Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Buczek, który wyznaczał rytm życia

17.09.2009 13:19 | 1 komentarz | 8 439 odsłon | red
Kiedyś organizował życie całego Chełmka, ale i części Bobrka, Libiąża i Chełma Śląskiego. Zamilkł z końcem lat 80. Czy dźwięk parowej syreny wróci do miasta Baty? Starają się o to miłośnicy historii. Marzą, by popularny buczek ponownie dał się słyszeć w mieście i okolicy.
1
Buczek, który wyznaczał rytm życia
Buczek po latach przerwy niebawem wyda charakterystyczny dźwięk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kiedyś organizował życie całego Chełmka, ale i części Bobrka, Libiąża i Chełma Śląskiego. Zamilkł z końcem lat 80. Czy dźwięk parowej syreny wróci do miasta Baty? Starają się o to miłośnicy historii. Marzą, by popularny buczek ponownie dał się słyszeć w mieście i okolicy.

- To było coś więcej niż fabryczna syrena oznajmiająca początek czy zakończenie pracy lub przerwę śniadaniową. Porządkował życie tutejszej społeczności - stwierdza Waldemar Rudyk, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Chełmku, miłośnik historii i artysta. Dźwięk buczka słyszalny był w promieniu kilkunastu kilometrów.

- Stąd nie tylko mieszkańcy Chełmka, ale i części Libiąża, Bobrka a nawet Chełma Śląskiego żyli zgodnie z jego rytmem - mówi Rudyk i przypomina sobie młodzieńcze lata, gdy mieszkał z rodzicami w leśniczówce. - Drwale na dźwięk buczka rzucali siekiery. Wiadomo było, że jest godzina 10 i pora na przerwę śniadaniową - wspomina artysta. Po latach jako pracownik Południowych Zakładów Przemysłu Skórzanego w Chełmku sam kierował się jego dźwiękiem. Wspomina, jak nad kotłownią fabryki unosił się kłąb pary, a charakterystyczny, lekko ochrypły dźwięk buczka oznajmiał początek przerwy i jej koniec.

- Zmieniali się pracownicy, zmieniał się zakład, który z batowskiej fabryki przerodził się w peerelowski kombinat, a buczek niezmiennie regulował rytm życia - przypomina Rudyk.

Zamilkł z końcem lat 80., może początkiem 90. Kiedy dokładnie? Tego historycy na razie nie ustalili. Co się z nim stało? W pewnym momencie to pytanie coraz bardziej nurtowało miłośników lokalnej historii. Rudyk skontaktował się z kierownictwem firmy administrującej terenem po byłych zakładach obuwniczych, przeistoczonym w chełmecką strefę ekonomiczną. Okazało się, że syrena wciąż jest w tym samym miejscu, w którym była. W szalonych czasach Peerelu czy rodzącej się demokracji nikomu nie przyszło do głowy, by ją zdemontować. Jedynie instalację parową od niej odcięto. Rudyk jest już po rozmowach ze spółką Enwos, zajmującą się dystrybucją mediów w strefie przemysłowej miasta. Trwają prace nad podłączeniem instalacji parowej i uruchomieniem buczka, który wyglądem przypomina gwizdek. Jest wysoki na 1,5 m, odlany z żeliwa.

- Chcemy, aby się odezwał - wyznaje Rudyk. Zapewnia, że mieszkańcy Chełmka o tej chwili zostaną poinformowani. Dodaje, że przedstawiciele MOKSiR-u postarają się przy pomocy profesjonalnego sprzętu nagrać jego charakterystyczny dźwięk. Będzie odtwarzany w Domu Pamięci Baty w Chełmku. - Kto będzie chciał nagrać czy sfilmować to wydarzenie, gorąco zachęcamy - mówi Rudyk. Ma również nadzieję, że kiedyś buczek będzie oznajmiał jakieś szczególne wydarzenia w gminie. Dodaje, że tę kwestię muszą jednak rozstrzygnąć mieszkańcy. I zachęca do dyskusji. Zwraca uwagę, że Chełmek nie ma hymnu i że próba jego stworzenia byłaby kiepskim pomysłem, bo miasto nie ma mieszczańskich tradycji. - Sygnał tej batowskiej syreny byłby na pewno właściwszym elementem tradycji - kończy dyrektor ośrodka kultury.

Tadeusz Jachnicki
tadeusz.jachnicki@przelom.pl

Przełom nr 36 (904) 9.09.2009