Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Oddany sportowi i kopalni

01.12.2010 11:19 | 0 komentarzy | 5 548 odsłon | red
W libiąskiej kopalni powszechnie go znano. Nic dziwnego, bo jako górnik i redaktor kopalnianej gazety był zawsze tam, gdzie coś się działo. Zaangażowany w sport zrobił wiele dla lokalnego środowiska. Pozostał aktywny nawet po zakończeniu pracy pod ziemią.
0
Oddany sportowi i kopalni
Eugeniusz Lipski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Eugeniusz Lipski (1958-2010)

W libiąskiej kopalni powszechnie go znano. Nic dziwnego, bo jako górnik i redaktor kopalnianej gazety był zawsze tam, gdzie coś się działo. Zaangażowany w sport zrobił wiele dla lokalnego środowiska. Pozostał aktywny nawet po zakończeniu pracy pod ziemią.

Całe życie spędził w Libiążu. Jego ojciec pracował w warsztacie mechanicznym kopalni „Janina”. Matka była zatrudniona w przedszkolu. On też kontynuował tradycje rodzinne. Po ukończeniu Zasadniczej Szkoły Górniczej w rodzinnym mieście zatrudnił się w „Janinie”.

Pracował jako elektromonter w oddziale elektrycznym. Powszechnie znano go na kopalni.
- On pochodził z Leśniowej, a ja z Obieżowej. Znaliśmy się jeszcze ze szkoły. Po ślubie zamieszkaliśmy na Skarbnika. Potem dostaliśmy mieszkanie w bloku przy ulicy Górniczej - opowiada Bogusława Lipska.

Państwo Lipscy doczekali córki Moniki i syna Mariusza.

Głowa rodziny zaangażowała się w działalność sportową. Sport uprawiał jeszcze w szkole. Potem został działaczem. Przez wiele lat pełnił funkcję kierownika drużyny piłki ręcznej. Wtedy trenerami byli Henryk Bromboszcz i Bogusław Panek. To dobry okres dla libiąskiego szczypiorniaka. Eugeniusz Lipski nie szczędził czasu, by wszystko przed meczami i w ich trakcie było zapięte na ostatni guzik. Interesował się zawodnikami, wśród których miał jak najlepszą opinię. Sportowego bakcyla zaszczepił w synu Mariuszu, który też grał i trenował w libiąskiej hali. Kierownika drużyny piłki ręcznej można było zobaczyć także na innych imprezach sportowych w mieście. Zresztą pisywał o tych wydarzeniach na łamach kopalnianej gazety, której był redaktorem. Świetnie sprawdzał się też w roli spikera podczas różnych zawodów - zarówno okazjonalnych turniejów, jak i meczów libiąskich piłkarzy o ligowe punkty.

- Bardzo angażował się w różne akcje. Znał wielu ludzi i nie potrafił odmawiać im pomocy. Przez dwadzieścia lat był także honorowym dawcą krwi. Zaczęło się od choroby jego mamy. Od tego czasu systematycznie odwiedzał punkt krwiodawstwa. Kolejną jego pasją była fotografia. Miał dwie kamery i wiele aparatów. Uwieczniał na nich różne lokalne i rodzinne wydarzenia - dodaje Bogusława Lipska.
- Tata był człowiekiem bardzo ciekawym świata. Miałem z nim naprawdę dobry kontakt i w każdej chwili mogłem mu się ze wszystkiego zwierzyć. Był dla mnie nie tylko ojcem, ale bratem i przyjacielem - podkreśla Mariusz Lipski, ojciec trzyletniego Oliwiera, którym dziadek bardzo się cieszył.

Eugeniusz Lipski miał problemy zdrowotne, ale nie chciał się z nimi do końca dzielić z najbliższymi. Niestety, przyszedł poważny kryzys. Eugeniusz Lipski zmarł w szpitalu 31 października, w wieku zaledwie 52 lat.

- Byliśmy kolegami od lat osiemdziesiątych. Gienek zawsze angażował się we wszystko na sto procent. To był prawdziwy człowiek-orkiestra. Takie miał szerokie zainteresowania i zdolności organizatorskie. Można było na nim polegać. Powszechnie go lubiano. Taki jak on człowiek, niemający wrogów, to dziś prawdziwa rzadkość - przekonuje Dariusz Derendarz.

- Gienek działał w naszej „Solidarności”. Organizował choćby wyjazdy dla naszych członków na różne imprezy sportowe. Między innymi na konkursy narciarskie z udziałem Adama Małysza oraz mecze piłkarskiej reprezentacji Polski. Jeszcze raz wychodziło przy tej okazji jego zaangażowanie w sport. Przez wiele lat zapowiadał mecze na kopalnianym turnieju barbórkowym w halowej piłce nożnej. Naprawdę dał się lubić i będzie nam go bardzo brakować. Najlepszy dowód na to, jak był ceniony, to tłum znajomych i przyjaciół uczestniczący w jego pogrzebie - mówi Zygmunt Sroka, działacz „Solidarności” ZG Janina.

Minutą ciszy śmierć działacza sportowego uczcili przed jednym z meczów piłkarze III-ligowej Janiny Libiąż, której był kibicem i spikerem.
Marek Oratowski

Przełom nr 47 (966) 24.11.2010