Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Ciągnęło go do nieba

13.08.2009 16:30 | 0 komentarzy | 7 989 odsłon | red
W modelarni spędzał długie godziny. Najpierw sam uczył się, jak konstruować modele, potem tę wiedzę przekazywał innym. Latał nawet na lotni. Najwyraźniej ciągnęło go do nieba
0
Ciągnęło go do nieba
Mieczysław Księżarczyk za chwilę wzbije się w niebo na lotni
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Mieczysław Księżarczyk (1938-2008)

W modelarni spędzał długie godziny. Najpierw sam uczył się, jak konstruować modele, potem tę wiedzę przekazywał innym. Latał nawet na lotni. Najwyraźniej ciągnęło go do nieba.

Całe życie mieszkał w Libiążu. Ojciec był szewcem, znał też murarkę. Matka zajmowała się domem, w którym było czterech mężczyzn. Mieczysław Księżarczyk miał dwóch młodszych braci. Skończył przykopalnianą szkołę górniczą, a potem uczył się jeszcze w Chełmku. Tam też znalazł zatrudnienie. W Wytwórni Części Maszyn Obuwniczych przepracował 25 lat. Potem przeniósł się do firmy remontowo-budowlanej z Bobrka, mieszczącej się w Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu.

Zbudował nawet lotnię
Poza pracą zawodową miał dwie pasje. Pierwszą było kolarstwo. W lokalnych i regionalnych wyścigach w barwach LZS Oświęcim zdobywał mnóstwo medali i dyplomów. Sąsiedzi często widywali go na rowerze, nawet w niezbyt dobrą pogodę.
- Pamiętam, jak jesienią przejeździł jakieś 6 tysięcy kilometrów, by dobrze przygotować się do wiosennych startów. Przemoczył jednak buty i przyplątała się grypa - opowiada Krystyna Księżarczyk.

Z Mieczysławem pobrała się w połowie lat sześćdziesiątych. Urodziły im się dwie córki - Dorota i Agnieszka.
Jednak jeszcze większą pasją męża stało się modelarstwo.
W latach pięćdziesiątych trafił na zajęcia prowadzone przez Zbigniewa Matlaka, wielce zasłużonego nestora libiąskich modelarzy.
- Miałem dość liczną grupę podopiecznych. Przez modelarnię przewinęło się jakieś sześćset osób. Budowaliśmy rakiety, modele samolotów, lataliśmy latawcami i balonami. Startowaliśmy z powodzeniem w wielu zawodach oraz organizowaliśmy pokazy. Mieczysław Księżarczyk był jednym z moich zdolniejszych podopiecznych. Na górkach wokół Libiąża lataliśmy nawet wspólnie na lotniach. Pamiętam, że Mieczysław włożył dużo pracy w skonstruowanie takiej lotni. Latanie bardzo go pociągało. Choć przy dobrym wietrze, startując z okolicznych górek, można było co najwyżej zaliczyć kilkudziesięciosekundowy lot - opowiada Zbigniew Matlak, prowadzący w Libiążu sklep modelarski. Zachował sporo czarno-białych zdjęć, obrazujących historię modelarstwa. Na kilku z nich jest w towarzystwie Mieczysława Księżarczyka.

- O, tutaj razem jesteśmy przy lotni. A tutaj uwieczniony został ciekawy moment. Mieczysław po wylądowaniu wisi w powietrzu do góry nogami, zawieszony na lotni, która dostała podmuch wiatru - mówi Zbigniew Matlak.
Na niektórych archiwalnych zdjęciach rozpoznaje się też Dorota Laski, córka Mieczysława Księżarczyka.
- Przy ojcu poznałam tajniki modelarstwa. To hobby przeszło też na dwie moje córki: Justynę i Elżbietę. Teraz już nie mają za bardzo czasu na modelarstwo ze względu na obowiązki szkolne - wyjaśnia Dorota Laski.

Uczył dzieci i młodzież
Szesnaście lat temu Mieczysław Księżarczyk zachorował na tyle poważnie, że przeszedł na rentę. Miał trochę więcej czasu i chciał go dobrze spożytkować. Dlatego w 2002 roku pod szyldem Libiąskiego Centrum Kultury w podziemiach biblioteki przy ulicy Górniczej uruchomił modelarnię. We wtorki i piątki cierpliwie wprowadzał dzieci w tajniki modelarstwa. Znów był w swoim żywiole.
- Mąż bardzo poważnie podchodził do swoich obowiązków instruktora. Zajmował dzieciom wolny czas, choć opieka nad nimi wcale nie należała do prostych. Bo nie wszyscy przychodzący na zajęcia robili to z zamiłowania do modelarstwa. Szukał też sponsorów, by modelarnia mogła jakoś funkcjonować - mówi Krystyna Księżarczyk.

- Nie był nastawiony na jakiś wyczyn, bardziej na rekreację. Ale wychowywanie dzieci i młodzieży to było zadanie, które bardzo dobrze mu wychodziło. Był też niezastąpionym gawędziarzem - opowiada o swoim koledze po fachu Jerzy Włodarczyk, utytułowany instruktor Klubu Modelarstwa Lotniczego w Chrzanowie.
Modelarze z Libiąża jeździli na wiele zawodów modelarskich i balonowych, podczas których bynajmniej nie byli tłem dla rywali. Przy okazji Dnia Dziecka czy Dni Libiąża ich instruktor organizował pokazy. Mogli pokazać wtedy, co potrafią i zachęcić innych do przychodzenia na zajęcia.

Latali na górze Żar
Takie pokazy odbywały się też poza miastem. Na przykład na katowickim lotnisku Muchowiec. A także na górze Żar, gdzie są idealne warunki do uprawiania sportów lotniczych. Jednak tak naprawdę Mieczysław Księżarczyk był typem domatora.
- Był bardzo skrupulatny. Prowadził dokładne zapiski dotyczące poszczególnych podopiecznych i planowanych zajęć. Naprawdę bardzo lubił dzieci. W jego naturze leżały spokój i zgoda - wylicza Krystyna Księżarczyk. Jej mąż w lecie pracował nad modelami w warsztacie urządzonym w ogrodzie. W zimie na pracownię zamieniał jeden z pokojów domu przy ulicy Wspólnej.
Zaangażował się też w działalność polityczną, wstępując do Unii Pracy. Gdy znów podupadł na zdrowiu, musiał zrezygnować z prowadzenia modelarni. Zmarł 27 stycznia 2008 roku, niecały miesiąc po siedemdziesiątych urodzinach. Na jego pogrzeb przyszedł tłum znajomych i przyjaciół.

- Mój ojciec znał się z panem Księżarczykiem, bo razem chodzili do modelarni pana Matlaka. Mnie też to wciągnęło. Pan Mieczysław to był prawdziwy człowiek-dusza. Miał cierpliwość do dzieci i osiągnął z nimi sporo sukcesów - przekonuje Krzysztof Sroka, który po śmierci założyciela poprowadził modelarnię. Jednak pracuje zawodowo i nie wiadomo, czy od września uda mu się pogodzić obowiązki zawodowe z prowadzeniem modelarni.
Marek Oratowski

Przełom nr 31 (899) 5.08.2009