Chrzanów
Grzegorz Wesołowski ostrzega spacerowiczów przed trucizną
Chrzanowianin znalazł na zboczach dawnego osadnika ZG Trzebionka martwego lisa. Ślady odchodów wskazywały, że zwierzę konało, mając problemy pokarmowe. Znajoma pana Grzegorza twierdzi, że w tamtym rejonie natknęła się na podejrzane mięso. Jej pies musiał go spróbować, bo długo nie mógł dojść do siebie.
- Martwy lis był świeży. Miał konwulsje, bo rozgrzebał ziemię łapami i ta ziemia nie zdążyła jeszcze zaschnąć. Uważam, że trucizna działała bardzo szybko bo lis, jako również padlinożerca, zjadł albo padłe zwierzę, albo dobrał się do tego mięsa. Nie posiadał rany postrzałowej i był dobrze odżywiony, więc raczej nie wchodziło w grę wyczerpanie organizmu długotrwałą chorobą - zauważa Grzegorz Wesołowski.
Pan Grzegorz skontaktował się z powiatowym lekarzem weterynarii. W rozmowie z „Przełomem" Gabriel Skalec, pracownik tej jednostki, stwierdził, że był na miejscu, lecz ani lisa, ani resztek żywności nie znalazł.
- To dlaczego nie skontaktował się ze mną, skoro zostawiłem mój numer telefonu - dziwi się Wesołowski.
Byliśmy z panem Grzegorzem na zboczach osadnika we wtorek. Lis jak leżał, tak leżał. Ostatecznie Wesołowski zadzwonił do powiatowego centrum zarządzania kryzysowego.
- Usłyszałem, że właściciel firmy, z którą gmina podpisała umowę, przyjedzie w najbliższych dniach i zabierze tego lisa. Tylko nie chodziło mi o samo zwierzę, lecz o zagrożenie ewentualną trucizną - podkreśla Grzegorz Wesołowski.
Komentarze
2 komentarzy
Komentarz został usunięty z powodu złamania regulaminu.
W zasadzie taki artykuł powinien być napisany wtedy, gdy wszystko idzie gładko, jako coś niezwykłego. Bajzel i ignorancja to w tym kraju norma, a więc nie ma się czym podniecać.