Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Nadziei szukali pod ziemią

24.03.2010 11:07 | 1 komentarz | 4 903 odsłony | red
Czasem, aby odkryć pokład węgla, wystarczyło zebrać cienką warstwę ziemi albo dostać się do wyrobisk zlikwidowanej kopalni, w której eksploatacja przemysłowa przestała się już opłacać. Górnicy pozbawieni pracy znali takie miejsca i zmuszeni ciężką sytuacją zakładali biedaszyby.
1
Nadziei szukali pod ziemią
Zdjęcie zamieszczone w tygodniku ,,Światowid” z maja 1934 roku
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Czasem, aby odkryć pokład węgla, wystarczyło zebrać cienką warstwę ziemi albo dostać się do wyrobisk zlikwidowanej kopalni, w której eksploatacja przemysłowa przestała się już opłacać. Górnicy pozbawieni pracy znali takie miejsca i zmuszeni ciężką sytuacją zakładali biedaszyby.

Biedaszyby nie zawsze miały formę szybu, na którą wskazywała ich nazwa. Czasem była to odkrywka, czyli najprościej mówiąc - dziura w ziemi, której powierzchnię powiększano wybierając warstwę węgla. Znacznie częściej jednak, aby dostać się do pokładu węgla, należało wykopać szyb.

 Gdy zdesperowany bezrobociem górnik decydował się na pracę w biedaszybie, zaczynały się dla niego poważne problemy. I z materią, i z władzami.

 Warunkiem podstawowym dla prowadzenia działalności górniczej było posiadanie prawa własności pola górniczego i zgody na uruchomienie kopalni. Konieczny był także fachowy nadzór. O spełnieniu tych zasad przy biedaszybach nie mogło być oczywiście mowy.

Miejsce nad pokładem węgla, w którym kopano nielegalny szyb, tylko wyjątkowo było własnością kopiącego, najczęściej niszczono przy okazji czyjś las lub działkę. Drewno, podstawowy materiał do wykonania obudowy górniczej, było kradzione z położonych w sąsiedztwie lasów. Nielegalni kopacze mieli więc wrogów we właścicielach terenu i leśnikach. Jeśli biedaszyb zaczął funkcjonować wykopany z niego węgiel sprzedawany był po zaniżonych cenach. To oczywiście nie mogło się podobać właścicielom kopalń i składów opału. Jeśli biedaszyb nie był kopany zbyt ostentacyjnie, policja wkraczała do akcji, kiedy górnicy zdołali już trochę zarobić. Zdarzało się jednak, że przy budowie biedaszybu manifestacyjnie łamano prawo. Tak było m.in. w Sierszy w 1935. Działacze Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej zorganizowali wtedy zbiorową akcję kopania biedaszybów na terenach, gdzie wcześniej istniała kopalnia Wanda. Przy głębieniu szybów i ścinaniu drzew do ich obudowy pracowało kilkadziesiąt osób. 6 grudnia pojawili się tam policjanci, którzy nakazali przerwanie prac. Kopiący zignorowali polecenie. Doszło wtedy do użycia przez funkcjonariuszy gazów łzawiących. Górnicy zostali zmuszeni do opuszczenia terenu, ale zamieszki przeniosły się na teren Sierszy. Kilku pracujących w biedaszybach zostało pobitych i aresztowanych.

Podobnie działo się w innych miejscowościach Zagłębia Krakowskiego. W Jaworznie pracowało w biedaszybach kilkuset górników. Policja nakazywała zasypywanie nielegalnych wyrobisk, a opornych karała. Często dochodziło do starć z bezrobotnymi pracującymi w biedaszybach.

Zdarzały się też biedaszyby niezwykłe. W Tenczynku funkcjonował taki, do którego wejście było w piwnicy prywatnego domu. Gdyby nie chęć zysku i próby sprzedaży urobku, jego właściciel mógłby mieć węgiel na własne potrzeby do końca życia. Podobne próby eksploatacji węgla wprost spod domu podejmowano także w Sierszy, na Trentowcu.

Górnicy kopiący nielegalnie węgiel musieli obawiać się oprócz policji także zagrożeń zawsze towarzyszących pracy pod ziemią, tym bardziej, że prawdopodobieństwo wypadku było znacznie większe niż przy pracy w normalnej kopalni. Ryzyko było duże, bo w biedaszybie dysponowano najczęściej tylko ręcznym kołowrotem do wyciągania urobku, paroma wiadrami, kilofami i łopatami. Górnicy mający ciężkie warunki pracy starali się jak najszybciej wykopać dużo węgla nie dbając o zabezpieczenie wyrobiska. Rodzina górnika, który zginął przy pracy w kopalni mogła liczyć, że jej właściciel zapłaci wszystkie długi pozostawione przez zmarłego, a z kasy brackiej będą wypłacane skromne świadczenia. Śmierć w biedaszybie była dla rodziny górnika większą tragedią, bo na żadne wsparcie nie można było liczyć.
(l)

Przełom nr 11 (930) 17.03.2010