Operatorzy telekomunikacyjni mają obowiązek przypisywania do tzw. przedpłaconych kart SIM konkretnych osób czy firm. Wynika to z zapisów ustawy o działaniach antyterrorystycznych. Dzięki temu możliwa będzie identyfikacja tego, kto korzysta z danego numeru telefonu. Budzi to wiele kontrowersji, dotyczących głównie prawa do prywatności.

Operatorzy często korzystają z punktów rejestracji w kioskach czy sklepach. Jak zauważa Konrad Gałaj-Emiliańczyk, ekspert ds. ochrony danych z ODO 24, w żaden sposób nie są one przez nich nadzorowane. Pracujące tam osoby nie zostały zobowiązane do zachowania tzw. „tajemnicy telekomunikacyjnej", która chroni dane abonentów. Nikt ich też nie przeszkolił, by chroniły dane osobowe.
Oto przykład, jak cały proces może wyglądać w praktyce. Przychodzimy do kiosku, kupujemy kartę SIM i chcemy ją od razu zarejestrować. Sprzedawca prosi nas o okazanie dowodu osobistego. Przekazujemy go i tracimy z zasięgu naszego wzroku, bo przecież sam proces wprowadzania danych on-line trwa. Po około 5 minutach otrzymujemy zarejestrowaną kartę SIM wraz z naszym dowodem osobistym.

- W momencie, gdy stracimy z oczu nasz dowód, istnieje ryzyko, że dojdzie do wykonania jego fotokopii lub kserokopii, które mogą zostać wykorzystane w nielegalny sposób - przestrzega Konrad Gałaj-Emiliańczyk. Ponadto, niektórzy operatorzy wymagają przesłania skanu dokumentu tożsamości.

- To niezgodne z przepisami prawa i wytycznymi GIODO w tym zakresie. Operatorzy telekomunikacyjni nie mogą tego od nas żądać - przypomina nasz ekspert.
Cały proces rejestracji kart SIM stał się okazją do pozyskiwania zgód na przetwarzanie danych osobowych w celach marketingowych lub przekazania danych innemu podmiotowi.

- Powinniśmy zwracać uwagę na to, czy pracownicy salonów operatorów telekomunikacyjnych pytają nas o zgodę na przetwarzanie naszych danych w tych celach. Często zdarza się tak, że sami, za nas, bez żadnego pytania, zaznaczają je - zwraca uwagę ekspert ODO 24. I dodaje: - Cały ten proces jest prowadzony chaotycznie i w pośpiechu, bardzo często z naruszeniem podstawowych zasad bezpieczeństwa oraz przepisów prawa telekomunikacyjnego, jak i ustawy o ochronie danych osobowych. Można powiedzieć, że są to „żniwa" dla działów marketingu operatorów telekomunikacyjnych - podsumowuje Konrad Gałaj-Emiliańczyk.
(Oprac. AJ)
Przełom nr 34 (1258) 24.8.2016