Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Wojenna fascynacja

16.02.2011 15:21 | 0 komentarzy | 5 360 odsłon | red
Kiedy ubiera mundur z 1943 roku, córka pyta go, jak długo będzie na wojnie. Piotr Para z Trzebini nie jeździ na wojnę, za to z kumplami z Grupy Rekonstrukcji Historycznej potrafi odtworzyć wiele scen bitewnych i sprawić, że każdy, kto na niego patrzy, ma wrażenie, jakby cofnął się w czasie o dobrych 70 lat.
0
Wojenna fascynacja
Piotr Para przy swoim pojeździe marki Dogde
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kiedy ubiera mundur z 1943 roku, córka pyta go, jak długo będzie na wojnie. Piotr Para z Trzebini nie jeździ na wojnę, za to z kumplami z Grupy Rekonstrukcji Historycznej potrafi odtworzyć wiele scen bitewnych i sprawić, że każdy, kto na niego patrzy, ma wrażenie, jakby cofnął się w czasie o dobrych 70 lat.

Co sprawiło, że postanowił przebierać się za amerykańskiego żołnierza z czasów II wojny światowej? Fascynacja historią? Chęć oddania hołdu poległym w walce? Takich facetów, jak on jest więcej. Szeregi Stowarzyszenia Historycznego Wielka Czerwona Jedynka stale rosną.

Z pełnym ekwipunkiem
Rodzina najpierw pukała się w czoło, widząc, jak Piotr bawi się w żołnierza, znosząc do domu repliki moździerzy, granatów czy karabinów. Z podejrzliwością patrzyła, jak wyszukuje w internecie hełmy, torby i żołnierski ekwipunek. Dziś od stóp do głów może się przebrać za żołnierza amerykańskiej piechoty. W spodnie z 1943 r., kurtkę młodszą o rok i całą resztę umundurowania wartą dziś co najmniej 4 tys. zł.
Teraz bliscy nawet kibicują Piotrowi w wyprawach na rekonstrukcje bitew. Jeździ na nie wojskowym dodgem WC 51.
- Żona z córką podarowały mi oryginalną zapalniczkę zippo z grawerunkiem US Army. Dostałem też kapelusz sierżanta - mówi hobbysta.

Dosłużył starszego szeregowego
Jedną z największych atrakcji dla kilkuletniego Piotra było sklejanie modeli samolotów, wyszukiwanie niedostępnych wtedy w sklepach oznak „zgniłego Zachodu”. Stare filmy z udziałem amerykańskich aktorów fascynowały go jak skrywane dewizy, rzadko rzucana do sklepów czekolada oraz wszystko, co przez system komunistyczny zabronione. Pasja sprawiła, że chyba jako jeden z nielicznych młodych mężczyzn chętnie wstąpił w szeregi ludowej wtedy armii. Przeszkolił się, dosłużył starszego szeregowego i byłby został zawodowcem. Ale nie został, bo gdy przyszedł rok 1981, zaczął obawiać się, że kazano by mu strzelać do ludzi, których chciał bronić.

Jak w żołnierskiej kwaterze
Jego mieszkanie wkrótce przestało mu wystarczać na magazynowanie wojennych eksponatów. Część z nich trzyma w pracy. Pomieszczenie, służące za przebieralnię, a jednocześnie gabinet czekającego na zlecenie operatora dźwigu, wygląda jak żołnierska kwatera. Szpeci je jednak komputer, znacznie odstający wiekiem od reszty przedmiotów. Na ścianie wisi amerykańska flaga. Za ścianą natomiast na rozruch czeka wiekowy dodge. Cacko z 1943 r., jakiego próżno byłoby szukać na ulicach.
- Kiedyś sam złożyłem replikę willisa, ale go sprzedałem. A dodge? Najpierw z końcem wojny przyjechał z polską armią do Gdańska. Przejęli go płetwonurkowie, a potem odkupowali różni ludzie, aż wreszcie zdobyłem go ja - opowiada Piotr.

Dodgem do ślubu?
Maszyna to jego skarb. Nie jeździ nią jednak często, bo mu szkoda. Na ćwiczenia na poligonach czy rekonstrukcje bitew wozi ją na lawecie. Auto sporo pali - do 20 litrów na setkę, ale przejażdżka nim warta jest więcej, niż nowoczesnym klimatyzowanym samochodem. Na pace może się zmieścić nawet ośmiu żołnierzy. Cywile w drodze wyjątku też mogą skorzystać. Nie ma ekstra przyspieszenia i osiąga prędkość do 90 km/h, ale jest jedyny w swoim rodzaju.
- Kiedy jeździmy na pikniki, często się przy niej młodzi fotografują. Niektóre pary żałują nawet, że do ślubu jechały limuzynami, wiedząc, że równie ekscytujące przeżycie mieliby wsiadając w dodge`a - śmieje się kolekcjoner.

Sen o Ameryce
Kiedy zapala cygaro, zwane cygarem zwycięstwa, przed oczami stają mu obrazy z Normandii. Razem z Wielką Czerwoną Jedynką w 65. rocznicę lądowania aliantów 6 czerwca 2009 r. znaleźli się we Francji. Wzięli ze sobą sto polskich flag.
- Spotkaliśmy prezydenta USA Baracka Obamę i wielu weteranów pamiętających tamtą bitwę. Na cmentarzu żołnierskim w groby z polsko brzmiącymi nazwiskami wetknęliśmy flagi - wspomina pasjonat historii.
Marzy, żeby pojechać do Stanów. Liczy, że stowarzyszenie zdobędzie na to ministerialny grant.
Tymczasem współpracując z kanałami TV Historia i Discovery Historia, grywa w filmach. Parę razy zdarzyło mu się nawet polec w walce. Rozszarpywały go granaty i godziły zbłąkane kule.
Ewa Solak

Przełom nr 6 (976) 9.02.2011