Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

Trzeba działać szybko i z głową

17.01.2018 13:37 | 0 komentarzy | 2 292 odsłony | red

Między innymi na FB lawinowo posypały się ogłoszenia o zaginionych czy znalezionych psach. Wystraszone hukiem petard zwierzęta uciekają. Co zrobić, gdy zaginie nam ukochany pupil i jak się zachować, gdy widzimy biegającego po ulicy i wystraszonego czworonoga?

0
Trzeba działać szybko i z głową
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Kasia jest szczęśliwą posiadaczką leonbergera. To duży i łagodny pies, ale - gdy ktoś nie zna rasy - widok biegającego samopas molosa może budzić lęk. Tuż przed sylwestrem suka przestraszyła się wystrzału sztucznych ogni, przeskoczyła przez ogrodzenie domu i pobiegała w las. Nie było jej przez wiele godzin. Kasia od razu umieściła zdjęcie i ogłoszenie o zaginięciu leonbergerki na Facebooku. Wiadomość szybko się rozeszła. Psa znalazł członek rodziny i przyprowadził do domu.

Jak mówi Jarosław Kołodziejczyk, prowadzący schronisko dla zwierząt w Chełmku, gdy zaginie nam pies, od razu należy się skontaktować ze schroniskiem. Tymczasem mało kto to robi.

- Najlepiej sprawdzić w gminie, z którym schroniskiem ma podpisaną umowę i zadzwonić właśnie tam. Warto też sprawdzić w okolicznych urzędach, z kim mają umowę, bo pies szybko może się przemieszczać. Należy też sprawdzić, czy przypadkiem nie uległ wypadkowi i zapytać o weterynarza, z którym gmina ma umowę na wypadek takich sytuacji. Można też zadzwonić do firmy zajmującej się utylizacją zwłok, bo zwierzę, na skutek wypadku, mogło nie przeżyć - mówi Jarosław Kołodziejczyk.

Ogłoszenia o zaginięciu psa wraz ze zdjęciem czworonoga warto zamieścić w internecie oraz zawiesić na tablicach ogłoszeń w miejscu zamieszkania oraz okolicznych gminach. Samemu podjąć poszukiwania, zaangażować w nie rodzinę i znajomych. Przejść ulubione trasy spaceru, zaglądając w te w miejsca, które pies zna i zostawić otwartą bramkę do domu, gdyby sam wrócił.

A co zrobić, gdy zauważymy błąkającego się po okolicy czworonoga? W takiej sytuacji znalazł się ostatnio Tomek z Trzebini. Jadąc ul. Oświęcimską w Chrzanowie zauważył kobietę, która próbowała złapać niedużego pieska. Zatrzymał się i gdy usłyszał, że zwierzę od kilku godzin błąka się w tej okolicy, sam zaoferował jej pomoc. W kilka osób udało się je wreszcie złapać. Tomek postanowił wziąć je do siebie. Od razu powiadomił o zgubie schronisko, dał też ogłoszenie na FB.
- Nie mógł zostać u mnie dłużej, bo mam w domu dwa psy. Po kilku godzinach przyjechał pracownik schroniska i go zabrał. Ponoć udało się znaleźć właściciela. Popełniłem jednak błąd. Zamiast od razu zabierać psa do domu, powinienem był z nim jechać do weterynarza. Okazało się, że ma chip w uszach. Po zawartych tam danych łatwo można namierzyć właściciela - mówi Tomek.

Jarosław Kołodziejczyk odradza przygarnięcie psa znalezionego na ulicy. Jego zdaniem, lepiej powiadomić gminę, powiatowe centrum zarządzania kryzysowego lub schronisko i wyłapanie zwierzęcia powierzyć fachowcom.
- Psa łatwiej namierzyć w schronisku niż u prywatnej osoby, która, na przykład, nie ma internetu i nie informuje o zgubie - podkreśla Jarosław Kołodziejczyk. Poza tym, jak dodaje, zabierając psa z ulicy jego właściciel może nas oskarżać o przywłaszczenie sobie jego własności.
- Z takimi przypadkami mieliśmy już do czynienia - zaznacza.
Anna Jarguz
Przełom nr 2 (1327) 10.1.2017