
- Przepiękne, ręcznie robione garnki, cynowe patelnie sprzed I wojny. Z takich jajecznica smakuje najlepiej – zachwala, spacerujący wśród zbiorów zaprzyjaźniony klient, pan Piotr.

Kto przed wiekami miał je w ręce?
- Ten topór bojowy i sierp mają już trzysta lat. Szpady do szermierki są młodsze. A tu ruska wódka z 1979 r. w zakapslowanej, pełnej butelce – pan Krzysztof śmieje się i sam nie może uwierzyć w niektóre znaleziska.
Przechadza się po niewielkiej drewnianej budce przy bramie firmy. Zdobią ją kilkusetletnie butelki, zardzewiałe łuski artyleryjskie, dzbany, hełmy, wagi i inne trofea zbieracza. Ściany wnętrza z góry na dół pokrywają zaczepione na setkach haczyków klucze. 45 tysięcy. Taką ich liczbę ma na pewno. Kolejnych już od lat nie liczy.
- Nie czyszczę ich, bo dzięki temu zachowują swój niepowtarzalny czar. Dla mnie są niesamowitym znaleziskiem. Zwłaszcza, gdy wyobrażę sobie, kto wcześniej, nawet przed wiekami, trzymał je w ręce – mówi pan Krzysztof.
Niektóre klucze są ogromne. Jakby służyły do otwierania bram. Do czego? Kto to może wiedzieć? Właściciel z nabożną niemal czcią ogląda każdy przedmiot i cieszy się nim, jakby dostał najwspanialszy prezent.
Dzwonią we wszystkich
językach świata
To jednak dopiero połowa wędrówki po jego królestwie. Zapowiada to odgłos dzwonków, poruszanych wiatrem i dających o sobie znać przy każdym silniejszym podmuchu. Aż trudno sobie wyobrazić, co dzieje się na podwórku przy jego domu, gdy jest wichura.
- 1.450. Dokładnie tyle ich jest – pan Krzysztof zmierza ku drewnianej altance. Cała obwieszona jest od środka jego ukochanymi eksponatami. Te lżejsze podzwaniają delikatnie, jakby zapraszały do posiedzenia wśród nich. Te większe, kilkukilogramowe, trzeba potrząsnąć własnoręcznie.
- Najbardziej lubię usiąść wieczorem, popatrzeć, posłuchać. Każdy z nich to inny, niepowtarzalny dźwięk. Po prostu mają duszę – zapewnia.
Dzwonki mniejsze i większe pochodzą z całego świata. Dzwonią w każdym niemal języku. Niektóre przypominają wyglądem metalowe pająki, inne są janczarskimi kulkami, a jeszcze inne, z rzeźbionymi motywami, to istne majstersztyki sztuki zdobniczej.

Nieprzeparta ciekawość zbierania
Kilku chłopców biega po podwórku. Docierają do leśnego zagajnika, gdzie wśród krzewów i drzew piętrzą się śmieci. Dzikie wysypisko. Ze sterty papierów wydobywają pistolet...
- To było bardzo dawno temu – pan Krzysztof wspomina dzieciństwo.
- Gdy znaleźliśmy ten pistolet, wystraszyliśmy się trochę. W końcu broń, to broń. Wyrzuciliśmy go więc z obawy do rzeki. To chyba wtedy zrodziła się we mnie nieprzeparta ciekawość zbierania – przyznaje.
Gdy się ożenił i przeprowadził z Krzeszowic na wieś, zabrał ze sobą cały swój uzbierany dobytek. Postanowił założyć firmę skupującą złom. Wiedział, że pośród starych gratów zawsze znajdzie się jakiś skarb.
- Jeszcze 200 dzwonków uzbieram i zrobię wystawę. Chyba w Zakopanem, bo tam jest największe zainteresowanie takimi rzeczami – planuje.
Ewa Solak

Przełom nr 32 (748) 6.08.2008