Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Czas płynie, nagrobki niszczeją

04.08.2010 13:12 | 0 komentarzy | 9 612 odsłon | red
Jak zebrać fundusze na odnowienie najstarszych nagrobków na chrzanowskim cmentarzu? Jedną z rozważanych propozycji jest kwesta na wzór tej, organizowanej co roku na warszawskich Powązkach.
0
Czas płynie, nagrobki niszczeją
Nagrobek Jana Oczkowskiego jest jeszcze dość dobrze zachowany, ale jego otoczenie pozostawia sporo do życzenia
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jak zebrać fundusze na odnowienie najstarszych nagrobków na chrzanowskim cmentarzu? Jedną z rozważanych propozycji jest kwesta na wzór tej, organizowanej co roku na warszawskich Powązkach.

Wchodząc na chrzanowski cmentarz parafialny od strony ulicy Marchettiego natrafiamy na najstarsze nagrobki. Ich widok nie jest wizytówką nekropolii, choć są świadectwem lokalnej historii. Trudno z nich często wyczytać, kto spoczywa w danym miejscu.

W kwaterze I uwagę przykuwa grota, nad którą góruje posąg Matki Bożej. Po uważnym wpatrzeniu się w napis można odszyfrować, że to miejsce ostatniego spoczynku rodziny Olszewskich. Kilkanaście metrów dalej widnieje duży krzyż na pomniku familii Łączkowskich. W pobliżu alejki wzdłuż cmentarnego muru stoi ciekawie zdobiony, metalowy krzyż, postawiony na kamiennym cokole.
- Spoczywają tu Franciszek Janda i jego żona Katarzyna. Zmarli w 1880 roku - odczytuje niewyraźne litery administrator cmentarza Kazimierz Lelito.

Kolejnym przystankiem na drodze wiodącej obok najstarszych nagrobków jest masywny pomnik Mikołaja i Magdaleny Palków. On odszedł w 1888 roku w wieku 72 lat. Wdowcem był tylko kilkanaście miesięcy. W kwietniu 1887 roku na cmentarz odprowadzono jego 65-letnią żonę Magdalenę. Oboje „proszą o westchnienie do Boga”, jak wynika z napisu umieszczonego na dobrze zachowanej tablicy. Nieco mniej, bo 63 lata, przeżył leżący kilka rzędów dalej Franciszek Strzemecki, „obywatel miasta Chrzanowa”. Jego zarośnięty trawą grób, zwieńczony krzyżem, ozdabiają dwie niewielkie rzeźby - Chrystusa i anioła.

Od końca XIX wieku stoi na chrzanowskim cmentarzu nagrobek rodziny Wanatów. I w tym przypadku odczytanie liter wyrytych w kamieniu to trudne zadanie. Nieco więcej widać na mogile Jakóba Janikowskiego. Wypłowiałe róże będące jedynym dostrzegalnym śladem pamięci o zmarłym leżą pod ponad dwumetrowym nagrobkiem. Na jego szczycie szara od upływu czasu figura Matki Bożej, a pod nią napis „Pod twoją obronę uciekamy się”.

W pobliżu kaplicy Loewenfeldów, w kwaterze 7 nietrudno dostrzec grobowiec długoletniego proboszcza parafii św. Mikołaja ks. Jakuba Kamieńskiego. Spoczywa tu od 1946 roku. Kilka metrów dalej czarna tablica informuje o nieszczęściu, jakie było udziałem rodziców 7-letniego Maniusia Zontka w sierpniu 1906 roku, kiedy to przedwcześnie stracili syna. Jego ocieniony drzewami nagrobek tak poszarzał, że trudno odróżnić od siebie architektoniczne detale.

Po lewej stronie głównej alei widnieje grób ucznia chrzanowskiego gimnazjum Władysława Szyndlera. Na jego szczycie leży wiązanka kwiatów, a na płycie ktoś położył znicz. Zdążył się już wypalić.

- Próbowaliśmy z księdzem proboszczem wyczyścić nagrobek, by w ten sposób uczytelnić litery. Niewiele to jednak dało - zauważa Kazimierz Lelito.

Za to nie ma problemu z odczytaniem napisu na płycie nagrobnej leżącego naprzeciwko gimnazjalisty Jana Oczkowskiego, „obywatela i długoletniego burmistrza Chrzanowa”. Zmarł w 1906 roku, dożywszy 78 lat. Obok niego spoczywa jego małżonka Julianna z Ciaputów. Dożyła jeszcze słuszniejszego wieku. Trochę do życzenia daje za to wygląd otoczenia samego grobu.

- Odkąd tutaj pracuję, nie zgłosił się nikt zainteresowany losem starych nagrobków. Ponieważ te miejsca nie są opłacane od wielu lat, teoretycznie moglibyśmy tam kogoś pochować. Jednak parafia nie zdecydowała się do tej pory na taki krok. Te pomniki jednak niszczeją. Szkoda, bo to ślady naszej przeszłości - mówi administrator cmentarza. Parafia nie ma funduszy na niezbędne naprawy. Najpierw remontowany był kościół św. Mikołaja, a teraz przyszła kolej na zaplecze dla grup parafialnych. Te inwestycje są pilniejsze.
- W tej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby objęcie opieką poszczególnych nagrobków na przykład przez szkoły czy harcerzy - podpowiada Kazimierz Lelito.

Znalezienie funduszy mogłaby chyba jedynie zapewnić akcja na wzór tej podejmowanej przez Jerzego Waldorffa, a po jego śmierci przez komitet jego imienia, walczący o odnowienie warszawskich Powązek. Zapewne taka kwesta przyniosłaby wymierne efekty. Jak się dowiedzieliśmy, jest szansa na jej zorganizowanie. „Przełom” zadeklarował patronowanie akcji ratowania najstarszych nagrobków na chrzanowskim cmentarzu.
Marek Oratowski


Przełom nr 30 (949) 28.07.2010