Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Piłkarze Trzebini świetnie zaczęli, ale po przerwie dali się zdominować

17.03.2018 17:15 | 15 komentarzy | 6 193 odsłon | Marek Oratowski

Trzebinianie po raz drugi w sezonie przegrali z Wólczanką Wólka Pełkińska. Choć wypracowali sobie przewagę, w drugiej połowie sobotniego starcia stracili aż pięć goli.

15
Piłkarze Trzebini świetnie zaczęli, ale po przerwie dali się zdominować
Graczom MKS-u nie udał się rewanż za przegrany mecz z Wólką u siebie fot. Michał Koryczan
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

PIŁKA NOŻNA

III liga

Wółczanka Wólka Pełkińska - MKS Trzebinia 5-2 (0-2)
0-1 Mateusz Majcherczyk (20), 0-2 Przemysław Porębski (27), 1-2 Tomasz Walat (56), 2-2 Krzysztof Pietluch (65), 3-2 Tomasz Walat (83), 4-2 Dawid Czyrny (89), 5-2 Krzysztof Pietluch (90+2)

MKS: Wróbel - Chlebda, Cichy, Michalec, Jagła (60. Stokłosa) - Kowalik, Górka (70. Kłusek), Majcherczyk, Świętek - Porębski (80. Rogóż), Sołtys (85. Stanek)

Mróz i silny wiatr - w takich warunkach przyszło rozegrać sobotni mecz zawodnikom obu drużyn.

- Według mnie mecz nie powinien się odbyć. Jednak prezes Wółczanki chciał grać, a sędziowie się na to zgodzili. Choć przejechaliśmy prawie 300 kilometrów nie chciałem narażać zdrowia zawodników na małym, krzywym i w jednym miejscu miękkim, a w drugim zamarzniętym boisku. I to jeszcze przy zimowej pogodzie. Jednak nie byłó wyboru. Takie warunki nie pozwoliły nam na grę, jaką lubimy. To znaczy choćby ataki skrzydłami. Większość akcji z konieczności odbywała się na zasadzie wybijania piłki w przód - komentuje trener trzebinian Jerzy Kowalik.

Mimo to pierwsza połowa w wykonaniu MKS-u była bardzo dobra. Ich przewagę udokumentował w 20. minucie Mateusz Majcherczyk, popisując się skuteczną dobitką. Podobnego gola zdobył siedem minut potem Przemysław Porębski. Wynik po pierwszych 45 minutach mógłby być wyższy, ale Radosław Górka trafił w poprzeczkę.

- W przerwie uczulałem swoich zawodników, że najgorszy będzie pierwszy kwadrans po przerwie. Rywale musieli się rzucić do ataku. Tak też się stało. Pierwszego gola straciliśmy po przypadkowej stracie piłki z przodu i pięknym strzale z 35 metrów. Rywale wyrównali z kontry. Nasza gra sie posypała, kilka razy niefortunnie interweniował bramkarz, który w pierwszej połowie był ostoją zespołu. W końcówce dostalismy trzy bramki. Choć gdyby wcześniej przy stanie 2-3 sytuację sam na sam wykorzystał Stanek, wynik mógł być jeszcze sprawą otwartą - stwierdza szkoleniowiec Trzebini.

W następny weekend jego podopieczni podejmą Radzyń Podlaski, któremu na wyjeździe ulegli 1-2.