Praca, biznes, edukacja
Jemy mało chleba
Obroty piekarni, również chrzanowskich, spadają z roku na rok. Właściciel jednej z nich Aleksander Staszczyk prognozuje, że nadejdzie czas, kiedy piekarz stanie się zawodem umierającym, jak dzisiaj kowal.
Jak podaje Instytut Polskie Pieczywo w ubiegłym roku Polacy w przeliczeniu na jedną osobę zjedli około 50 kilogramów chleba i bułek. Szacuje, że ten rok skończy się kolejnym spadkiem – o pół kilograma. Tymczasem w 1990 roku były to przeszło 104 kilogramy na osobę.
- Jest źle. Z jednej strony jest o wiele mniej lokalnych sklepów, bo się pozamykały. Z drugiej wyrastają ogromne piekarnie przemysłowe, a z nimi nie mamy szans konkurować – mówi Aleksander Staszczyk, właściciel zakładu produkującego bułki i chleby w Luszowicach.
Zderzenie potężnych producentów i piekarzy rzemieśników obrazuje na innym przykładzie – kowalstwa.
- Można gotowe elementy ogrodzenia kupić w markecie. Można też je zamówić u kowala i mieć solidne, kute, a nie odlewane z fabryki – porównuje Staszczyk.
Przewiduje, że za kilka lat mogą nam się ostać jedynie bułki na polepszaczach z supermarketów, bo ręcznie robionego chleba po prostu już nie będzie.
- Stanie się tak jak w dawnych Niemczech wschodnich. Supermarkety miały swoje piekarnie. Z małych zostały tylko te, które miały doskonałą lokalizację, np. w centrum Berlina. Tak będzie i u nas. Jedna piekarnia w Chrzanowie, może kilka w Krakowie – stwierdza Staszczyk.
Obszerna rozmowa z właścicielem piekarni w Luszowicach Aleksandrem Staszczykiem w 40. numerze „Przełomu”, w sprzedaży od 8 października.
(taj)
Komentarze
3 komentarzy
niestety jemy mniej chleba bo jego jakość jest coraz gorsza, chleb na drugi dzień jest nie zjadliwy. Jak się niestety liczy tylko zysk to konsekwencjią tego jest spadek sprzedaży
Sam sobie piekę chleb, jaki chcę i kiedy chcę. I robi to coraz więcej osób, od kiedy pojawiły sie w sprzedaży maszynki do pieczenia chleba.
A po co komu więcej piekarni, jak jemy mało chleba?