Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Strzały na stacji kolejowej w Oświęcimiu

19.05.2016 12:37 | 0 komentarzy | 4 865 odsłony | red

Wojna prusko - austriacka w 1866 roku nie budzi u nas wielkiego zainteresowania, choć miała także epizody związane z ziemią chrzanowską. Oprócz wielkich bitew pod Sadową czy Custozzą były także mniejsze jak ta pod Oświęcimiem, a walki toczyły się również po naszej stronie Przemszy, w okolicach Ciężkowic.

0
Strzały na stacji kolejowej w Oświęcimiu
Bój pod Oświęcimiem na grafice zamieszczonej w ,,Tygodniku Illustrowanym" z 1866 roku
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Prusacy za Przemszą i Wisłą stanowili wtedy zagrożenie dla twierdzy Kraków, dlatego wojsko austriackie pospiesznie wzmacniało jej fortyfikacje. Sztabowcy liczyli się również z atakiem na ważną linię kolejową prowadzącą z Ołomuńca do Krakowa. Rzeczywiście, pod koniec czerwca Prusacy zaatakowali. Najpierw sforsowali Przemszę między Chełmkiem a Mysłowicami. Być może planowali atak w rejon Jaworzna czy Szczakowej, ale zostali zatrzymani w okolicy Ciężkowic.

27 czerwca 1866 roku Prusacy znowu przypuścili atak. Tym razem na Oświęcim. Najpierw jednak w Brzezince pokonali słabe oddziały austriackie i wkroczyli na przedmieścia Oświęcimia. Broniła go półbrygada dowodzona przez pułkownika Zieglera. Centrum walk było na stacji kolejowej. Część budynków znalazła się w rękach oddziałów pruskich. O pozostałe toczyły się zażarte walki. Po obu stronach aktywna była artyleria. Austriakom podobno udało się nawet trafić armatę pruską.

Z pruską kawalerią dzielnie walczyli ułani z 1 pułku dowodzeni przez rotmistrza Moritza Lehmanna, który w tym boju zginął. Wielogodzinne walki zakończyły się zwycięstwem Austriaków. O sukcesie zadecydowała postawa żołnierzy i pomysł pułkownika Aleksandra Kolnoky. Nakazał on wtoczenie dwóch armat na wzgórze zamkowe, skąd mogły prowadzić bardzo skuteczny ogień. Artylerzyści, kawalerzyści z 1 pułku ułanów i piechurzy z 57 pułku piechoty przepędzili Prusaków za Wisłę. Epizod oświęcimski nie miał większego znaczenia, a Austria ostatecznie trwającą siedem tygodni wojnę przegrała.

Samorządowcy z Oświęcimia postanowili przypomnieć tamte wydarzenia w ich 150. rocznicę. Zaprosili na inscenizację rekonstruktorów z Czech odtwarzających oddziały austriackie i formację z Polski występującą w strojach pruskiej Landwehry (ta grupa rekonstrukcyjna zajmowała się do tej pory odtwarzaniem amerykańskiej piechoty z czasów wojny secesyjnej). W pruskich ułanów wcielili się członkowie grupy kaskaderskiej z Czech.

Kilkudziesięciu rekonstruktorów dobrze się spisało i pokaz był efektowny. Szkoda tylko, że zrobiono go prawie dwa miesiące przed rocznicą bitwy i nie zadbano o promocję wydarzenia. Pewnie wtedy bitwę obejrzeliby także miłośnicy historii spoza Oświęcimia. Tym, którzy będą szukali śladów bitwy dopiero w jej rocznicę pozostanie obejrzenie wystawy w oświęcimskim zamku, a może uda im się także zdobyć okolicznościowe wydawnictwo. Oczywiście mogą się także udać na cmentarz parafialny, gdzie pochowano poległych z obu walczących armii. Jest tam pomnik rotmistrza Moritza Lehmanna, a na obelisku umieszczono nazwiska poległych piechurów z 57 pułku piechoty. Warto pamiętać, że Lehmann urodził się w Złoczowie, a jego ułani, podobnie jak piechurzy, byli w zdecydowanej większości Polakami.
(LS)
Przełom nr 19 (1243) 11.5.2016