Porady
Ubezpiecz się, bo możesz stracić majątek
FINANSE. Czy majowe powodzie i ostatnie podtopienia zachęciły ludzi do ubezpieczania swoich domów? Sprawdziliśmy,
ile musimy za to zapłacić i czy się to w ogóle opłaca?
Okazuje się, że ubezpieczenie za kilkaset złotych rocznie, w przypadku np. powodzi, może być zbawieniem dla rodzinnego budżetu. Ale ludzie i tak nie biorą sobie tego do serca, licząc, że kataklizm ich ominie.
Interesują się tematem
- Są osoby przychodzące do agencji i pytające o oferty dotyczące ubezpieczenia domu oraz znajdującego się w nim mienia. Jednak niewielu z nich korzysta - mówi Ryszard Szymutko, kierownik Agencji Ergo Hestia w Chrzanowie. - Popełniają błąd. Nie są to bowiem duże wydatki. Poza tym składka ubezpieczeniowa jest raz w roku. Istnieje też możliwość płatności na raty. A mogą uchronić nas przed ogromnymi wydatkami w momencie, gdy sami zostaniemy dotknięci nieszczęściem, np. spowodowanym powodzią - dodaje.
Jego słowa potwierdza Małgorzata Talowska z towarzystwa ubezpieczeniowego Warta w Trzebini.
- Odczuliśmy większe zainteresowanie po majowych powodziach, dużo ludzi zaczęło pytać o zakres ubezpieczenia, odpowiedzialność czy też likwidację szkód, głównie powodziowych - mówi Talowska. - Ale wielu klientów po usłyszeniu składki zniechęca się do ubezpieczenia.
Bywają zazdrośni
W maju w całym kraju ludzie walczyli z wielką wodą. Wiele osób nie miało ubezpieczonych domów. Korzystali z rządowych dopłat dla powodzian, które de facto pochodzą z naszych podatków.
- Spotkałem się z krytyką wśród ludzi mających ubezpieczone domy. Zastanawiali się dlaczego państwo rozdaje nasze wspólne pieniądze osobom niemyślącym o tym, aby się ubezpieczyć i zadbać o swoje bezpieczeństwo - opowiada Szymutko.
W jego ocenie, dużo ludzi zasłania się brakiem pieniędzy na zabezpieczenie finansowe swojego majątku. Podobne odczucia ma także Ewa Lasoń, kierownik biura ubezpieczeniowego „JB” Henryk Wyrwa w Krzeszowicach.
- Kilka nowych osób pytało ile kosztuje takie ubezpieczenie, ale wystawiliśmy niewiele polis. Ludzie napatrzyli się w telewizji na tragedie innych, których dotknęła powódź, ale o sobie nie myślą - opowiada Lasoń. - Kiedy zadaję pytanie czy mają ubezpieczony dom, to najczęściej słyszę, że nie. Pokazuję wtedy, że koszt ubezpieczenia domu nie jest duży. Słyszę jednak, że się zastanowią bądź porozmawiają z małżonkiem. Na tym się kończy...
Ile to kosztuje?
Tymczasem wychodzi na to, że opłaty nie są duże, a w dodatku roczne. Stawki - rzecz jasna - dyktują firmy. Z reguły jednak mowa o 0,85 proc. wartości nieruchomości. Dla przykładu, chcielibyśmy ubezpieczyć od zdarzeń losowych w Ergo Hestii dom, liczący 200 mkw. Jego wartość rzeczoznawca wycenił na 600 tys. zł. Do tego w obawie o utratę tzw. mienia ruchomego (meble, ubrania, sprzęt RTV i AGD), wartego 20 tys. zł, wykupujemy jeszcze lepszy pakiet.
- Ochrona domu w tzw. pakiecie „Hestia 7” kosztuje nas w tym przypadku 459 zł, a pozostałych rzeczy 108 zł. I to tak wiele? - pyta Szymutko.
Problem pojawia się jednak w przypadku terenów zalewowych. Ubezpieczyciele niechętnie się nimi opiekują. Jeśli jednak już się zdecydują, wówczas ceny polis rosną.
Inny przykład stawek dotyczy ubezpieczenia domu jednorodzinnego o wartości 300 tys. zł w firmie Warta. Inwestując w pakiet „dom komfort”, dotyczący wszelkich zdarzeń losowych (wichury, gradobicie, powódź, zalanie, przepięcia elektryczne, uderzenie piorunu itp.), płacimy rocznie 342 zł.
- Oferta zakłada, że klient nie ma żadnych dodatkowych zabezpieczeń domu, dających dodatkowe zniżki - wyjaśnia Małgorzata Talowska z Warty w Trzebini. - Po majowych powodziach i zresztą nie tylko, widać, że nie możemy liczyć jedynie na pomoc ze strony gminy czy państwa, bo czeka nas duże rozczarowanie - przyznaje.
Inna sprawa, że na pieniądze od ubezpieczyciela poszkodowani czekają nierzadko wiele miesięcy. Do dzisiaj wiele z ofiar majowych powodzi czeka na wypłatę odszkodowania.
Mateusz Kamiński
Przełom nr 36 (955) 8.09.2010