Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Jedna mariawitka przestraszyła całą Trzebinię

08.02.2017 10:24 | 1 komentarz | 6 506 odsłon | red

W marcu 1910 roku tygodnik ,,Świat" zamieścił informację o kobiecie, która jesienią poprzedniego roku przyjechała do Trzebini, osiadła tam, i zadeklarowała się jako wyznawczyni sekty mariawitów.

1
Jedna mariawitka przestraszyła całą Trzebinię
Chata mariawitki w Trzebini
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Zamieszkała na wydzierżawionym kawałku gruntu obok miasteczka. Własnymi rękami postawiła tam chatkę, którą w artykule określano jako lepiankę. Okoliczna ludność omijała ją z daleka, a sama właścicielka nie szukała kontaktu z mieszkańcami Trzebini. Podobno jej wcześniejsza deklaracja o przynależności do mariawitów wzbudziła wręcz popłoch wśród mieszkańców. Kim byli mariawici, których tak bano się w Trzebini?

Ruch mariawitów pojawił się po objawieniu Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, które miała otrzymać 2 sierpnia 1893 roku siostra zakonna Maria Franciszka Kozłowska. Wydarzenie miało miejsce w Płocku. Księża mariawici nie pobierali opłat za swoją posługę a nowy ruch szybko zdobywał poparcie wśród ludności zaboru rosyjskiego. Gdy mariawici okrzepli, wręczyli teksty objawień Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów biskupom diecezji lubelskiej, płockiej i warszawskiej. W 1903 roku do Rzymu udała się siostra Maria Franciszka Kozłowska wraz przedstawicielami ruchu. Wręczyła papieżowi Piusowi X tekst objawień. Po powrocie do Płocka utworzyła Związek Mariawitów Nieustającej Adoracji Ubłagania. Jego celem był powrót do korzeni chrześcijaństwa, ale miał on działać w ramach kościoła rzymskokatolickiego. Idee Kozłowskiej nie znalazły uznania w Rzymie. W 1904 roku Kongregacja św. Oficjum wydała dekret nakazujący likwidację Zgromadzenie Kapłanów Mariawitów i zakazujący współpracy z jego twórczynią.
5 grudnia 1906 wydany został dekret o ekskomunice nałożonej na Marię Franciszkę Kozłowską, a księżom mariawickim nakazano zerwanie z ruchem. W ten sposób mariawici przestali być częścią kościoła rzymskokatolickiego. Zwolennicy Kozłowskiej utworzyli więc niezależny kościół, który władze carskie szybko uznały.

Do zaborczej granicy z Kongresówką było z Trzebini kilka kilometrów, więc o sprawie siostry Marii Franciszki Kozłowskiej niektórzy na pewno słyszeli. Jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek orientował się w sprawach doktryny wiary, ale nałożona ekskomunika musiała robić wrażenie. przynajmniej na katolikach. Oczywiście ówczesne społeczeństwo Trzebini wcale monolitem religijnym nie było. Dominowali katolicy i wyznawcy judaizmu. Między wiernymi obu religii czasem dochodziło do sporów, ale może jeszcze częściej kłócili się między sobą współwyznawcy. Wszystko ku uciesze aktywnych w Trzebini i Myślachowicach socjalistów...

W monografii ,,Trzebinia" pod redakcją Feliksa Kiryka znajdziemy informacj o licznych tego rodzaju zdarzeniach.

Wzmianka o mariawitce, zamieszczona w tygodniku ,,Świat" nie była zapewne odpowiedzią na jakieś szersze społeczne zainteresowanie, tylko wykorzystaniem korespondencji i fotografii otrzymanej od czytelnika. Może właśnie socjalisty, zapewne wykształconego, który sięgał po tygodnik piszący czasem o Trzebini, zwłaszcza na temat przemysłu W czasie gdy ukazał się tekst, domniemana mariawitka już nie żyła. Biorąc pod uwagę warunki w jakich przyszło jej żyć, trudno zrozumieć po co przyjechała z Kongresówki do Galicji. Przecież tam, wśród współwyznawców, z pewnością łatwiej byłoby jej żyć. Wiosną 1910 roku lepianka mariawitki jeszcze stała, ciągle budząc lęk wśród mieszkańców. Pozostawiona własnemu losowi zniknęła pewnie w ciągu paru miesięcy i dziś trudno nawet ustalić gdzie stała.
(LS)
Przełom nr 5 (1280) 1.02.2017