Nie masz konta? Zarejestruj się

Wszystko za 4 złote

24.09.2002 00:00
Ranek. Kilkanaście minut po dziewiątej przed jednym z budynków na ul. Krakowskiej w Chrzanowie zbiera się tłum kobiet i mężczyzn.
W sklepie „Wszystko po 4 zł” klientów nie brakuje
Czekają na otwarcie nietypowego sklepu. Nietypowego, bo wszystko w nim kosztuje zaledwie 4 złote.
Klienci zaglądają przez oszklone szyby do wnętrza sklepiku. Przyklejają nosy do wystawowej witryny. Kręcą się lekko podenerwowani. Napięcie rośnie wraz z upływem czasu.
- Ustawmy się w kolejce, bo jak otworzą, to będzie bałagan. Wszyscy będą chcieli być pierwsi – radzi przezornie jedna z kobiet.
I rzeczywiście, jak na komendę przed zamkniętymi drzwiami ustawia się w miarę uporządkowany sznur ludzi. Jeszcze trzy minuty i zacznie się walka o koszyki.
- Ta sytuacja przypomina mi trochę dawne czasy, kiedy były pieniądze, a nie było towaru. Ludzie wystawali wtedy godzinami, żeby coś kupić. Kolejki były niemiłosierne. Teraz jest na odwrót. Sklepy pełne rozmaitych przedmiotów, a portfele puste. Trudno się więc dziwić, że człowiek chcąc kupić taniej, korzysta z każdej okazji – mówi Lidia Szopa, klientka.
Pani Lidia dowiedziała się o ofercie sklepu od teściowej. Korzystając z okazji, że była w centrum Chrzanowa, postanowiła zajrzeć.
- Nic przecież nie stracę. Najpierw pooglądam, a potem może coś kupię. Zobaczymy. Chyba warto, bo czasami byle co kosztuje dwa razy tyle, co tutaj. Od dawna już „choruję” na jakiś ładny wazonik. Kocham się w takich cackach. Może tu znajdę coś interesującego – mówi.
Bardzo prawdopodobne, że tak będzie, bo w sklepie „Wszystko po 4 zł” cacek i bibelotów bez liku. Na półkach stoją różnobarwne dzbanki, wazony, donice, butelki. Kolorowe talerzyki i kubki przyciągają wzrok. Gospodynie nie mają powodów do narzekania, jest w czym wybierać. Okazuje się jednak, że szeroka oferta może nastręczać pewne kłopoty. Niejedna z pań waha się, czy wybrać plastikową ramkę na zdjęcia, czy może coś ze szkła. Wszystko nęci i kusi.
- Trochę tego za dużo. Człowiek się gubi, bo chciałby i to, i to, a nie na wszystko może sobie pozwolić. Cena wprawdzie atrakcyjna, ale i trochę podstępna. Bo jak kupi się kilka rzeczy po 4 zł, to przy kasie trzeba będzie zapłacić z kilkadziesiąt zł – zauważa Krystyna Szarek.
Mietła za śtyry złote
Klientela sklepu jest różna. Zaglądają tu kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy. Każdy chce zaoszczędzić.
- Pani, a ta mietła też po śtyry złote? – pyta Rozalia Bigaj.
- Tak – odpowiada kasjerka Ewelina Mamoń. - U nas prawie wszystko w jednakowej cenie. Tylko parę przedmiotów jest o złotówkę droższych – dodaje.
- To dobrze, bo przyszłam szczotkę do ubikacji kupić, ale jak mi coś innego wpadanie w oko, to też nie pogardzę – stwierdza pani Rozalia, uważnie przyglądając się ciemnobrązowej miotle. Bada jej jakość.
Wielu robi podobnie. Biorą przedmiot do ręki, oglądają z każdej strony. Niska cena towarów budzi pewną nieufność.
- Co tanie, to drogie. I na odwrót. Czasami kupując za półdarmo można się nieźle naciąć – zauważa dwudziestolatek Tomasz Zieliński, który trafił do sklepu przypadkiem, znęcony kłębiącym się w nim tłumem ludzi.
Szczególnie dociekliwi w oglądaniu są panowie. Interesują ich zwłaszcza narzędzia.
- Na pierwszy rzut oka towar sprawia wrażenie solidnego, ale jak się mu dokładniej przyjrzeć, to okazuje się, że nie wszystko jest tu pierwszej kategorii. Ot, choćby ta latarka. Z daleka wygląda na metalową, jest jednak z plastiku. Ale za tak małe pieniądze nie można żądać cudów. W sumie i tak warto kupić – ocenia Jerzy Paszcza.
Ruch aż do przesady
W okolicach dziesiątej w sklepie robi się bardzo tłoczno. Podczas gdy jedni oglądają, inni czekają w kolejce po koszyki. Bez kosza do sklepu wstęp wzbroniony.
- Daliby więcej tych koszyków – sarkają czekający przy wejściu klienci, z zazdrością spoglądając na tych, którzy są już w środku. Rodzi się obawa, czy towaru wystarczy dla wszystkich.
- Koszyków jest tyle, żeby w sklepie nie było za ciasno. To ograniczenie pozwala na utrzymanie porządku. A towaru na pewno nie zabraknie, bo codziennie mamy nową dostawę – wyjaśnia pani Agnieszka, jedna ze sprzedawczyń.
- Każdego dnia odwiedza nas kilkaset osób. Na początku ludzi było więcej, aż do przesady. Większość klientów nie mogła uwierzyć, że u nas wszystko takie tanie. Myśleli, że to chwilowa promocja – wspomina Ewelina Mamoń.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 39 (547)
  • Data wydania: 24.09.02

Kup e-gazetę!