Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

Trzebinia awansowała do trzeciej ligi

23.06.2016 17:14 | 0 komentarzy | 11 487 odsłon | Michał Koryczan, Marek Oratowski
Ostatnia aktualizacja: 23.06.2016 20:28

Gracze Trzebini zasłużenie wysoko pokonali Bochnię i awansowali do trzeciej ligi. O wydarzeniach na stadionie przy ul. Kościuszki informowaliśmy na bieżąco.

0
Trzebinia awansowała do trzeciej ligi
Napastnik MKS Michał Kowalik cieszy się po zdobyciu gola na 1-0
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

PIŁKA NOŻNA

Baraże o awans do trzeciej ligi

MKS Trzebinia-Siersza - BKS Bochnia 4-1 (1-1)

1-0 Michał Kowalik (10), 1-1 Daniel Bukowiec (21), 2-1 Paweł Piskorz (54), 3-1 Mateusz Majcherczyk (60), 4-1 Jakub Pająk (85)

MKS: Wróbel - Sieczko, Kalinowski, Ołownia, Sawczuk, Domurat, Repa (87. Małodobry), Majcherczyk (83. Pająk), Kowalik, Jagła (31. Fraś), Piskorz (78. Dudek)

Bochnia: Jaszczyński - Mazur, Czernecki (45. Kaczmarczyk), Grzyb, Gorszczyk, Górecki (65. Styrna), Lewicki, Budzyń, Bukowiec, Mus, Zubel

W pierwszym spotkaniu barażowym trzebinianie zremisowali w Bochni 1-1. Gola wyrównującego MKS zdobył w samej końcówce. Golkipera miejscowych pokonał Michał Kowalik, najskuteczniejszy obok Pawła Piskorza piłkarz "żółto-czarnych" w tym sezonie.

Podopiecznym Roberta Moskala wystarczył zatem bezbramkowy remis w rewanżu, by po końcowym gwizdku arbitra móc cieszyć się z awansu do zreorganizowanej trzeciej ligi, w której w przyszłym sezonie wystąpią zespoły z czterech województw: małopolskiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego i lubelskiego.

Nasi czytelnicy byli optymistami. W sondzie na portalu przelom.pl przeszło 80 procent internautów było przekonanych, że drużyna osiągnie ten cel.

Emocje na stadionie przy ul. Kościuszki w Trzebini rozpoczęły się o godz. 17.30. O tym, co dzieje się na boisku,  informowaliśmy na bieżąco.

Na stadionie zameldowało się około 500 kibiców. Takie frekwencji można sobie życzyć na każdym spotkaniu w Trzebini, a nie tylko od święta.

Już w 10. minucie pomocnik Michał Kowalik dostał prostopadłe podanie od Gaspara Repy i w sytuacji sam na sam strzałem z ośmiu metrów trafił do siatki. Wymarzony początek MKS-u.

Niestety, w 21. minucie goście skopiowali akcję gospodarzy i Daniel Bukowiec w sytuacji sam na sam doprowadził do wyrównania.

W 30. minucie po centrze Kowalika Domurat nie sięgnął piłki na piątym metrze. Niedługo potem Jagle odnowiła się kontuzja i trener Robert Moskal musiał dokonać pierwszej zmiany, wpuszczając na plac gry Frasia.

W doliczonym czasie gry pierwszej odsłony goście mieli dobrą okazję. Po centrze z rogu groźnie główkował Sławomir Zubel, ale Wróbel był na posterunku.

W pierwszych 45 minutach gospodarze mieli optyczną przewagę. Jednak w okolicach szesnastki zwykle ich akcje się kończyły ze względu na niecelne podania. Ciekawostką jest fakt, że spotkanie prowadzi Michał Gurgul. To arbiter, który gwizdał przegrany mecz MKS-u z Gabrarzem Zembrzyce. W jego trakcie podejmował kontrowersyjne decyzje na niekorzyść trzebinian.

Drugą odsłonę obie jedenastki rozpoczęły bez zmian. Gospodarze nerwowo zaczęli. Jednak w 54. minucie zmiennik Przemysław Fraś z lewej strony boiska zacentrował na długi słupek, a Paweł Piskorz strzałem głową w długi róg znów wyprowadził MKS na prowadzenie.

Cztery minuty później powinno być 3-1. Po minięciu trzech rywali Michał Kowalik wpadł w pole karne, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Ci sie odwlecze, to nie uciecze... Pod godzinie gry Fraś dograł do Macieja Domurata. Jego strzał z woleja odbił bramkarz Bochni. Był już jednak bezradny przy dobitce Mateusza Majcherczyka.

Na kwadrans przed końcem po składnej akcji Bochni z 13 metrów uderzał zmiennik Michał Kaczmarczyk, ale chybił. W 80. minucie sygnał do ataku dał tym razem grający trener BKS-u Sławomir Zubel. Główkował nad poprzeczką.

Za to miejscowi wyczekali rywali. W 85. minucie Michał Kowalik podał do Jakuba Pająka, który dopiero co wszedł na murawę. Ten strzałem z 10 metrów po raz czwarty ucieszył kibiców.

Sędzia przedłużył spotkanie o cztery minuty, po których gracze MKS-u rozpoczęli fetę.

Jak dużo zdrowia czwartkowy mecz kosztował podopiecznych Roberta Moskala, niech świadczy to, że po końcowym gwizdku nie mieli zbytnio sił, aby świętować sukces.

- Jest radość, ale jest i zmęczenie. W dodatku w niedzielę czeka nas jeszcze mecz (MKS zagra w Pucharze Polski z Garbarnią Kraków - dop. red). Co zdecydowało o naszym awansie? Rywale chyba mają zbyt młody skład. Z jednym doświadczonym zawodnikiem nie da się grać. Po straconym golu na 1-1 wkradła się nerwowość w nasze poczynania. Chcieliśmy zagrać na 0-0. "Kowal" zagrał dzisiaj bardzo dobre spotkanie. Teraz trzeba już myśleć powoli o Garbarni. To będzie bardziej wymagający przeciwnik. Zobaczymy, czy przyjadą w najmocniejszym zestawieniu. Dzisiaj długo świętować nie będziemy. Nie wiem zresztą na ile trener pozwoli. Zresztą jutro trzeba iść do pracy - mówi Marcin Kalinowski, kapitan MKS.